Najwięcej, bo po siedmiu skoczków na pucharowy weekend do Włoch zabrać mogą Norwegowie, Niemcy i Austriacy, a więc nacje, które najbardziej dominują w tym sezonie na skoczniach świata. O jednego zawodnika mniej wystawić mogą Japończycy, Słoweńcy i właśnie Polacy. Biało-czerwoni zyskali dodatkowe miejsce przede wszystkim za sprawą awansu do najlepszej "55" rankingu WRL Tomasza Byrta. Niezwykle blisko tej czołowej grupy jest obecnie doskonale spisujący się w ostatnim czasie - Aleksander Zniszczoł.
Czterech swoich podopiecznych w zmaganiach najwyższej rangi mają prawo zgłosić trenerzy Rosjan, Czechów, Włochów oraz będących w głębokim kryzysie Finów. Z kolei z trzech skoczków skorzystać mogą szkoleniowcy Bułgarów, Szwajcarów i Francuzów. Pozostałe kraje, regularnie uczestniczące w Pucharze Świata, takie jak Ukraina, Korea, Estonia, czy Kazachstan mogą mieć zaledwie po dwóch swoich przedstawicieli.
Na gorsze dla Polski zmieniła się natomiast sytuacja w drugiej lidze - tam nasza dotychczasowa kwota zmalała do sześciu. Po ośmiu zawodników mogą wystawić Austriacy, Norwegowie, Niemcy i rewelacyjnie prezentujący się w Pucharze Kontynentalnym - Słoweńcy.
Warto zaznaczyć, że biało-czerwoni po raz kolejny nie skorzystają w pełni z przysługującej im kwoty na konkursy PŚ. W najbliższy weekend w Predazzo zamiast sześciu, będziemy mogli obejrzeć tylko czterech naszych rodaków. Łukasz Kruczek postanowił, że w słonecznej Italii rywalizować będą Maciej Kot, Piotr Żyła, Krzysztof Miętus i Kamil Stoch.