Prawda jest brutalna. Na razie w skokach nie można na to liczyć [OPINIA]

To, co dzieje się w skokach od kilku konkursów za sprawą pracy jury, na pewno nie przyniesie dyscyplinie nowych kibiców. Nie ma żadnego argumentu, by obronić fakt, że sędziowie nie potrafili się zreflektować po niepotrzebnym obniżeniu belki.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Dawid Kubacki Getty Images / Bjoern Reichert/NordicFocus / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
Ciężko oglądało się końcówkę pierwszej serii sobotniego konkursu w Lake Placid, gdy najlepsi zawodnicy Pucharu Świata nie mieli szans polecieć daleko przez słabe warunki wietrzne i sędziów, którzy przyzwyczaili już do tego, że potrafią obniżać belkę po kilka razy w zawodach, ale z jej podwyższeniem mają już duży problem.

Znakomicie pokazała to końcówka pierwszej serii sobotniego konkursu w Lake Placid. Kilku skoczków, dodajmy mocnych w tym sezonie, wykorzystało dobre noszenie zwłaszcza na dole skoczni i polecieli bardzo daleko. Szczególne wrażenie zrobił Ryoyu Kobayashi, który próbą na 136 metrów ustanowił nowy rekord obiektu.

I wtedy, oczywiście, jury zareagowało natychmiast, obniżając belkę startową. Skok Japończyka był daleki, przekroczył granicę bezpieczeństwa na skoczni, więc sędziowie mieli prawo obniżyć rozbieg. Tyle tylko, że po chwili warunki zmieniły się diametralnie, zawodnicy nie mieli już żadnych szans, by dolecieć tak daleko jak Japończyk, a jury kompletnie na to nie zareagowało.

Już po skoku Manuela Fettnera, szóstego zawodnika klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, sędziowie powinni zreflektować się i wrócić do belki, z której skakał Kobayashi. Austriak skoczył bardzo krótko, nie awansował do drugiej serii i to najlepiej pokazywało, że warunki znacznie się pogorszyły, a obniżenie belki jeszcze bardziej utrudniło rywalizację.

ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu

I co wtedy obserwowaliśmy? Sędziowie zachowywali się, jakby nie trafiły do nich argumenty związane z krótszymi skokami i dalej trzymali się swojej decyzji, mimo że widowiska nie mieliśmy żadnego. Piotr Żyła? Krótki skok. Stefan Kraft i Anze Lanisek? Niewiele lepiej. Dawid Kubacki i Halvor Egner Granerud? Tylko nieco dłuższe skoki.

Przez brak refleksji sędziów o wróceniu do wyższego rozbiegu, gdy warunki znacznie się pogorszyły, decyzja jury ograniczyła do minimum szanse najlepszych na walkę o zwycięstwo czy nawet podium. Z tego grona, w całych zawodach, najlepszy był Kubacki, który skończył na 5. miejscu. Siódmy był Granerud, a Kraft, Lanisek i Żyła zakończyli zmagania w drugiej dziesiątce.

Sytuacja z sobotniego konkursu w Lake Placid to kolejny już raz w tym sezonie, gdy jury działa zero-jedynkowo. Potrafi błyskawicznie obniżyć belkę, ale brakuje zrobienia krok w tył i podwyższenia rozbiegu, gdy wymagają tego warunki, jakie panują na skoczni. Jedyną szansą na uniknięcie takiego scenariusza, jest powrót do czasów z ery sprzed przeliczników, gdy wszyscy skakali z tej samej belki. Prawda jest jednak brutalna - na razie nie ma co na to liczyć.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Nie tylko Puchar Świata. I w tej klasyfikacji Kubacki zbliżył się do Graneruda

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy w samej końcówce 1. serii jury powinno wrócić do belki sprzed skoku Kobayashiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×