Choć zdawałoby się, że mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym dopiero się rozpoczęły, tak naprawdę większość konkurencji jest już za nami. W skokach narciarskich wyłoniono już zwycięzców konkursów indywidualnych na normalnej i dużej skoczni. Odbył się także konkurs mieszany, w którym niestety nie wzięli udziału Polacy.
Dotychczas największe emocje polscy kibice przeżywali podczas czwartkowych zawodów indywidualnych na skoczni o punkcie K-130. Wszystko za sprawą Piotra Żyły, który po porywającej końcówce drugiej serii został brązowym medalistą. Nasz reprezentant nie krył łez i głębokiego wzruszenia. Brązowy krążek zadedykował swoim dzieciom.
W sobotę serca Polaków mogą znów mocniej zabić. Odbywa się wtedy bowiem konkurs drużynowy, w którym nasi reprezentanci mają realne szanse na medal. Co więcej - są wymieniani w gronie faworytów do złota. Warto dodać, że po podsumowaniu indywidualnych wyników skoczków osiągniętych w czwartkowym konkursie, na najwyższym stopniu podium stanęliby właśnie Polacy. Biało-Czerwoni muszą jednak zachować czujność, ponieważ po piętach depczą im Norwegowie - ich strata do naszych reprezentantów wyniosła 6,1 punktu.
W piątek na skoczni w Lahti odbyły się dwie serie treningowe. Stefan Horngacher zadecydował, że udział weźmie w nich tylko dwóch jego podopiecznych - Jan Ziobro i Stefan Hula. O ile ten pierwszy poradził sobie całkiem dobrze (zajął 6. oraz 8. miejsce), nieco słabiej spisał się Hula. Polak był dwukrotnie 17. Należy jednak dodać, że w treningach wystartowali głównie ci zawodnicy, którzy walczyli o znalezienie się w składzie drużyny startującej w sobotę.
Polski team, który w Finlandii powalczy o medale, jest identyczny do tego, któremu mogliśmy już kibicować podczas Pucharu Świata w Willingen i Klingenthal. Oznacza to, że w sobotę na belce startowej zobaczymy Kamila Stocha, Piotra Żyłę, Macieja Kota i Dawida Kubackiego. Oprócz Polaków w zawodach weźmie udział aż jedenaście drużyn, z których najgroźniejsza dla Biało-Czerwonych będzie z pewnością ta z Norwegii, Austrii oraz Niemiec.
ZOBACZ WIDEO Simon Ammann: Polski zespół wie, jak smakuje smak zwycięstwa