Stefan Kraft przystępował do finałowego konkursu Turnieju Czterech Skoczni jako lider klasyfikacji generalnej. Po pierwszej serii zawodów w Bischofshofen, w której skoczkowie startowali z 13. belki, Austriak utrzymał niewielką przewagę nad swoimi rodakami - Janem Hoerlem i Danielem Tschofenigiem. Wszystko wskazywało na to, że Kraft zakończy prestiżowy cykl ze Złotym Orłem w rękach.
Druga seria ruszyła z 14. belki. Choć początkowo wydawało się to być słuszną decyzją, bo wiatr w plecy wiał coraz mocniej, to właśnie 14. belka i zmiana warunków w Bischofshofen spowodowały, że Kraft musiał długo oczekiwać na swoją próbę.
- W pierwszej serii konkurs był przeprowadzany bardzo dobrze. To, dlaczego przed drugą serią podniesiono belkę o jeden stopień wyżej, pozostanie tajemnicą jury - powiedział były trener reprezentacji Niemiec, Werner Schuster.
- Na początku wszystko szło dobrze, bo wiatr z tyłu był naprawdę silny i utrzymywał się, tworząc sprawiedliwe warunki. Dopiero przy ostatnim skoczku wiatr w plecy ucichł i spowodował długi czas oczekiwania. Zasadniczo słuszne było czekanie, nawet jeśli jest to bardzo niewygodne dla sportowca - dodał.
Zamiast triumfu, Kraft musiał uznać wyższość swoich kolegów z kadry - zwyciężył Daniel Tschofenig, a drugie miejsce zajął Jan Hoerl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Powitała Nowy Rok w bajecznej scenerii