W 2012 roku Rune Velta niespodziewanie był drugi w pamiętnych mistrzostwach świata w lotach w Vikersund. Ale paradoksalnie ten sukces prędko stał się największym sportowym dramatem Norwega i jego goryczą. Do złota zabrakło zaledwie trzech punktów, na co wpływ miało klapnięcie na dwie nogi przy lądowaniu zamiast telemarku. - Wciąż męczy mnie, że traciłem wtedy tamto zwycięstwo. Długo myślałem, że już nigdy nie będę tak blisko złota jak wtedy w Vikersund - nie kryje Velta. - Po Vikersund było dla mnie jasne, że nigdy więcej nie mogę przegrać przez złe lądowanie. Wydaje mi się, że od tamtej pory dbałem o to żeby było ono udane w każdym treningowym skoku. W sobotę wygrałem właśnie dzięki temu, że miałem lepsze lądowanie niż Severin Freund. To jak rodzaj rewanżu za Vikersund. To był niezwykle zacięty konkurs.
[ad=rectangle]
Na koniec zeszłego sezonu Velta odbył rozmowę z trenerem Alexandrem Stoecklem. Skoczek czuł, że potrzebuje czegoś więcej i że najlepszym rozwiązaniem będą dla niego dodatkowe konsultacje ze strony kogoś trzeciego, rodzaj indywidualnej współpracy z trenerem, który będzie z nim cały czas w Oslo. Szkoleniowców ostatecznie było nawet więcej niż planował (Magnus Brevig, Roy Erland Myrdal, Claude Lebreux), ale w obecnym sezonie długo nie przynosiło to wielkich efektów.
W Falun przyszedł jednak przełom. 25-latek z Lommedalen, niewielkiej osady dwadzieścia kilometrów od Oslo, niespodziewanie został mistrzem świata na normalnej skoczni. - Największa radość przyszła gdy w końcu wyświetliły się wyniki. Rzadko płaczę, ale gdy stanąłem twarzą w twarz z tymi, którzy mi pomogli... Czasu na świętowanie nie było, bo mistrzostwa trwają. Dostałem jednak wiele gratulacji, w tym od króla Norwegii.
Teraz Velta stoi przed szansą na kolejny triumf, tym razem w czwartkowych zawodach na dużej skoczni. Na jednym z treningów uzyskał co prawda 114,5 metra, ale szybko zaczął lądować znacznie dalej. - Byłem jeszcze niezbyt pewny obiektu, skakałem nie na pełnię swych możliwości. Wyspałem się jednak i jestem znów gotów. Organizm czuje się jak należy i jestem blisko najlepszej formy. W środowych kwalifikacjach Velta ponownie latał genialnie - skokiem na 135 metr wyrównał rekord skoczni, tym razem bez ... telemarku. - To nie była oceniana seria, a ja jeszcze tak daleko nie lądowałem na tej skoczni - tłumaczy odejście od swojej zasady dbania o lądowanie w każdej próbie.
Zapoznanie wypadło jednak na tyle dobrze, że bez problemu można wyobrazić sobie Norwega skaczącego w zawodach równie daleko, ale już z telemarkiem. - Jestem w formie mojego życia. Wyniki z Falun to pokazują. Technika jest dobra, pewność siebie stopniowo stale rośnie. Wiara w to co robię jest większa niż kiedykolwiek - deklaruje Velta.
W jego ojczyźnie panuje przekonanie, że w czwartek 25-latek jest w stanie wygrać po raz drugi. - Wygląda na to, że nikt go nie zatrzyma. To coś wspaniałego. Musi cieszyć się każdą sekundą, a dokona czegoś niewiarygodnie wielkiego - mówi były rekordzista świata w długości lotu Johan Remen Evensen. Do tej pory tylko Bjoern Wirkola, Garri Napałkow i Adam Małysz zdobywali dwa złote medale w obydwu konkursach indywidualnych na jednych mistrzostwach świata. Rune Velta staje przed szansą na wpisanie się do historii jako czwarty zawodnik, który tego dokona. On sam myśli o nieco innym celu - cztery medale w czterech konkurencjach, niezależnie od ich koloru. - Byłoby wspaniale zdobyć medale we wszystkich konkursach. Niewielu skoczków to osiągnęło - marzy Norweg. Na razie ma złoto z K90 i srebro z konkursu mikstów.