Niemiec dominował, a teraz Polak skacze od niego lepiej. Najgłośniej będzie jednak o jury [OPINIA]

PAP/EPA / ANNA SZILAGYI / Na zdjęciu: Paweł Wąsek
PAP/EPA / ANNA SZILAGYI / Na zdjęciu: Paweł Wąsek

Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się nierealne, by Paweł Wąsek skakał lepiej niż Pius Paschke, do niedawna lider PŚ. Skoki znów pokazały jednak swoją nieobliczalność. Po finale TCS warto też pochylić się nad tym, co zrobiło jury.

Gdyby nie Paweł Wąsek finałowy konkurs 73. Turnieju Czterech Skoczni nie przyniósłby nam większych emocji. Pozostałoby nam patrzeć z zazdrością na walkę Austriaków o końcowy triumf i wspominanie, że jeszcze kilka lat temu takimi dominatorami tych zawodów byli właśnie Biało-Czerwoni.

Teraz o takich sukcesach, jakie w TCS odnosili Kamil Stoch, Dawid Kubacki czy Piotr Żyła możemy tylko pomarzyć. Na szczęście pozostaje nam nadzieja, że w kolejnych sezonach tak skutecznie jak starsi koledzy będzie w stanie rywalizować Paweł Wąsek.

W tegorocznej edycji turnieju 25-latek rósł z konkursu na konkurs. Jego dyspozycja pozwalała przynajmniej częściowo ukryć ogromne problemy z formą pozostałych kadrowiczów i była jedynym kołem ratunkowym dla Thomasa Thurnbichlera. Zaufanie do metod pracy Austriaka jest mocno nadszarpnięte, bez skoków Wąska nie byłoby jednak go w ogóle.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Powitała Nowy Rok w bajecznej scenerii

25-latek pokazuje jednak, że praca z obecnym sztabem szkoleniowym też może przynieść efekty. Dzięki Wąskowi mogliśmy finał turnieju oglądać z wypiekami na twarzy. Po 5. miejscu w Innsbrucku i 4. w niedzielnych kwalifikacjach w Bischofshofen apetyty mieliśmy zaostrzone do granic możliwości. Tym bardziej, że od półtora roku sukcesy w polskich skokach możemy policzyć na palcach jednej ręki.

Ostatecznie Wąsek w poniedziałek nie pobił wyniku z Innsbrucku i nie stanął na podium. Znów spisał się jednak więcej niż przyzwoicie. Zajął 8. miejsce, takie samo jak w turnieju. Nie pozycja cieszy jednak najbardziej, a fakt, że potrafi oddawać lepsze skoki niż Pius Paschke. Dwa tygodnie temu Niemiec był liderem Pucharu Świata i wydawał się nieosiągalny dla Wąska. Teraz, w dwóch kolejnych konkursach, był przed Niemcem.

Wydaje się zatem, że to tylko kwestia czasu, gdy Wąsek stanie w tym sezonie na podium. Czy już w Zakopanem? Jest to realne, ale w kadrze Thurnbichlera niczego nie można uznać za pewnik.

Pewniakiem, do końcowego triumfu, wydawał się za to Stefan Kraft. Austriak miał niewielką przewagę nad młodszymi kolegami z kadry, ale przemawiało za nim doświadczenie. W Bischofshofen prowadził na półmetku, ale nie uniósł w górę Złotego Orła. Przed finałowym skokiem został jednak mocno przytrzymany na belce. Wcześniej, z silnym wiatrem w plecy, Daniel Tschofenig skoczył bardzo daleko i postawił Kraftowi arcytrudne warunki.

Czy zatem można mieć pretensje do Borka Sedlaka, że tak długo czekał, zanim pozwolił Kraftowi oddać decydujący skok? Nie. W poniedziałkowy wieczór sędziowie stanęli na wysokości zadania. Tuż przed skokiem Krafta warunki znacznie się poprawiły i nie byłoby sprawiedliwe, gdyby od razu dostał pozwolenie na start.

Jury, przy tak małych różnicach, nie chciało też zmieniać belki, by nie wpłynąć na końcowe wyniki. Wytrzymali nerwowo i za to brawa. Poczekali, by Kraft skakał w takich warunkach jak Tschofenig. Tym razem to bardziej doświadczony nie wytrzymał próby nerwów i ostatecznie w turnieju przegrał z młodszymi kolegami. Wygrał Tschofenig przed Hoerlem i Kraftem.

Wracając do Polaków, to nie sposób obojętnie przejść nad tym, co stało się w ostatnich dniach z Piotrem Żyłą. Był cieniem zawodnika, który w 2017 roku kończył zawody na 2. miejscu, a w swoim CV ma dwa indywidualne tytuły mistrza świata. Skakał krótko, kolejne konkursy kończył pod koniec czwartej dziesiątki, a później ze smutkiem słuchało się w wywiadach, jak mówił, że zaczyna brakować mu motywacji.

Sztab trenerski ma zatem teraz przed sobą trudne zadanie, by "trafić" do Żyły, przekonać go do swoich pomysłów na jego skoki i odbudować mistrza świata. Zadanie trudne, bowiem tak naprawdę od półtora roku Żyła nie jest w stanie zbliżyć się do swojego poziomu. To samo dotyczy się także Kubackiego.

Wprawdzie w austriackiej części turnieju jego skoki wyglądały już lepiej niż w Niemczech. Dalej do poprawy jest jednak dużo, a biorąc pod uwagę jak często Kubacki dawał już do zrozumienia, że nie do końca ufa w metody pracy sztabu trenerskiego, nie jest łatwo uwierzyć, że nagle za kadencji Thurnbichlera zacznie skakać świetnie. Tym bardziej, że tak jak u Żyły, na swój najwyższy poziom nie jest w stanie wrócić od dłuższego czasu.

Generalnie dwa tygodnie przerwy, jakie skoczków czekają między turniejem a zawodami w Zakopanem, sztab szkoleniowy musi poświęcić przede wszystkim na pracę mentalną ze skoczkami i odbudowanie zaufania z kilkoma zawodnikami. Wręcz niewytłumaczalne jest to, co działo się w turnieju z Aleksandrem Zniszczołem.

Gdybyśmy do klasyfikacji turnieju brali pod uwagę tylko skoki treningowe, Zniszczoł byłby w stanie walczyć nawet o podium. W treningach Polak regularnie oddawał świetne skoki. Potrafił zbliżać się nawet do rekordu skoczni. W konkursach z zawodnika fenomenalnego w treningach Zniszczoł zmieniał się w co najwyżej przeciętnego skoczka, który rozpaczliwie walczył o drugą serię. W czterech konkursach do finałowej kolejki awansował tylko w Bischofshofen, a i tak skończył zawody w trzeciej dziesiątce. Tymczasem w serii próbnej był trzeci...

Nawet tak dobry wynik Pawła Wąska nie może spowodować, że turniej ocenimy jako udany dla reprezentacji Polski. Za dużo było słabych skoków pozostałych kadrowiczów i ich kontrowersyjnych wypowiedzi, byśmy mogli z optymizmem patrzeć na dalszą część sezonu. Nadzieja tylko w Wąsku, że dzięki niemu druga część sezonu i mistrzostwa świata nie okażą się kompletną klapą dla Biało-Czerwonych.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (60)
avatar
zakręcony sportowo
14 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ważne że jesteśmy lepsi od Niemców, kuń by się uśmiał. 
avatar
DDR
15 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Spalił się trzymali go tak długo jak kiedyś Hannawalda i to musiało się tak skończyć 
avatar
docXXXX
19 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brak mu motywacji? Inaczej mówiąc, po prostu im się nie chce... Nie wystarczy się sprężyć na turnieju, trzeba ćwiczyć... 
avatar
jolsup
20 h temu
Zgłoś do moderacji
8
1
Odpowiedz
Może nie zapłacić za noclegi tym ,którzy nie dostali się do 30.Skoro można tak zrobić w stosunku do narciarek alpejskich ,których mamy aż 2 ( w tym jedna po kontuzji) to może mierzmy wszystkich Czytaj całość
avatar
xavo
20 h temu
Zgłoś do moderacji
9
0
Odpowiedz
Skończcie te brednie. Naprawdę mamy się podniecać 8. miejscem Wąska? Widać, że w sztabie szkoleniowym coś jest nie tak. Należało by przewietrzyć i tam i w całym związku..