- Skoki były różne. Treningowy i kwalifikacyjny takie sobie, natomiast te konkursowe już dużo lepsze. Ale znów nie było szczęścia do warunków i skończyło się tak, jak się skończyło - mówi Dawid Kubacki dla "TVP Sport".
Już po treningowym skoku Dawida Kubackiego (121,5 m, 29. miejsce) mogła zapalić się czerwona lampka. Przynajmniej tym, którzy nie znali szczegółów planu reprezentanta Polski na tę sesję.
- W pierwszej serii treningowej testowałem nowe buty, więc nie spodziewałem się rewelacji. Później ubrałem normalne buty, ale zabrakło szczęścia do warunków. Skok nie był też tak czysty, jak bym tego wymagał - komentuje Kubacki.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot o problemach Macieja Kota. "Coś złego się dzieje w sferze mentalnej. Musi wyluzować"
Sobotni konkurs indywidualny doszedł do skutku, jednak stawka nie skakała w równych warunkach. Naszym reprezentantom zabrakło szczęścia do wiatru.
- Jeśli porównać to do warunków, które były wczoraj, dziś było naprawdę rewelacyjnie. Ale nie zmienia to faktu, że pojawiały się różnice w ciągach - stwierdza Kubacki i tłumaczy, z czym wiążą się te różnice.
- Skocznia jest dość spora i między punktami plusowymi a minusowymi jest duża różnica w metrach. Wystarczy, że w okolicach 90-100 metra przeleci się 20 metrów bez utraty wysokości, na dole daje to 10 metrów różnicy - wyjaśnia.
Po sobotnim konkursie Dawid Kubacki w dalszym ciągu zajmuje trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, do lidera - Stefana Krafta - tracąc 173 punkty.
- Wiem, że to (Kryształowa Kula) jest w moim zasięgu i mam tego świadomość. Postaram się konsekwentnie pracować i robić to, co robiłem od początku sezonu. Bez tego nie ma co myśleć o trofeum - podkreśla Kubacki.
Zobacz też:
Skoki narciarskie. Puchar Świata Willingen 2020. Polska oddala się od podium w Pucharze Narodów
Skoki narciarskie. Puchar Świata Willingen 2020. Dawid Kubacki z coraz większą stratą w klasyfikacji generalnej