Postawa Phillipa Sjoeena była bezsprzecznie największym zaskoczeniem tegorocznej edycji letniej Grand Prix. Reprezentant Norwegii nigdy dotąd nie startował choćby w kwalifikacjach do jakiegokolwiek konkursu Pucharu Świata, a tymczasem latem dwukrotnie triumfował w Hakubie, był drugi na olimpijskiej skoczni w Courchevel i trzeci w Ałmatach. Łącznie w klasyfikacji generalnej Grand Prix zajął drugie miejsce, przez pewien czas będąc nawet liderem całego cyklu.
[ad=rectangle]
Teraz Sjoeen, który w Wigilię skończy 19 lat, a w weekend zadebiutuje w Pucharze Świata, deklaruje jednoznacznie i bardzo ambitnie - celem jest zwycięstwo w najbliższej edycji Turnieju Czterech Skoczni. - Uważam, że to właśnie te zawody są czymś największym, co może wygrać skoczek narciarski. Przed rokiem znikąd pojawił się Thomas Diethart i zwyciężył, choć przedtem nikt by w to nie uwierzył. Tej zimy chcę powtórzyć jego osiągnięcie. Turniej Czterech Skoczni to mój konkretny cel - powiedział Sjoeen.
Co ciekawe, młody Norweg formalnie cały czas jest poza pierwszą reprezentacją swojego kraju, gdyż podział na poszczególne grupy i kadry miał miejsce jeszcze przed letnią Grand Prix. Sjoeen ćwiczy więc w znacznej mierze niezależnie od zawodników takich jak Anders Bardal czy Anders Jacobsen, ale jest w stałym kontakcie z trenerem reprezentacji Alexandrem Stoecklem, który udziela mu rad i wskazówek dotyczących zajęć. - Bycie w pierwszej kadrze na pewno dałoby wiele jeśli chodzi o stronę finansową i wygodę treningów, ale to nie jest mój główny cel. Mam nadzieję, że znajdę się w zespole na konkursy w Klingenthal. Wiem, że poziom norweskich skoków jest wysoki, dlatego muszę pokazać się z dobrej strony - powiedział Phillip Sjoeen.