Przed konkursami Pucharu Świata w Titisee-Neustadt Rafał Kot w rozmowie z nami skomentował bieżący stan skoków narciarskich w Polsce. Działacz wierzy, że Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł już w Niemczech będą w stanie zaskoczyć kibiców. Za to nie ukrywa, że Dawid Kubacki , Kamil Stoch i Piotr Żyła rozczarowują.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Miniony weekend w Wiśle nie należał do wybitnych w wykonaniu polskich skoczków. Jakie są pana odczucia?
Rafał Kot, członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego: Jestem zadowolony z Pawła Wąska, bo widać u niego progres w stosunku do poprzedniego sezonu. W drugim konkursie w Wiśle nieźle zaprezentował się także Aleksander Zniszczoł. Przede wszystkim cieszy, że coś drgnęło i Biało-Czerwoni zaczęli lepiej skakać. Nadal daleko nam do ideału, ale najważniejsze, że widać postępy.
Cieszy, że odległości Pawła i Olka były zbliżone do osiąganych przez czołówkę, a to ten element jest w skokach najistotniejszy. Oczywiście to jeszcze nie czas, by móc skutecznie rywalizować z najlepszymi, do tego trzeba prezentować się lepiej. Mam natomiast nadzieję, że doczekamy się takich konkursów, w których Polacy namieszają. Widzę dużą szansę na powodzenie.
Cieszyć może również postawa Jakuba Wolnego.
Drugi raz z rzędu zapunktował. Zasłużył na pochwały. Mam nadzieję, że utrzyma formę. Za to pozostali mnie rozczarowali. Tacy rutyniarze, jak Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki powinni skakać lepiej. To samo dotyczy Maćka Kota. Brakuje im dynamiki, te skoki są wciąż nazbyt anemiczne.
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
Stoch delikatnie poprawił się w minioną niedzielę. Tylko jaki to progres, skoro mówimy o 25. lokacie.
Gdyby tam się znalazł Kacper Juroszek, to byśmy powiedzieli, że widać postępy. Jeśli jednak mówimy o Kamilu, takowego nie widzę.
Wygląda na to, że Thurnbichler ma problem, żeby dotrzeć do naszych najstarszych zawodników. Chcielibyśmy oglądać lepsze próby w ich wykonaniu.
Na pewno byśmy chcieli. Może wykonali jakiś kroczek do przodu, ale na tle Zniszczoła i Wąska wyglądają niemrawo.
To wina Thurnbichlera, czy zawodników?
Prawda leży po środku. Skończył się zeszły sezon, który był tragiczny. Starsi zawodnicy powiedzieli, że oni tak tego nie widzą, za ciężkie treningi i nie mają siły. To bardzo doświadczeni skoczkowie. Chcieli zmiany. Thurnbichler postanowił, że pójdzie im na rękę. Wspólnie uzgodnili, jak mają wyglądać nowe treningi, zmniejszyli obciążenia.
Czy to było dobre? Już niedługo ocenimy. Według mnie jedna i druga strona jest w połowie winna słabszej dyspozycji. Rezultaty z Wisły jednak trochę bronią Thurnbichlera. Mimo wszystko sześciu skoczków awansowało do drugiej serii, a dwóch otarło się o czołową dziesiątkę. Na pewno dobrze rokujący Wąsek i Zniszczoł dają przysłowiowego kopa sztabowi szkoleniowemu.
PZN ufa Thurnbichlerowi?
Na razie tak. Rozmawiałem z działaczami, którzy zjedli zęby na skokach narciarskich. W przeszłości zarówno trenowali, jak i skakali. To starsi ludzie. Powiedzieli, że jeżeli się odpuści i nie wkłada stu procent wysiłku w przygotowania do sezonu, niestety próby nie mogą być później zgodne z oczekiwaniami.
Sam nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Poszło się na rękę zawodnikom, co nie do końca spełniło swoją rolę. Teraz czekamy na ich przebudzenie, z nadzieją, że mieli rację. Z kolei Wąsek i Zniszczoł trenują tak, jak zaplanowano i widać, że od razu idzie im coraz lepiej.
Z drugiej strony w poprzednim sezonie starsi zawodnicy trenowali z większym natężeniem i też było źle. Może problem leży gdzie indziej? Wiek trudno oszukać.
Zauważmy, ile lat jesteśmy na topie. Kubacki, Stoch i Żyła przez lata trzęśli Pucharem Świata, igrzyskami olimpijskimi i innymi wielkimi imprezami. Być może ich organizmy się wyczerpały i na przestrzeni lat zostały za mocno wyeksploatowane, by nadal móc walczyć o najwyższe cele.
Więc musimy oswajać się z myślą, że starsi zawodnicy już nigdy nie wrócą do formy.
Może być i tak. Nie spodziewajmy się po nich jakichś fajerwerków. Oby jeszcze stanęli w kilku konkursach na podiach Pucharu Świata. Czasy seryjnych lokat w gronie trzech czołowych skoczków już się skończyły. Najbliżej zastąpienia Stocha, Kubackiego i Żyły są Zniszczoł i Wąsek. Rokują dobrze. Czekamy, co dalej.
W tym sezonie może nastąpić symboliczna zmiana warty?
Kto wie. Chcielibyśmy mieć takie bogactwo zaplecza, jak Austriacy albo Niemcy, czy Norwegowie. Spójrzmy na Maximiliana Ortnera. Dostał szansę, bo zawodzili inni, cały czas jest w czołowej dziesiątce, stanął nawet na podium. Od razu stał się solidnym punktem piekielnie mocnej kadry. Wyobraźmy sobie, że zastępujemy Kamila, Piotrka, Dawida i Maćka. I co wtedy? Zostajemy z samym Wąskiem, Zniszczołem i może Kubą Wolnym, który jednak dopiero wraca do formy. Trzeba mierzyć siły na zamiary.
Wąsek i Zniszczoł mogą w tym sezonie zagościć na stałe w czołowej dziesiątce?
Tego bym od nich oczekiwał. Trzeba iść do przodu. Jeśli Pawłowi albo Olkowi uda się przekroczyć zaczarowaną granicę pierwszej dziesiątki, wówczas się w niej rozgoszczą. Bardzo często tak się dzieje z zawodnikami. Poziom Pucharu Świata jest w tym sezonie bardzo wyrównany. Najlepsi nie nokautują rywali.
Pomiędzy miejscem trzecim, a dziesiątym nie ma wcale tak wielkiej różnicy. Dlatego wierzę, że to może być świetny sezon Olka i Pawła. Trzymam kciuki. Jak się wskoczy już do tej dziesiątki i uwierzy w siebie, wystarczy mały kroczek, żeby otrzeć się o podium. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Co weekend w Wiśle powiedział nam o polskich skokach narciarskich?
Skakaliśmy u siebie, mierzyliśmy wyżej. Oczekiwałem, że dwóch polskich skoczków wedrze się już w polskich konkursach do czołowej dziesiątki. Nie udało się. Biję się w pierś. Na pewno poszło nam lepiej niż w Lillehammer.
Uważam że teraz już będzie tylko lepiej i nie jest z nami tak źle. Olek i Paweł zobaczyli, że można walczyć i jesteśmy blisko czołowej dziesiątki. Kuba Wolny, że da się regularnie punktować. Do szczęścia brakuje nam wyższej formy weteranów, którzy muszą zaprezentować więcej. Zresztą jestem pewny, że to oni są najbardziej rozczarowani zaistniałą sytuacją. Nie chcę, żeby to zabrzmiało, jak zachwyt, ale cieszę się, że widać światełko w tunelu.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty