Prezes PZN odnosi się także do stanowczych słów Aleksandra Zniszczoła i Dawida Kubackiego o Thurnbichlerze (TUTAJ oraz TUTAJ) i mówi jakie są szanse, że Austriak zostanie w Polsce i rozpocznie pracę z kadrą juniorów.
Przypomnijmy, od poniedziałku nowym trenerem polskich skoczków jest Maciej Maciusiak, dotychczasowy asystent Thomasa Thurnbichlera. Z kolei Austriak do końca tego tygodnia ma czas by poinformować PZN, czy od nowego sezonu obejmie kadrę juniorów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Joanna Jędrzejczyk i jej nowa pasja. Nie zgadniesz, co kupiła
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: Odetchnął pan z ulgą, że ten sezon się już skończył?
Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego: Trochę tak. Chcieliśmy decyzje personalne podjąć jeszcze teraz, przed ostatnim konkursem sezonu, by nie było żadnych nieporozumień. Trener Maciusiak chce zacząć przygotowania do nowego sezonu już w połowie kwietnia, dlatego zależało nam na tym, żeby w ten okres skoczkowie i trenerzy weszli już z czystą głową.
Po ostatnim konkursie Aleksander Zniszczoł i Dawid Kubacki w ostrych słowach wypowiedzieli się o pracy z Thurnbichlerem. Główny przekaz był taki: dobrze się stało, że doszło do zmiany, a trener proponował za dużo zmian w ich skokach. Pan dostawał głosy od skoczków, że relacja zawodnicy-trener nie jest najlepsza?
Nie informowali mnie o szczegółach. Wiedziałem o drobnych nieporozumieniach. To jest takie trochę polskie. Wielokrotnie Thomas to zarzucał zawodnikom, że nie są w stanie osobiście mu powiedzieć swoich żali, tylko trzymają to w sobie, potem to narasta i wybucha. Z kolei chłopacy twierdzili dzisiaj, że zgłaszali swoje uwagi, ale było to ignorowane.
Ciężko było tej grupie się dogadać. W pierwszym roku w stu procentach się podporządkowali, a później było coraz gorzej. Już pod koniec poprzedniego sezonu rozmawiałem z bardziej doświadczonymi skoczkami. Oni porozmawiali szczerze z Thomasem i przekazali mi, że chcą dać mu jeszcze jedną szansę, z wyjątkiem Kamila, który chciał mieć swój sztab.
Kubacki i Żyła mieli trenować bardziej indywidualnie?
Tak. Taką mieli prośbę do trenera. Byłem przekonany, że wszystko jest poukładane. Latem miałem sygnały, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Alex Stoeckl (były dyrektor sportowy kadry - przyp. red.) później mnie uspokajał, mówił, że potrzeba czasu. Okazało się jednak, że coś nie grało. Nie odstawaliśmy tylko sprzętowo. Po prostu skoczkowie nie ufali Thomasowi.
Kiedy zaczął pan rozmawiać z trenerem Thurnbichlerem o przyszłości?
Spotkaliśmy się około dwóch tygodni temu. Już wtedy stwierdził, że z tymi najstarszymi skoczkami nie jest w stanie się dogadać. Oni mają swoją wizję, chcą skakać po swojemu i nie jest w stanie przekonać ich do swoich, bardziej nowoczesnych, podążających za światem, metod. Thomas mówił mi, że jeśli nie będą podążać za światem, to ciężko będzie osiągać im dobre wyniki.
Generalnie w kadrze iskrzyło i Thomas przekazał mi, że jeśli zostanie, to nie chciałby dalej pracować z najbardziej doświadczonymi zawodnikami. Chciał się skupić na Pawle i młodszych skoczkach. Trzon tej kadry stanowią jednak zawodnicy po trzydziestce.
Przekazał pan te informacje zarządowi. Jaka była reakcja?
Zdecydowaliśmy, że zaproponujemy Thomasowi poprowadzenie kadry juniorów. Do tej grupy mógł dołączyć Paweł Wąsek, dostał taką propozycję. Sam Paweł uznał jednak, że chce trenować dalej w głównej grupie, z pozostałymi kadrowiczami. Wówczas decyzja zarządu była jasna: zmieniamy głównego trenera, a Thomas dostanie propozycję objęcia kadry juniorów. To była trudna decyzja, ale trzeba było ją podjąć.
Z Maciejem Maciusiakiem rozmawiał pan jeszcze przed Planicą?
Tak. Zapytałem najpierw, czy gdybyśmy nie dogadali się z Thomasem, to czy jest gotowy przejąć kadrę? Był zaskoczony, ale wyraził taką gotowość. Jestem przekonany, że sobie poradzi. Ma wsparcie całego zarządu PZN. Do tego sam Thomas przekazał mi, że jeśli nie on będzie dalej pracować z kadrą, to tylko Maciek może w tym momencie sprostać temu zadaniu. Widział jego pracę, jak dogadywał się ze skoczkami.
Najważniejsze, że trenerzy nie mają do siebie żalu. Wierzę, że Thomas zostanie w Polsce i zacznie z nami nowy etap, gdzie skupi się na młodych skoczkach. I tak naprawdę było to już wcześniej jego zadanie, ale w Polsce jest o to ciężko, bo od razu pojawiły się pretensje, że brakuje wyników u tych najstarszych. Nam jest bardzo ciężko dogodzić.
Thurnbichler chce rzeczywiście zostać w Polsce, czy tylko grzecznościowo poinformował, że potrzebuje kilka dni do namysłu?
Jak rozmawialiśmy w Krakowie, to bardzo dużo dopytywał o nowe stanowisko: jaki budżet, kto byłby w jego grupie. Wywnioskowałem, że był zainteresowany ofertą, tylko potrzebuje czasu. W Planicy zaczął się jednak trochę odsuwać w cień. Oczywiście nadal profesjonalnie zajmował się drużyną do samego końca, uczestniczył w każdej rozgrzewce, przekazywał uwagi i analizy. Był jednak wycofany, więc nie jestem pewien czy zostanie.
Wierzę jednak, że po tygodniu, w którym całkowicie odetnie się od skoków i porozmawia z rodziną jakby to miało wyglądać, zgodzi się. Jestem cały czas optymistycznie nastawiony, że Thomas zostanie z nami. Jestem przekonany, że w przeciągu od czterech do sześciu lat zobaczymy bardzo dobre efekty jego pracy z juniorami, o ile zgodzi się zostać.
Trener Maciusiak będzie bardziej niż Thomas Thurnbichler współpracował ze sztabem Kamila Stocha, przede wszystkim z trenerem Doleżalem?
Tak. Rozmawiali już ze sobą. Kamil i Michał poinformowali mnie, że Thomas wycofał się z kilku ich wspólnych ustaleń. Sam Michał zadeklarował, że chętnie pomoże Maćkowi, że będzie współpracował z główną kadrą także w kwestii kombinezonów. Maciek zgodził się także na to, że Michał będzie mógł być w wieży trenerskiej podczas zawodów, że będą wymieniali się uwagami.
Poza tym sam Michał i Kamil mówili mi, że brakowało im większej współpracy z grupą. Kilka treningów indywidualnie jest w porządku, ale jednak nawet tak utytułowany i doświadczony zawodnik potrzebuje treningów w grupie. Wówczas może się porównać z innymi, spędzić czas z kolegami. Ucieszyłem się, że te grupy zbliżą się i będą częściej trenować. Będą się trenerzy bardzo dobrze uzupełniać i do igrzysk zdążą przygotować dobrze swoich podopiecznych.
Przed trenerem Maciusiakiem został postawiony cel: medal igrzysk olimpijskich?
To nie tylko przed Maćkiem. Każdy sportowiec jedzie na igrzyska po medale. Wierzę, że wrócą do takiej dyspozycji, by walczyć jak równy z równym z najlepszymi i wygrywać.
Zupełnie ucichł temat oszustw Norwegów. Czy FIS coś nadal robi, by wyjaśnić aferę?
Dla mnie to trochę śmiech na sali. Nie dostaliśmy w Planicy praktycznie żadnych nowych informacji. Rozmawiałem chwilę z Sandro Pertile, który przekazał mi, że zajmą się tą sprawą po sezonie. Powołana jest niby komisja, ale na razie nie znamy efektów jej pracy.
W połowie kwietnia będzie komisja sprzętowa w Pradze i może wtedy dowiemy się więcej. Było spotkanie skoczków z przedstawicielami FIS i pojawiło się wiele dyskusji. Z przedstawicielami spotkali się też trenerzy. Szkoleniowcy nie chcieli jednak za bardzo się odzywać i nie przedstawili pomysłów, co zrobić.
Jeśli teraz FIS coś z tymi nie zrobi, to właściwie wszyscy o temacie zapomną.
Tak. Teraz jest najwyższy czas, żeby to wyjaśnić i przeprowadzić rewolucję w skokach. Jeśli FIS nie wykorzysta tego okresu, to obawiam się, że wrócimy do punktu wyjścia. Boję się, że Norwegowie zostaną odwieszeni i sprawa zostanie zakończona. Dalej uważam, że problem nie tylko tkwił w sznurkach, że chipy kombinezonów były dublowane. Jeśli tutaj FIS czegoś nie zmieni, to nie będzie to dobre dla dyscypliny.
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty
Nie potrafisz sprawnie zarządzać PZN..masz tylko w głowie kasę..Jesteś niesamowicie chytry i pusty jak dzban:((
Już twoje starty w Safarii z czego śmiała się ca Czytaj całość