Symboliczne pożegnanie legendy

Martin Schmitt to ostatni reprezentant Niemiec, który zdobył Puchar Świata w skokach narciarskich. Mimo wielkich tradycji od kilkunastu lat nasi zachodni sąsiedzi nie mają dla niego godnego następcy.

Pierwszy konkurs w Willingen miał historyczne znaczenie. Co prawda Martin Schmitt nie zdecydował się na udział w rywalizacji, ale mimo to przez chwilę był głównym aktorem tego wydarzenia. W przerwie między seriami publiczność na Mühlenkopfschanze skupiona była właśnie na nim.

Dwukrotny zdobywca Pucharu Świata w skokach narciarskich pojawił się w centralnym punkcie i przemówił do fanów. - Siedząc w pokoju, przeanalizowałem jak układał się dla mnie ten sezon. Doszedłem do wniosku, że czas zakończyć karierę. To oczywiście nie spadło na mnie tak łatwo, bo przecież ten sport był całym moim życiem. Żyłem i nadal żyję dla tej dyscypliny. W mojej karierze było wiele wzlotów i upadków, ale z perspektywy czasu z pewnością jestem dumny z tego, co udało mi się osiągnąć.

Stojący obok niego trener reprezentacji Niemiec również zabrał głos. - Mogę powiedzieć tylko jedno słowo: dziękuję! Walczyłeś do ostatniego dnia, co zrobiło na mnie wielkie wrażenie - wyznał Werner Schuster.

Rzecz jasna Schmitt jest idolem swoich młodszych kolegów. - To dzięki Martinowi zacząłem mieć "fazę" na skoki narciarskie. Miałem wtedy sześć lat. Szkoda, że kończy karierę, ale on już wiele zrobił. Teraz zaczyna się dla niego nowe życie - powiedział Andreas Wellinger.

Czy utytułowany zawodnik ma szansę na to, by pozostać przy skokach? - Dla sportowca jego klasy zawsze będziemy mieć otwarte drzwi. Jeśli będzie chciał to wspólnie omówimy naszą przyszłość - zdradził prezes niemieckiej federacji, Franz Steinle.

Źródło artykułu: