Polacy w skokach narciarskich stali się potęgą, a wielka w tym zasługa Stefana Horngachera. Austriacki szkoleniowiec wprowadził wiele innowacyjnych metod w treningu, a dziś widzimy efekty jego wizji. Cały czas jednak dąży do perfekcji i w austriackich mediach poruszył istotną kwestię.
"Kronen Zeitung" napisał artykuł o marketingu oraz wykorzystaniu portali społecznościowych w skokach narciarskich. Polacy z jednej strony nie mogą narzekać. Sukcesy sprawiły, że pojawiło się wielu sponsorów, dzięki czemu Biało-Czerwoni nie muszą się o nic martwić.
- Mamy wszystko, czego potrzebujemy. Wiedziałem, że inwestycje będą potrzebne. Sprzęt, treningi, hotele, podróże... W ciągu trzech lat awansowaliśmy do wyższej klasy pod tymi względami - opowiada Horngacher.
Trener naszych skoczków jednak dodaje, że nie wszystko jest idealnie. Polski Związek Narciarski nie potrafi w pełni wykorzystać potencjału. Federacja po macoszemu traktuje portale społecznościowe, co nie podoba się Horngacherowi.
- W tej kwestii jesteśmy najbardziej ślepą drużyną. Jesteśmy najsilniejszą reprezentacją, mamy wokół siebie najwięcej mediów, a nie mamy nawet rzecznika prasowego - mówi z żalem.
W rzecznika przeważnie wciela się Adam Małysz, który jest dyrektorem kadry. Przykładowo w Austrii lub Norwegii nad wizerunkiem w sieci pracują specjalne zespoły. W Polsce PZN na Facebooku śledzi zaledwie 32 tys. internautów. Sam Kamil Stoch ma ich blisko milion, a Piotr Żyła przekroczył tę magiczną barierę.
W Austrii statystyki są znacznie słabsze, choć pracują nad nimi oddelegowani do tego ludzie. To pokazuje, że PZN marnuje potencjał. Umiejętne wykorzystanie portali społecznościowych może przyciągnąć kolejnych sponsorów. Z kolei zatrudnienie rzecznika zapewniłoby naszym skoczkom większy komfort pracy.
ZOBACZ WIDEO Polacy zaskoczyli podczas lotów narciarskich. "Loty to pewna nagroda i frajda"