23-latek kilka sezonów temu otrzymał miano wielkiego talentu, być może nawet następcy , którego zresztą prywatnie jest siostrzeńcem. Urodzony w Cieszynie skoczek na początku kampanii 2017/2018 w zaczął zajmować miejsca w czołówce, odnosząc nawet dwa tryumfy. Bardzo dobra w jego wykonaniu była także końcówka sezonu 2020/2021.
Pucharu Świata do tej pory jednak nie podbił, choć w ubiegłej edycji wywalczył 30 punktów. Obecny sezon dla Tomasza Pilcha jest jednak wręcz fatalny. Nie tylko ani razu nie pojawił się w PŚ, ale nie zdołał zdobyć choćby jednego "oczka" w PK. Taki kryzys może niepokoić fanów skoków narciarskich.
Nie wolno skreślać
- Jeśli się go dziś przekreśli, to stracimy wielki talent - apeluje w rozmowie z WP SportoweFakty Józef Jarząbek, doświadczony szkoleniowiec. Dodając, że wejście na bardzo wysoki poziom w młodym wieku i utrzymywanie go przez wiele lat zdarza się w pojedynczych przypadkach. Najczęściej ktoś pojawia się i szybko znika, czasami nawet na zawsze. 23-latek jednakże nadal ma przed sobą co najmniej 10 lat kariery.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Bajeczny urlop dziennikarki i piłkarza
Nie da się jednak przejść obojętnie obok formy urodzonego w 2000 roku skoczka. Oczywiście nikt raczej nie oczekiwał od niego regularnych zwycięstw w Pucharze Świata czy nawet miejsc na podium. Jednak wielu liczyło, że będzie on się ciągle rozwijał i walczył o miejsce wśród pięciu czy sześciu najlepszych Polaków. Aczkolwiek w tym momencie były indywidualny mistrz Polski nie jest nawet jednym z pierwszych rezerwowych.
Powrót do źródła?
W poszukiwaniu przyczyn tak słabej dyspozycji nasz rozmówca zwraca uwagę na kwestie techniczne. Jego zdaniem to właśnie w tym elemencie zagubiony jest Pilch. Jednakże uczciwie przyznaje, że nie miał zbyt wielu okazji do obserwowania młodego zawodnika, a do dokładnej analizy potrzebne by było przeprowadzenie kilku wspólnych treningów. Mimo wszystko obserwując Jakuba Wolnego, a więc kolegę z kadry 23-latka, widział, że największy nacisk w trakcie ćwiczeń był stawiany na siłę i moc, a nie technikę.
- W sztabie szkoleniowym nie jestem, ale czasami dochodzą do mnie różne głosy. W skokach, aby osiągać dobre rezultaty, potrzeba pełnego zaufania skoczka do trenera i na odwrót. Jeśli tego nie ma, to często po prostu nie wychodzi. Moim zdaniem, gdy coś nie idzie, to najlepiej wrócić do źródła, czyli trenować z pierwszym szkoleniowcem. To powinno wiele dać i byłoby niezłym rozwiązaniem. Przecież Apoloniusz Tajner też się nie wstydził poprosić Jana Szturca o pomoc, kiedy Adam Małysz miał problemy. Jeżeli nie idzie, a gorzej już nie będzie, to warto spróbować czegoś innego - twierdzi Jarząbek.
Aczkolwiek w jego opinii, jeśli ruch ten ma zostać wykonany, to dopiero po sezonie. Szkoleniowiec również nie do końca zgadza się ze stwierdzeniem, że siostrzeńca czterokrotnego zdobywcy Kryształowej Kuli za wcześnie nazwano ogromnym talentem, gdyż niewątpliwie go posiada, jednak na razie nic się z niego nie urodziło. Według niego jeszcze dwa lata temu wszystko wyglądało dobrze. - Na pewno w przeszłości wyróżniał się na tle pozostałych, a później szybko wspiął się po szczeblach w hierarchii kadrowej - tłumaczy.
Nasz rozmówca na koniec zwraca uwagę, dlaczego w Polsce często przepadają młodzi skoczkowie. - U nas chłopak kończy szkołę średnią i pojawia się dylemat, co dalej. Jeśli rodzice są bardziej zamożni, to mogę wesprzeć takiego młodego człowieka. U nas często bywa, że zawodnik idzie do pracy, żeby się utrzymać. Trudno jest to połączyć z treningami. Jeśli nie znajdzie sponsora, to najczęściej kończy karierę - podsumował Józef Jarząbek.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Polska zyska lidera na lata? "Ma papiery"
- Duże ryzyko. Odradza skoczkom pozostanie w Polsce