Jeszcze przed weekendową rywalizacją w Planicy wydawało się, że 30-latek z Zębu o pierwszej w karierze małej Kryształowej Kuli za loty może zapomnieć. Po konkursach w Bad Mitterndorf i Vikersund trzykrotny mistrz olimpijski zamykał pierwszą dziesiątkę tego zestawienia, a do prowadzącego Andreasa Stjernena tracił aż 130 punktów.
Wystarczył jednak piątkowy konkurs w Planicy, by podopieczny Stefana Horngachera wrócił do gry. Stoch wygrał na słoweńskim mamucie, a Stjernen był dopiero ósmy. To właśnie w głównej mierze te rezultaty spowodowały, że trzykrotny mistrz olimpijski awansował na 3. miejsce w Pucharze Świata w lotach i przed nim są już tylko drugi Robert Johansson i cały czas prowadzący Stjernen.
Przed niedzielnymi zawodami lider ma 12 punktów przewagi nad Johanssonem i 62 "oczka" więcej od Kamila Stocha. Samo zwycięstwo polskiego mistrza, które jest bardzo realne, nie wystarczy mu jednak do wyprzedzania dwóch Norwegów. Polak znajdzie się przed nimi jeśli Johansson nie stanie na podium, a Stjernen zajmie maksymalnie 7. miejsce.
Jeśli Stoch w niedzielę zająłby 2. pozycję, to ta lokata również nie przekreśla jego szans na małą Kryształową Kulę. W przypadku takiego wyniku, Johansson musiałby być maksymalnie 9., a Stjernen 15., by to Polak mógł świętować triumf w Pucharze Świata w lotach. W przypadku 3. pozycji w niedzielę, Stoch nie ma żadnych szans na triumf w zestawieniu najlepszych lotników.
Biorąc pod uwagę piątkowe i sobotnie skoki Polaka i Norwegów na Letalnicy, można pokusić się o stwierdzenie, że w niedzielę najtrudniejszym warunkiem do spełnienia będzie brak Johanssona na podium. W piątek popularny wąsacz przegrał 3. miejsce minimalnie ze Stefanem Kraftem, a w sobotniej drużynówce, pod względem indywidualnym, miał drugi wynik. Z kolei Stjernen w Planicy skacze przeciętnie i w finałowych zawodach trudno będzie mu zająć lepsze niż 7. miejsce.
Początek finałowego konkursu sezonu 2017/2018 o 10:00. Godzinę wcześniej odbędzie się trening. Relacja na żywo oraz podsumowanie zmagań na WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: A tak prosiłem, żeby nie mówić o tym Kamilowi!