Nie wszystko stracone dla Kamila Stocha. Pamiętasz tę sytuację?

PAP/EPA / Christian Bruna / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP/EPA / Christian Bruna / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Gdy Kamil Stoch sensacyjnie odpadł w kwalifikacjach w Willingen, przypomniały się obrazki sprzed roku i Turnieju Czterech Skoczni. To, co stało się później, jest dobrą informacją w kontekście obecnego kryzysu formy trzykrotnego mistrza olimpijskiego.

W tym artykule dowiesz się o:

Sinusoida formy Kamila Stocha w obecnym sezonie, jest najlepszym przykładem jak nieprzewidywalną dyscypliną są skoki narciarskie. Zacznijmy od początku - w pierwszych kilku weekendach Pucharu Świata mistrz świata z Val di Fiemme dobre starty przeplatał słabymi rezultatami.

Wyraźny wzrost formy nastąpił u 35-latka tuż przed Turniejem Czterech Skoczni. Najpierw w bardzo dobrym stylu Stoch wygrał mistrzostwa Polski w Wiśle, a później w niemiecko-austriackich zawodach ani razu nie wypadł z TOP 10. Turniej ukończył na wysokim 5. miejscu i przede wszystkim ze skoku na skok prezentował coraz wyższą formę.

Później nie spuścił z tonu. Co więcej, obserwując jego zachowanie, rósł mentalnie ze skoku na skok. W Zakopanem, mimo bardzo trudnych warunków wietrznych był szósty, a dzień wcześniej w drużynówce mocno pomógł polskiemu zespołowi wywalczyć 2. miejsce. Podróż do Sapporo również go nie rozregulowała. To właśnie w Japonii zajął na razie najlepszą w sezonie 4. lokatę.

ZOBACZ WIDEO: Gorące komentarze w sieci po hicie KSW. Mamy odpowiedź Radka Paczuskiego

Po powrocie do Polski, jak zdradził nam kilka dni temu szkoleniowiec kadry B Maciej Maciusiak, Stoch kapitalnie spisywał się na treningach. Wydawało się, że to właśnie w Bad Mitterndorf - na jego ukochanych lotach - po raz pierwszy stanie na podium w tym sezonie. I wtedy wydarzyło się coś, czego tak naprawdę nie zakładał nikt, nawet najwięksi pesymiści.

Ze skoku na skok Kamil Stoch kompletnie pogubił się technicznie. Nagle znikła radość ze skakania, a wróciły obrazki, które doskonale znaliśmy z pierwszej części sezonu. Przygaszony i smutny trzykrotny mistrz olimpijski znów mocno zaczął kontrolować swoje skoki i szukać nagłej poprawy. Zamiast lepiej, było jednak coraz gorzej, a niedzielna próba w kwalifikacjach przelała czarę goryczy.

W Willingen wróciły obrazki sprzed roku. Wtedy na Turnieju Czterech Skoczni Stoch także gasł ze skoku na skok. W Innsbrucku, na jednej ze swoich ulubionych skoczni, też jak w niedzielę wylądował na buli i nie awansował do pierwszej serii konkursu. Wówczas - tak jak teraz - też nie zwlekano z decyzją i Polak został wycofany z rywalizacji w Pucharze Świata.

Wtedy pierwotny plan zakładał kilka dni odpoczynku i później kilka spokojnych treningów przed zmaganiami w Zakopanem. Przerwa okazała się jednak dłuższa niż oczekiwano, bowiem Polakowi przytrafiła się wtedy także kontuzja kostki. Stoch zdążył się jednak wyleczyć, by jeszcze na spokojnie potrenować i na igrzyskach olimpijskich oglądaliśmy już odmienionego skoczka.

Co prawda z Chin 35-latek nie przywiózł medalu, ale na obu skoczniach otarł się o podium. Znów skakał daleko i pięknie stylowo, ostatecznie zajmując 6. miejsce na skoczni normalnej i 4. pozycję na dużym obiekcie. Gdy odpadał w kwalifikacjach w Innsbrucku mało kto wierzył, że będzie w stanie się tak odbudować, a sytuacja była jeszcze trudniejsza, bowiem przytrafiła się kontuzja.

Dlatego Kamila Stocha, mimo że do pierwszego konkursu skoczków na mistrzostwach świata w Planicy pozostały niespełna trzy tygodnie, nie wolno skreślać. To wielki mistrz, który tak szybko jak stracił swoją wysoką formę, może ją odzyskać. Tym bardziej, że tym razem jest zdrowy, nie musi przechodzić rehabilitacji i w pełni może skupić się na spokojnych treningach w odbudowaniu dobrej formy.

Ale zanim przystąpi do "naprawy" swojej dyspozycji, czas na kilka dni odpoczynku, w domu, z rodziną. Mistrz musi poczuć "głód skakania", by wrócić na skocznię z pozytywną energią.

Jak sam przyznał Kamil Stoch, w wywiadzie dla skijumping.pl, nie interesuje go zajmowanie miejsc w trzydziestce czy pod koniec pierwszej dziesiątki, dalej chce wygrywać i być najlepszym. I wciąż są na to szanse, że będzie tak podczas mistrzostw świata w Planicy. Poprzedni sezon pokazał, że taktyka z wycofaniem i spokojnymi treningami przynosi skutek. Nic nie stoi na przeszkodzie, by sytuacja powtórzyła się i tym razem.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Koszmar Kubackiego i Laniska. Piotr Żyła nie zawiódł
Szymon Łożyński: Czas na zdecydowaną reakcję. I nie chodzi o Kamila Stocha [OPINIA]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty