Medal Stocha? Jestem ostrożny, bo wiatr... - rozmowa z Markiem Siderkiem

Dyrektor sportowy PZN ma dokładne wyliczenia matematyczne, które pokazują, jak ważne podczas zawodów na skoczni HS134 będą warunki atmosferyczne. Minimalna różnica w wietrze może...

Od kilku dni zacieramy ręce na samą myśl o konkursie na dużej skoczni podczas mistrzostw świata, które trwają w szwedzkim Falun. Wyniki poszczególnych treningów oraz kwalifikacji pokazują jasno, że ten obiekt naszym reprezentantom po prostu "leży". Liderom naszej kadry, Kamilowi Stochowi oraz Piotrowi Żyle, udało się nawet oddać fenomenalne skoki. Skoki, które pokazały, że stać ich na realną walkę o medal.

- A ja będę ostrożny - Marek Siderek, dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego, w taki sposób rozpoczął z nami rozmowę.
[ad=rectangle]

Marek Bobakowski: Dlaczego? Przecież ostatnie wyniki wlały sporo optymizmu w serca polskich kibiców.
 
Marek Siderek: Z jednej z konferencji zorganizowanej przez międzynarodową federację przywiozłem obliczenia dotyczące tego większego obiektu w Falun. Wynika z nich jasno, że przy jednakowych założeniach prędkości na progu, siły odbicia, itp. lekka różnica w wietrze może zadecydować np. o miejscu na podium. Konkretnie… Jeżeli zawodnik A dostanie podmuch pod narty o sile 1 m/s, a skoczek B będzie leciał w ciszy, to ten pierwszy wyląduje 12-15 metrów dalej, co może mu dać nawet 27 punktów przewagi. Bardzo dużo!

- Rozumiem, że system bonusów nie jest w stanie wyrównać szans.

- Ten system działa na podstawie ogólnego algorytmu dla wszystkich skoczni. FIS stara się go lekko modyfikować pod każdą skocznię, ale nie ma szans, aby do zera zniwelować wpływ wiatru na ostateczną klasyfikację. Tak czy siak, trzymajmy kciuki, aby Polakom wiało pod narty.

[b]

- Co wtedy? Medal?[/b]

- Gdyby całej piątce udało się awansować do II serii, to już byłby świetny wynik. Co do medalu... Oczywiście, że liczę na Kamila, czy Piotrka. Jak powiedziałem na początku, jestem ostrożny, ale z optymizmem czekam na konkurs.

- Stoch odpuścił środowe kwalifikacje. Słusznie?

- Słusznie. Na treningach pokazał, że na tym obiekcie czuje się świetnie, więc miał prawo do takiej decyzji. Jeden skok więcej lub mniej nic już nie zmieni.

- W porównaniu do tego mniejszego obiektu rzeczywiście widać, że nie tylko Stoch, ale wszyscy Polacy czują się lepiej.

- Trzy treningi to za mało, aby dostosować się do skoczni HS 100. To specyficzny obiekt, który trzeba dobrze wyczuć. Niestety, nie mieliśmy na to tyle czasu, ile byśmy chcieli.

- Mówi pan o komplecie Polaków w II serii konkursu indywidualnego. Gdyby to się udało, to będziemy jednym z głównych faworytów podczas zawodów drużynowych. Zgadza się?

- Oprócz szczęścia związanego z wiatrem, o którym mówiłem w przypadku rywalizacji indywidualnej, w "drużynówce" potrzebujemy jeszcze jednej rzeczy. Ośmiu perfekcyjnych skoków. Nie może być sytuacji, że któryś z naszych reprezentantów "pęknie". Planem minimum dla naszego zespołu jest miejsce w pierwszej szóstce.

Dzisiaj czekają nas jeszcze emocje związane ze sztafetą 4x5 km. Nasze zawodniczki nieśmiało mówią o medalu, Justyna Kowalczyk, która mocniej stąpa po ziemi, przekonuje o miejsce w pierwszej ósemce. Do której wizji jest panu bliżej?

- Rzeczywiście, sztafeta otrzymała od PZN zadanie zajęcia miejsce w pierwszej ósemce. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, co się dzieje w Falun. Zmienne warunki atmosferyczne powodują, że wiele będzie zależało od trafienia ze smarami. Serwismeni mają znowu bardzo trudno zadanie. Kto wie… Może uśmiechnie się do nas szczęście.

Źródło artykułu: