Skoki narciarskie. PŚ w Wiśle. Będzie debiut w polskiej kadrze. "Byłem zaskoczony"

Materiały prasowe / Anna Karczewska / PZN / Na zdjęciu: Jarosław Krzak
Materiały prasowe / Anna Karczewska / PZN / Na zdjęciu: Jarosław Krzak

Zaledwie kilka lat temu skoki były dla niego niczym więcej, jak tylko rozrywką oraz sposobem spędzania wolnego czasu. Dziś Jarosław Krzak ma 20 lat i szykuje się do debiutu w zawodach rangi Pucharu Świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Niesamowitego tempa w ostatnich miesiącach nabrała kariera Jarosława Krzaka. Na początku 2020 roku Polak cieszył się z życiowego sukcesu, jakim było 13. miejsce wywalczone w zawodach FIS Cup w Zakopanem. W połowie listopada 20-latek nie tylko ma na swoim koncie treningi z kadrą narodową reprezentacji Polski, ale tuż przed Pucharem Świata w Wiśle stał się jej pełnoprawnym członkiem. W najbliższych dniach młody i niedoświadczony zawodnik będzie jednym z dwunastu Polaków, którzy staną do walki w ramach inauguracji nowego sezonu na skoczni im. Adama Małysza. - Najważniejsze jest to, że po tym weekendzie będę bogatszy o nowe doświadczenie - zapewnia Krzak. 
Michał Grzela, WP SportoweFakty: Zanim nadszedł rok 2020, a wraz z nim dobra forma, skoki traktowałeś poniekąd rekreacyjnie. Jak wyglądał ten okres w twoim życiu? 
Jarosław Krzak, skoczek narciarski: 

W 2015 roku, po sześciu latach treningów, zrezygnowałem ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Nadal trenowałem, ale nieregularnie. Jeździłem na skocznię tylko wtedy, kiedy miałem czas i chęci.

Koniec końców zdecydowałeś się jednak na pełnoetatowy powrót do skoków. 

Podczas nielicznych treningów, na których się pojawiałem, doszedłem do wniosku, że jestem w stanie rywalizować z chłopakami ze szkół sportowych. Dodatkowo udawało mi się zajmować satysfakcjonujące miejsca w zawodach Lotos Cup. Dzięki temu odnalazłem motywację i postanowiłem, że spróbuję jeszcze raz.

Kiedy doszedłeś do wniosku, że należy dać szansę swojej karierze? 

Do poważnego trenowania wróciłem w drugiej klasie technikum. Dostałem się do kadry śląsko-beskidzkiej, co utwierdziło mnie w słuszności decyzji, którą podjąłem.

ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce". Organizator gal EFM zdradza plany na przyszłość. Będzie zagraniczna ekspansja

Treningi pod okiem trenerów z ŚBZN również okazały się niezwykle ważne.

Zgadza się. Współpraca z Krzysztofem Biegunem pozwoliła mi zgromadzić dodatkowe pokłady energii, które popchnęły mnie do działania. Oczywiście, nie łatwo było łączyć treningi ze szkołą, więc decyzja o ponownym zaangażowaniu się na sto procent nie była łatwa. Niemniej widziałem szansę na rozwój i stwierdziłem, że póki ją mam, to trzeba się jej trzymać.

Dziś zapewne nie żałujesz takiego obrotu wydarzeń. W ciągu kilku ostatnich miesięcy stałeś się postacią powszechnie rozpoznawalną w środowisku. Poczułeś to na własnej skórze? 

Faktycznie ostatnimi czasy trochę więcej się o mnie mówi. Staram się nie myśleć o tym zbyt wiele. Wydaje mi się, że to naturalna kolej rzeczy dla tej dyscypliny. Nie ma potrzeby zaprzątać sobie tym głowy.

W twoim przypadku wyniki na skoczni mówią same za siebie. Czy którykolwiek z rezultatów uzyskanych w 2020 roku postrzegasz jako przełomowy dla swojej kariery? 

Odnoszę wrażenie, że jak dotychczas wszystko rozwija się stopniowo. Nie zanotowałem jeszcze żadnego spektakularnego występu, ale każde kolejne punkty są dla mnie źródłem motywacji, dzięki której zyskuję dodatkowe chęci do pracy.

W trakcie sezonu letniego najważniejszy okazał się dla ciebie weekend z Letnim Pucharem Kontynentalnym w Wiśle. W jednym z konkursów zająłeś 23. miejsce i wywalczyłeś prawo startu w Pucharze Świata. 

Patrząc prawdzie w oczy, rywalizacja w Wiśle miała dla mnie szczególne znaczenie. Był to mój pierwszy start w cyklu tej rangi i od razu miałem styczność z kamerami telewizyjnymi. Ponadto, były to także moje jedyne międzynarodowe zawody w trakcie letnich przygotowań.

Zawody jedyne, ale cały okres przygotowawczy jest zdecydowanie dłuższy i bardziej skomplikowany. Czy ten czas poświęciłeś na coś szczególnego, jeśli chodzi o twój warsztat umiejętności? 

Zmian było naprawdę sporo. Muszę jednak przyznać, że najwięcej działo się chyba w kontekście pozycji dojazdowej. 

Efektem zmian w technice jest niestabilna forma? W Letnich Mistrzostwach Polski w Szczyrku zająłeś dość odległą 18. pozycję.  

Owszem, w Szczyrku było mi bardzo ciężko. Wszakże takie sytuacje po prostu się zdarzają. Muszę przyzwyczaić się do wprowadzonych korekt i wtedy wszystko powinno wrócić na dobre tory.

Zdarza się, że nawet najlepsi zawodnicy, np. Ryoyu Kobayashi, nie przepadają za normalnymi obiektami. 

Nie sądzę, żeby to było moim problemem. Skocznię w Szczyrku znam bardzo dobrze. Gorszy wynik wynikał z nałożenia się na siebie dwóch wydarzeń - zmian w technice oraz powrotu z nieznanej wcześniej skoczni w Oberstdorfie.

Do Niemiec wybrałeś się na zgrupowanie kadry narodowej. Byłeś zaskoczony, że trenerzy desygnowali cię na ten wyjazd?  

Jeśli chodzi o samo powołanie na obóz, tak - byłem zaskoczony. Zresztą, nie będę ukrywał, że szansę na występ w PŚ w Wiśle również postrzegam jako niespodziankę.

Jakby tego było mało, tuż przed inauguracją  zostałeś członkiem polskiej kadry narodowej. 

Gdy się o tym dowiedziałem, przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć. Bardzo się cieszę, że trenerzy doceniają moją pracę i umożliwiają mi zdobywanie cennego doświadczenia.

Czy treningi, z którymi spotkałeś się w Oberstdorfie, gdy pierwszy raz zetknąłeś się z kadrą narodową w tak bezpośredni sposób, były dla ciebie wejściem na obcy, nieznany wcześniej teren? 

Nie. Mimo że wprowadziliśmy trochę zmian, dalej kontynuujemy tę samą wizję, której trzymaliśmy się już z trenerami Piotrem Fijasem i Zbigniewem Klimowskim.

Który z trenerów najczęściej sprawuje pieczę nad sesjami, w których uczestniczysz? 

Zazwyczaj na skoczni trenuje z Grzegorzem Sobczykiem, ale rotacje w grupach są na porządku dziennym.

Między innymi dzięki tym rotacjom miałeś okazję zaobserwować, jak od środka pracuje kadra narodowa. Jak oceniasz pomysł powołania takiego podmiotu do życia? Wszyscy na tym korzystacie? 

To rozwiązanie ma swoje plusy i minusy, ale uważam, że jest to dobre posunięcie. Prostym przykładem, który przemawia na korzyść utworzenia kadry narodowej, są wewnętrzne sprawdziany. W tej chwili grupa jest dwa razy większa, co w ostatecznym rozrachunku daje trenerom większe pole manewru na podstawie samych wyników testu.

Ostatni tego typu test okazał się dla ciebie przepustką na zawody PŚ w Wiśle. Czego spodziewasz się po swoim debiucie w tak prestiżowym cyklu? 

Chciałbym po prostu oddać solidny skok w kwalifikacjach. Oczywiście nie pogardziłbym występem w konkursie, ale na liczę na zbyt wiele. Najważniejsze jest to, że po tym weekendzie będę bogatszy o nowe doświadczenie w postaci walki na poziomie Pucharu Świata. Nie zmieni tego nawet ewentualne odpadnięcie w kwalifikacjach.

Czy towarzyszą ci jakiekolwiek obawy związane z weekendem w Wiśle? Wystarczy przypomnieć, jak duże problemy w poprzednich latach sprawiał zawodnikom zeskok na skoczni im. Adama Małysza

Raczej nie. Wszystko trzeba będzie przyjąć "na klatę". Biorę pod uwagę, jak sprawnie w tym roku poszły przygotowania zeskoku i liczę na stosunkowo dobre warunki. Abstrahując od tego, po prostu cieszę się, że będę miał śnieg pod nartami.

Wisła to jednak tylko pierwszy z wielu przystanków nadchodzącej zimy. Jej resztę spędzisz na zapleczu zawodów najwyższej rangi, w Pucharze Kontynentalnym? 

Chciałbym jeszcze dostać szansę na występ w PŚ, ale na pewno więcej czasu poświęcę na starty w PK.

Więcej niż jeden start w PŚ to cel, który chcesz zrealizować w ciągu najbliższej zimy?

Nie postrzegam tego w kategorii obowiązku, ale fajnie byłoby jeszcze raz dostać się do składu. Myślę, że mimo wszystko regularne punktowanie w Pucharze Kontynentalnym jest aktualnie ważniejsze. Dobre wyniki na tym poziomie z całą pewnością utorowałaby mi drogą do kolejnych konkursów Pucharu Świata.

Rozdzielasz swoje cele na krótko- i długoterminowe, czy skupiasz się na tym, co dzieję się tu i teraz? 

Zdecydowanie preferuję drugie podejście. Obecnie muszę myśleć przede wszystkim o technice. Stawianie sobie celów, które koniecznie muszę osiągnąć, stworzyłoby tylko niepotrzebną presją. Nie byłoby to zbyt pomocne dla mojego rozwoju.

Pomocny może być za to sposób, w jaki spędzasz swój wolny czas. Druk 3D i muzyka to połączenie dwóch niezwykle ciekawych pasji. 

Owszem, lubię majsterkować i grać. Fajnie mieć takie odskocznie od skoczni.

Jak myślisz, czy w trakcie - wszystko na to wskazuje - dość zwariowanej zimy znajdziesz czas na rozwój swoich zainteresowań? 

Mam taką nadzieję. Jeśli są chęci, to i czas się znajdzie.

Czy którąkolwiek z przywołanych pasji postrzegasz jako alternatywną ścieżkę kariery? 

Raczej nie myślę o nich w ten sposób, choć zawsze warto uczyć się nowych rzeczy. Nigdy nie wiadomo, co się w życiu przyda. Na razie jednak skoki pozostają na pierwszym miejscu w mojej prywatnej hierarchii.

Czytaj także: 
To był przedsmak Pucharu Świata. Zobacz pierwszy skok na skoczni w Wiśle
Skoki narciarskie. Stefan Hula był bliski końca kariery. "Nie widziałem już sensu"

Komentarze (0)