Po raz pierwszy w historii w Szczyrku odbędzie się konkurs Pucharu Świata. Najlepsi skoczkowie już we wtorek mieli okazję do zapoznania się z obiektem: najpierw podczas sesji treningowych, a następnie w kwalifikacjach.
Z oficjalnego protokołu zawodów wynika, że obecnie rekordzistą skoczni w Szczyrku jest Norweg Kristoffer Eriksen Sundal. Oddał na najlepszą próbę - wylądował na 101. metrze. Nie wszyscy jednak uważają 22-latka za rekordzistę.
W 2011 roku Krzysztof Leja skoczył bowiem aż 116 metrów. Co prawda nie ma na to dowodów w postaci materiału wideo, lecz sam zawodnik, jak i świadkowie potwierdzają, że rzeczywiście zdarzenie to miało miejsce.
ZOBACZ WIDEO: Zmarnowany potencjał U-24 Ekstraligi? Prezes odpowiada
Istotne jest jednak to, że próba ta nie została oddana podczas zawodów Pucharu Świata, lecz w trakcie Lotos Cup. Z tego powodu wynik ten nie jest uznawany za oficjalny rekord obiektu Skalite K95. Dlaczego?
"Sandro Pertille przekonuje, że tylko w Pucharze Świata federacja może mieć pełny podgląd na belkę, z której się skacze, prędkość na progu czy siłę wiatru. Mówi, że jeśli ten cykl daje najwyższy poziom, to belki będą tu najniższe. A rekordowe wyniki najbardziej wartościowe" - czytamy na portalu sport.tvp.pl.
Trudno w tej chwili wyobrazić sobie, by Krzysztof Leja oddał skok na odległość 116 metrów i ustał próbę. Dowodem na to są jednak protokoły sędziowskie z tych zawodów. Jak zatem to możliwe, by skoczek, który nigdy nie należał do światowej czołówki, poleciał tak daleko? Niewykluczone, że skok został oddany z wysokiej belki startowej oraz przy niezwykle korzystnych warunkach.
Redakcja TVP Sport przygotowała specjalny materiał (autorstwa Michała Chmielewskiego) dedykowany próbie Krzysztofa Lei na odległość 116 metrów (możesz zobaczyć go poniżej). Wypowiada się w nim m.in. sam zawodnik.