Kilka razy zdyskwalifikował Polaków. Takie ma zdanie o naszym kraju

Newspix / Od lewej: Kamil Stoch i Christian Kathol
Newspix / Od lewej: Kamil Stoch i Christian Kathol

- Ludzie są bardzo życzliwi, jedzenie pyszne, a miejscowości przepiękne - mówi nam o Polsce Christian Kathol. Austriak, który odpowiada za kontrolę sprzętu skoczków w Pucharze Świata, wyjaśnia też, dlaczego przed sezonem zmieniono przepisy.

Po raz pierwszy w historii Pucharu Świata ograniczono liczbę kombinezonów, które skoczkowie mogą używać w trakcie jednego sezonu. Na pierwszą część cyklu, do Engelbergu włącznie, każdy zawodnik mógł zgłosić maksymalnie po cztery sztuki kombinezonu.

W każdym kolejnym miesiącu skoczkowie mogą zgłosić jeden dodatkowy. Wszystkie kombinezony zostały też specjalnie oznakowane po przejściu kontroli i tylko takie zawodnicy mogą używać podczas serii punktowanych w Pucharze Świata (kwalifikacje i konkursy).

Mimo oznakowania i wcześniejszego skontrolowania kombinezonów wciąż zdarzają się jednak dyskwalifikacje. W tym sezonie chociażby już dwóch Polaków zostało zdyskwalifikowanych: w Ruce Jakub Wolny oraz w Wiśle Kacper Juroszek.

- Musimy pamiętać, że dyskwalifikujemy nie tylko za kombinezony. Dyskwalifikacje zdarzają się też za zbyt długie narty i jeszcze inne nieprawidłowości w sprzęcie - mówi nam Christian Kathol.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol

To właśnie Austriak od kilku sezonów jest głównym kontrolerem sprzętu w Pucharze Świata mężczyzn. Kathol wyjaśnił też, że przy oznakowaniu kombinezon musiał spełniać wszystkie wymogi: odpowiedni krój, długość ramion i wewnętrznych nogawek oraz przepuszczalność.

W trakcie zawodów skoczkom może zmienić się jednak waga, kombinezon może też ulec rozciągnięciu i wówczas nie będzie już spełniał wymogów. Stąd nadal dyskwalifikacje za kombinezony.

Kathol broni jednak wprowadzenia limitów i oznakowania kombinezonów. - Jedną z największych zalet jest fakt, że teraz wiem, jakiego kombinezonu skoczkowie używają w drugiej serii. Dzięki temu kontrola jest o wiele bardziej efektywna. Limity zostały zaakceptowane przez wszystkie federacje i to ważna decyzja dla uczciwości i równych szans w naszym sporcie - podkreślił.

Więcej rąk do pracy

W poprzednich sezonach wielu zawodników nie było kontrolowanych po skoku. Powód? Brak rąk do pracy. Przy dynamicznych konkursach, w których wiatr nie przeszkadzał, Christian Kathol nie był w stanie skontrolować 50 skoczków w pierwszej serii czy 30 zawodników w drugiej.

W związku z tym FIS wprowadził dodatkowego kontrolera, co wpłynęło efektywnie na liczbę przeprowadzanych kontroli.  - To same reprezentacje chciały, by podczas zawodów było więcej kontroli. Ze względu na ograniczony czas trwania zawodów jedynym wyjściem, było wprowadzenie dodatkowej osoby do kontroli. Dzięki tej decyzji jesteśmy w stanie skontrolować sprzęt aż 85 procent skoczków podczas jednego konkursu - zdradził nam Austriak.

Nie wszystkim kibicom podoba się jednak fakt, że niemal co sezon w skokach narciarskich dochodzi do poważnych zmian w kwestiach regulaminowych.

- Zespoły ciągle rozwijają swój sprzęt, a skoczkowie z roku na rok podnoszą swoje umiejętności. Gdy widzimy, że skoki narciarskie stają się niebezpieczne, musimy wprowadzić pewne zmiany, aby zachować równowagę - wytłumaczył Kathol.

- Spójrzcie, teraz na dużych skoczniach zawodnicy rozpędzają się do prędkości 85-87 km/h, a kiedyś do 92-95 km/h. Rekordy skoczni skoczkowie potrafią ustanawiać z najniższych rozbiegów. Musimy zatem dbać o bezpieczeństwo i stąd te zmiany - dodał.

Pyszne jedzenie

Austriaka ostatnio nie zabrakło w Wiśle, gdzie odbyły się dwa indywidualne konkursy Pucharu Świata. Po raz pierwszy w tym sezonie Kathol pracował przy głośniejszej atmosferze. W Polsce, w odróżnieniu od zawodów w Ruce i Lillehammer, było znacznie więcej kibiców pod skocznią.

- Lubię przyjeżdżać do Polski i cieszę się, że mam taką możliwość przynajmniej kilka razy w roku. Ludzie są bardzo życzliwi, jedzenie pyszne, a miejscowości przepiękne. Podczas konkursów jest dużo ludzi, panuje świetna atmosfera, a ja jestem podekscytowany, gdy widzę tylu fanów pod skocznią - podkreślił kontroler sprzętu.

W ten weekend skoczkowie rywalizują w niemieckim Titisee-Neustadt. W piątek w duetach Biało-Czerwoni zajęli 6. miejsce, a dobre skoki zaprezentowali Paweł Wąsek oraz Aleksander Zniszczoł. Na sobotę zaplanowano konkurs indywidualny (godz. 16:00), a poprzedzą go kwalifikacje (14:30).

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty