Dla skoczków ze Słowenii start nowego sezonu Pucharu Świata w Norwegii nie należał do udanych. Choć drużyna przybyła do Lillehammer w pełnym składzie, tylko dwóch zawodników zdołało wywalczyć punkty do klasyfikacji generalnej.
Ich najlepszym skoczkiem w pierwszych zmaganiach okazał się Anze Lanisek, który zaprezentował solidną formę przez cały weekend. W drugim konkursie jego wyniki były gorsze, ale 28-latek i tak ukończył rywalizację w czołowej piętnastce.
Z kolei Timi Zajc, mistrz świata z Planicy, miał trudności z utrzymaniem równej formy. Najpierw zajął dopiero 44. miejsce, ale dzień później poprawił się, kończąc zawody na 16. pozycji, tuż za Laniskiem.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Trener Słoweńców nie krył rozczarowania, ale również optymizmu. - Nie możemy być zadowoleni z występów w Lillehammer. Najlepszym punktem naszej drużyny w drugich zmaganiach był Timi, który oddał dwa bardzo solidne skoki, choć może końcowy wynik tego nie oddaje. Dzięki takim skokom może dalej budować swoją pewność siebie. On i Anze mogą szybko wrócić na szczyt - przekonywał trener Robert Hrgota, cytowany przez Słoweński Związek Narciarski.
Największym rozczarowaniem była postawa pozostałych zawodników.Zak Mogel oba konkursy ukończył w czwartej, zaś Lovro Kos w piątej dziesiątce. Pecha miał Domen Prevc, który upadł w kwalifikacjach, a następnie został zdyskwalifikowany za nieregulaminowy kombinezon.
- Mieliśmy wiele problemów w ten weekend, tak nie może być. Z resztą zespołu musimy podnieść nasze głowy, wykonać krok do przodu i pokazać się z lepszej strony w Ruce - zakończył trener Słoweńców.