"Tak źle jeszcze nie było", "Katastrofa polskich skoczków" - takie tytuły dominowały w polskich mediach po wtorkowym konkursie w Lillehammer. Słusznie, bo przy obecnym potencjale Dawida Kubackiego, Kamila Stocha czy Piotra Żyły, nie można przechodzić obojętnie, gdy żadnego z Biało-Czerwonych nie było w pierwszej dziesiątce zawodów.
Właśnie takie konkursy, a dokładniej reakcja na nie, pokazują jednak najlepiej umiejętności szkoleniowca. Po wtorkowych zmaganiach w Norwegii Thomas Thurnbichler stanął przed trudnym egzaminem, ale zdał go celująco.
Dwa dni po kompletnie nieudanym konkursie Biało-Czerwoni latali aż miło. Dawid Kubacki przypominał siebie z najlepszych konkursów w tym sezonie. Mimo niestabilnych warunków, w obu seriach poleciał bardzo daleko i po raz szósty w tym sezonie triumfował w zawodach Pucharu Świata.
To jednak nie koniec dobrych wiadomości: siódmy był Kamil Stoch, w drugiej dziesiątce zmagania zakończyli Piotr Żyła i Aleksander Zniszczoł, a punkty zdobył także Paweł Wąsek. Co ważne, w drugiej serii prawie wszyscy - z wyjątkiem Wąska - poprawili swoje lokaty. Kubacki wygrał atakując z 4. pozycji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan
Oczywiście warunki nie były łatwe, Polakom tym razem wiatr tak nie przeszkadzał, jak w kilku wcześniejszych konkursach. Szczęściu trzeba było jednak pomóc i przede wszystkim oddać dobre technicznie skoki. I z tego zadania Biało-Czerwoni wywiązali się wzorowo. Pewnie wychodzili z progu, świetne lądowali i efekty widzieliśmy na tablicy wyników.
Tak dobrych skoków naszych reprezentantów mogłoby nie być, gdyby nie decyzja Thomasa Thurnbichlera po wtorkowym konkursie. Jak poinformował jako pierwszy serwis skijumping.pl, Austriak zarządził specjalną rozmowę w grupie jeszcze tego samego dnia. Nie pozwolił, by jego podopieczni położyli się spać z myślą, że ich forma uległa nagłemu załamaniu i bez nadziei na lepsze jutro.
Przede wszystkim, jak relacjonowali później sami zawodnicy, Thurnbichler wzmocnił mentalnie swoich podopiecznych. Zwrócił im uwagę, że fizycznie nie stracili swojej formy i potrzebują głównie więcej radości ze swoich skoków. Słowa szkoleniowca podziałały błyskawicznie. Już w środę, w prologu, widać było, że Polakom skoki znów sprawiają radość.
Jeszcze lepsze efekty zobaczyliśmy w czwartek. Czapki z głów dla trenera za jego ruch. Po raz drugi w tym sezonie udowodnił, że mimo bardzo młodego wieku potrafi świetnie i bardzo szybko zareagować. Nie tylko zna się na aspektach technicznych skoków, ale coraz lepiej radzi sobie także jako psycholog. Przed mistrzostwami świata, gdy widział, że jego najlepsi podopieczni zaczynają tracić energię, natychmiast zarządził przerwę od startów, a efekty zobaczyliśmy w Planicy (złoto Piotra Żyły i brąz Dawida Kubackiego).
Teraz decyzja o zebraniu i rozmowie w polskiej grupie także zadziałała. Z pewnością widzą to też skoczkowie, którzy zyskali jeszcze większe zaufanie do szkoleniowca po tym, jak Austriak zareagował na trudne chwile.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Ogromny awans Kubackiego w Raw Air
Tak wygląda klasyfikacja generalna PŚ po zwycięstwie Kubackiego