Horror na skoczni Kulm. Trzydzieści lat od pamiętnych MŚ w lotach narciarskich

Tragedia Lukasa Muellera sprawiła, że o skoczni Kulm znów zrobiło się głośno w kontekście nieszczęśliwego wypadku. W 1986 roku odbyły się tam już MŚ w lotach, które przeszły do historii jako wyjątkowo ponure i pełne przerażających wypadków.

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński
PAP/EPA / EXPA/JFK

Przez blisko trzy dekady na Kulm w Tauplitz/Bad Mitterndorf było stosunkowo bezpiecznie. 2014 rok przyniósł jednak wypadek Thomasa Morgensterna, po którym Austriak nie wrócił już do wielkiej formy i wkrótce zakończył karierę. W środę życiowe nieszczęście spotkało tam Lukasa Muellera, którego czeka długa walka o powrót do pełnej sprawności. Dwa ciężkie wypadki na przestrzeni dwóch lat kalendarzowych to jak powtórne obudzenie się demonów lat osiemdziesiątych, gdy loty narciarskie były znacznie bardziej niebezpieczne niż obecnie.

Konkursy grozy na mamucich obiektach zdarzały się wówczas często. Skoczkowie uzyskiwali na progu znacznie większe prędkości niż obecnie, a po wybiciu się lecieli o kilka metrów wyżej. Styl paralelny był dodatkowo trudniejszy i bardziej niebezpieczny niż styl V. Błąd zawodnika lub mocniejszy powiew wiatru były prostą receptą na ciężkie wypadki. Nie inaczej było podczas mistrzostw świata w lotach, m.in. w Harrachovie w 1983 roku.

W najbardziej ponury sposób w historii zapisały się jednak mistrzostwa na skoczni Kulm, tej samej, na której skoczkowie rywalizują o medale i tytuły najlepszych lotników w bieżącym sezonie. Rywalizacja w 1986 roku toczyła się w trudnych warunkach atmosferycznych. Silne podmuchy wiatru zaowocowały siedmioma poważnymi wypadkami, w tym szczególnie trzema, które na długo zapadły w pamięci widzów.

Horror rozpoczął się drugiego dnia mistrzostw, już w pierwszej z trzech zaplanowanych serii. Ulf Findeisen bardzo wysoko wybił się z progu, ale po chwili jego prawą nartę pociągnęło w dół. Niemiec nie miał szans na uratowanie sytuacji i jak kamień spadł na ziemię uderzając w zeskok. Kolejne sekundy to cała seria kolejnych obić ciała skoczka - utraciwszy natychmiast przytomność bezwładnie zsuwał się na dół zeskoku. Na domiar złego osoby funkcyjne momentalnie odwróciły Findeisena z brzucha na plecy, nie bacząc na ewentualne urazy kręgosłupa.

U Niemca została zatrzymana akcja serca. Walkę o życie udało się jednak wygrać - reanimacja przyniosła pożądany skutek. Findeisen przeżył. Pozostałe urazy, jak wstrząs mózgu i złamanie żeber, były już w tej sytuacji mniej groźne.

Wkrótce później, również w pierwszej serii, kontrolę nad lotem tuż po wyjściu z progu stracił Masahiro Akimoto. Japończyk próbował ratować się przed upadkiem, ale zaowocowało to obróceniem się w powietrzu i uderzeniem plecami o zeskok. Akimoto i tak miał szczęście - skończyło się "tylko" na wstrząsie mózgu i połamanej nodze.

Najgorzej mistrzostwa zakończyły się dla Rolfa Aage Berga. Norweg cudem uratował się w pierwszej serii. W drugiej kolejce szczęścia już zabrakło i Berg był kolejnym, który spadł z Kulm. Norweg nie stracił przytomności, ale czas pokazał, że długofalowo właśnie jego urazy były najgorsze - dwunastoprocentowy stały uszczerbek na zdrowiu sprawił, że Berg nie wrócił do pełnej sprawności.

Mimo wiatru i serii groźnych wypadków mistrzostwa dociągnięto do końca. Nie wszyscy skoczkowie ukończyli konkurencję - niektórzy wycofali się nie chcąc uczestniczyć w loterii, w której stawką było zdrowie i życie. Wielu byłych zawodników, w tym takie gwiazdy jak Matti Nykanen i Jens Weissflog, stwierdziło niedawno, że mistrzostwa świata na Kulm są dla nich jednymi z najgorszych wspomnień z okresu ich karier. Obydwaj uniknęli wypadków, ale byli świadomi tego, co stało się ich kolegom ze skoczni. Także Kari Ylianttila, ówczesny trener Finów, nie kryje, że bardzo źle wspomina zawody, które przyniosły tyle nieszczęść.

Od tamtej pory minęło trzydzieści lat. Już w latach dziewięćdziesiątych loty były inne - zadbano o bezpieczeństwo, skoczkowie przestali wybijać się tak wysoko jak wcześniej, a styl V pozwolił na uzyskiwanie mniej ryzykownej pozycji w locie. Bardzo długo wydawało się, że choć wypadków w pełni uniknąć się nie da, to jednak zawody z 1986 roku pozostaną już tylko ponurym wspomnieniach. Niestety, tragedia Lukasa Muellera sprawiła, że o Kulm znów mówi się w kontekście czyjegoś nieszczęścia. Co gorsza, wiele wskazuje na to, że młody Austriak w wyniku swojego upadku został poszkodowany bardziej niż jego poprzednicy startujący trzy dekady temu, bo czeka go walka o to, by w ogóle mógł chodzić.

Zobacz także: Szczere wyznanie Kubackiego: byłem zaskoczony, dało mi to kopa w d... 



Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×