Historia jest bajkowa, bo właśnie wujek kupił Pilchowi pierwsze narty. To był upominek pod choinkę. Siostrzeniec odpłacił się dekadę później. 17-latek okiełznał dmący w plecy wiatr i wygrał konkurs Pucharu Kontynentalnego w Whistler. Tam, gdzie kiedyś Małysz wyrwał olimpijskie srebro.
To był trzeci w życiu występ Pilcha w Pucharze Kontynentalnym. Wcześniej dwa razy sprawdził się w Zakopanem, kończąc zawody na pierwszej serii. Nie minęło kilka miesięcy, a wskoczył do wyższej ligi. Dzień po wygranej był siódmy i po pierwszym weekendzie PK przewodzi klasyfikacji generalnej.
Z łopatą na skocznię
Pierwszy obiekt treningowy Pilch wybudował sobie sam. Jan Szturc, wychowawca Małysza i jeden z pierwszych trenerów młodego skoczka, widział to na własne oczy.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: uczta dla oczu. Michał Jurecki z golem sezonu!
- Mieli po pięć czy sześć lat. Razem z kolegami wzięli łopaty i zaczęli kopać. Przygotowali rozbieg, powbijali w śnieg metalowe słupki i poprzeczki. Były też oczywiście oznaczenia, punkt "K". Na tej pierwszej skoczni w okolicach piątego-szóstego metra. Później nawet na dziesiątym - wspomina. - Obserwowałem to wszystko z własnego podwórka. W tym samym miejscu swoją pierwszą skocznię robił Małysz.
Pierwszym trenerem Pilcha był Wojciech Tajner, który opiekował się nim w WSS-ie Wisła najmłodszymi skoczkami. Potem trafił pod skrzydła Szturca, Rafała Śliża, Sławomira Hankusa ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Aż wreszcie jego talent przejął w zarząd Maciej Maciusiak. Młodzian miał 15 lat.
"Każdy ma coś za uszami"
Pilch od małego dobrze jeździł na nartach. A to pomagało trenerom.
- Już jako dziecko wybijał się na tle rówieśników - podkreśla Szturc. - Szybko przyswajał sobie abecadło skoków narciarskich, nie zniechęcały go choroby ani kontuzje. Wiadomo, że młodzi mają mnóstwo pomysłów i on także miał swoje za uszami, ale ja pamiętam go jako pozytywnego i wrażliwego chłopaka. Poza tym, jeżeli tylko coś przeskrobał, zawsze mówiłem mu: "kurczę, bierz przykład z wujka, musisz iść w jego ślady!". I działało.
Tego, że piętno Małysza przeszkodzi Pilchowi w sportowym rozwoju, nasz rozmówca się nie boi. - To go jeszcze bardziej napędza. Jest na tyle świadomy i odporny, że powinien sobie poradzić. O jego mocnej psychice świadczy wygrany konkurs Pucharu Kontynentalnego, kiedy musiał bronić prowadzenia w pierwszej serii - mówi.
Rodzina gwiazd
Pilch w rodzinie ma więcej znanych osobistości. Kuzynka jego mamy jest żoną Piotra Żyły. Brązowy medalista mistrzostw świata z Lahti także młodego skoczka chwali. - Młody, zdolny, pracowity - wymienia jednym tchem przed kamerą TVP Sport.
17-latek w lutym był o krok od brązowego medalu mistrzostw świata juniorów w drużynie, zdobycie miejsca na podium Biało-Czerwonym uniemożliwił upadek Dominika Kastelika. Indywidualnie Pilch był dwudziesty piąty. Dostanie szansę do poprawki, bo wiek juniora dopiero zaczyna.
Walka o Turniej Czterech Skoczni
Na kolejne zawody PK, do Finlandii, Pilch jedzie nie tylko po obronę żółtej koszulki. Jeżeli utrzyma się na podium klasyfikacji generalnej, powiększy Polsce kwotę startową na kolejny period PŚ. I być może zapewni sobie miejsce w kadrze A na Turniej Czterech Skoczni.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" deklaracji w sprawie młodego skoczka składać nie chce. - O tym, kto pojedzie na tę imprezę, zadecydują trenerzy, ale jeżeli Tomek będzie tak skakał i wywalczy dodatkowe miejsce, jest duża szansa, że dostanie powołanie na tę imprezę - mówi.
A sam zainteresowany, jak wujek, skupia się tylko na najbliższym skoku. I zapowiada, że w Finlandii chce po prostu zrobić swoje.
Autor na Twitterze:
Jest film "Mąż swojej żony"