- Myślę, że to bardzo bezduszne. Nie pozwolę, żeby jeszcze kiedykolwiek się to powtórzyło. Po prostu mój kombinezon był za duży - powiedział Robert Johansson, a jego słowa cytuje między innymi dziennik "Dagbladet".
Sam skoczek nie był jedynym, który zabrał głos po dyskwalifikacji. Całą sytuację skomentował także były zawodnik, a obecnie telewizyjny ekspert Johan Remen Evensen.
- To już nie może się wydarzyć. To duży błąd - stwierdził były nieoficjalny rekordzista świata w długości lotu, ale Alexander Stoeckl, trener norweskiej reprezentacji, dla "NRK", dodał: - Byliśmy pewni, że mamy sprzęt w dopuszczalnych granicach. Tym razem jednak tak nie było.
- Nie może być nic gorszego niż fakt, że nie możemy w rywalizacji sportowej walczyć z innymi. To dla nas ciężki początek - to już z kolei słowa Clasa Brede Brathena, dyrektora sportowego norweskiej reprezentacji w skokach narciarskich.
Dyskwalifikacja Johanssona nie może jednak przesłonić obrazu jaki pozostawili w sobotę po sobie podopieczni Alexandra Stoeckla. A ten był nie najlepszy. Już w piątek Norwegowie nie skakali w Wiśle najlepiej. Tak naprawdę dobrze skoczył jedynie zdyskwalifikowany Robert Johansson (126,5 metra).
Daniel Andre Tande (119 metrów), Johann Andre Forfang (120 metrów) i Anders Fannemel (122,5 metra) jak na swoje możliwości skoczyli przeciętnie i dlatego - po wpadce kolegi - nie byli w stanie zagwarantować swojej kadrze przynajmniej awansu do finałowej serii.
Konkurs drużynowy PŚ w Wiśle wygrali Polacy przed Niemcami i Austrią. W niedzielę na skoczni narciarskiej im. Adama Małysza odbędą się zmagania indywidualne. Początek o 15:00.
ZOBACZ WIDEO Jakub Wolny pierwszy raz na podium w drużynie. "Słuchanie hymnu na podium to piękna sprawa"