Przed 67. edycją Turnieju Czterech Skoczni eksperci podkreślali, że to polscy skoczkowie będą najgroźniejszymi rywalami Ryoyu Kobayashiego w walce o trofeum. Dawid Kubacki spisuje się znakomicie, w klasyfikacji generalnej jest trzeci, ale do lidera z Japonii (zwycięzcy konkursów w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen) traci już 22,9 pkt.
Jedynym zawodnikiem, który depcze Kobayashiemu po piętach, jest Markus Eisenbichler. Niemiec w obu konkursach nieznacznie przegrał z Japończykiem. Na półmetku dzieli ich 2,3 pkt. Jak obliczyli dziennikarze "Bilda", to zaledwie 1 metr i 27 centymetrów!
"Eisi" przed austriacką częścią TCS ocenił swoje szanse na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. - Jeszcze wszystko jest możliwe. Mogę mieć tylko nadzieję, że on (Kobayashi - przyp. red.) popełni błąd albo że będę skakać jeszcze lepiej - powiedział w "Bildzie" wicelider klasyfikacji, który - co ciekawe - nigdy nie wygrał zawodów Pucharu Świata.
Trener reprezentacji Niemiec Werner Schuster jest pod wrażeniem występów Kobayashiego, ale także ma nadzieję na końcowy sukces swojego podopiecznego. - Kobayashi może wygrać wszystkie cztery konkursy, nie jest jednak bezbłędny. Walka o wygraną do końca będzie bardzo zacięta. Nie przypuszczam, żeby Kobayashi odskoczył w Innsbrucku. Markus lubi Innsbruck - podkreślił Schuster.
Niemcy czekają na zwycięstwo swojego skoczka w TCS od 2002 r. Ostatnim, który dokonał tej sztuki, był Sven Hannawald.
Środa jest dniem przerwy w Turnieju Czterech Skoczni. W czwartek odbędą się kwalifikacje przed piątkowym konkursem w Innsbrucku. Następnie skoczkowie przeniosą się do Bischofshofen, gdzie w niedzielę poznamy zwycięzcę imprezy.
ZOBACZ WIDEO: Konsekwencja Stocha kluczem do wielkich sukcesów. Dziennikarze zwrócili uwagę na jeden szczegół