66. TCS: przestroga dla Stocha. Dwa zwycięstwa nie oznaczają jeszcze triumfu

Getty Images / Stanko Gruden / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Getty Images / Stanko Gruden / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Po zwycięstwach w Oberstdorfie i Ga-Pa Kamil Stoch zdecydowanie prowadzi w 66. Turnieju Czterech Skoczni. Przykład Andersa Jacobsena z 2013 roku pokazuje jednak, że taki początek nie gwarantuje jeszcze zwycięstwa.

Norweg, obecnie już na sportowej emeryturze, był bliski zwycięstwa w niemiecko-austriackich zawodach w sezonie 2012/2013. Ostatecznie zajął jednak w turnieju 2. miejsce, a na półmetku rywalizacji był w identycznej sytuacji jak obecnie Kamil Stoch.

Po triumfach w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen Anders Jacobsen prowadził w turnieju z przewagą 12,5 punktu nad drugim Austriakiem Gregorem Schlierenzauerem. Media, podobnie jak teraz w przypadku Stocha, zaczęły już zastanawiać się czy Norweg jest w stanie powtórzyć sukces z 2002 roku Svena Hannawalda i tak jak Niemiec wygrać wszystkie cztery konkursy turnieju.

Tak się jednak nie stało. Zadecydował o tym konkurs w Innsbrucku, po którym reprezentant Skandynawii stracił prowadzenie w zawodach na rzecz Gregora Schlierenzauera i nie odzyskał go już do końca rywalizacji (triumfował Austriak). W zawodach na Bergisel Jacobsen zajął 7. miejsce, a obrazki z tego konkursu do dnia dzisiejszego wielu polskich kibiców ma przed oczami.

Po pierwszej serii Norweg zajmował 3. miejsce, ale z ponad 10 punktową stratą do prowadzącego Schlierenzauera. Tym sam podopieczny Alexandra Stoeckla zdawał sobie sprawę, że prowadzenie w całym turnieju wymyka mu się z rąk i w finale musiał zaatakować. Niestety dla niego, przedobrzył. Skok zakończył na 117,5 metra, co oznaczał jedno - spadek w klasyfikacji zawodów. Norweg po swojej próbie był bardzo zdenerwowany, bowiem odepchnął kamerę, która pokazywała jego reakcje. Chwilę później zachował się jednak z dużą klasą.

Po skoku Jacobsena w konkursie prowadził Stoch, który był już pewny podium. Norweg podszedł do Polaka i pogratulował mu. Obaj chwilę porozmawiali, a Stoch objął swojego rywala, poklepał po plecach i starał się pocieszyć.

Ostatecznie w tych zawodach ówczesny podopieczny Łukasza Kruczka zajął 2. miejsce, przegrywając tylko ze Schlierenzauerem, który utrzymał prowadzenie w konkursie i został liderem 61. Turnieju Czterech Skoczni. W Bischofshofen Jacobsen robił co mógł, ale ostatecznie zajął 2. miejsce, tuż za Schlierenzauerem i taka też była końcowa kolejność niemiecko-austriackich zmagań w 2013 roku.

Tym samym, mimo że Stoch jest w znakomitej formie i stać go na komplet zwycięstw w 66. edycji turnieju, kibice i dziennikarze nie mogą być jeszcze niczego pewni. W Innsbrucku i Bischofshofen zdarzyć się może wiele, ale jedno jest pewne - emocji nie zabraknie. Konkurs na Bergisel zaplanowano na czwartek, 4 stycznia (14:00). Relacja na żywo oraz podsumowanie zmagań na WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Zaskakująca wypowiedź Macieja Kota. Stracił cierpliwość? Patryk Serwański: Siła tych słów mnie nie razi

Komentarze (4)
avatar
Darello
2.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zdecydowanie prowadzi? 11,8 pkt. Właściwie to już wygrał panie Łożyński!!! 
avatar
Gnet
2.01.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Największym przekrętem w drugiej serii zawodów jest podnoszenie belki. Ci gorsi skaczą po 10 metrów dalej a najlepsi hamują się by nie skakać na płaskim. Drugim przekrętem jest uzależnienie oce Czytaj całość
avatar
Kris73
2.01.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Te przestrogi to nie dla Stocha, ale dla dziennikarzy, którzy zaraz odlecą z tego pompowania baloników. Zapewne Stoch i jego trener dobrze zdają sobie sprawę z tego, że zwycięzce poznaje się po Czytaj całość
avatar
mektub
2.01.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Skocznia Bergisel należy do ulubionych Kamila I zawsze dobrze tam wypada. Poza tym skocznia to jest specyficzna i zwycięzcy zazwyczaj nie uzyskuja tam dużej przewagi punktowej nad reszta. Wszys Czytaj całość