Pojedynek dwóch najlepszych aktualnie zawodników na świecie rozstrzygnął się praktycznie już w pierwszej sesji. Po pierwszym wygranym frejmie Mark Selby zupełnie stracił bowiem koncentrację, co skończyło się srogim laniem ze strony byłego mistrza świata. W kolejnych sześciu partiach lider światowego rankingu praktycznie nie istniał i przez dłuższy czas jedynie przyglądał się, jak jego rywal wbija kolejne bile i przybliża się do końcowego triumfu.
Wysoka porażka w pierwszej części meczu nie podłamała jednak angielskiego snookerzysty, który po raz kolejny udowodnił, że jest mistrzem powrotów. Naładowany pozytywną energią Selby szybko dał dowód swoich umiejętności, pewnie wygrywając trzy następne frejmy i niwelując stratę do rywala do zaledwie dwóch partii.
Na Australijczyku pewne zwycięstwa ani wysokie brejki nie zrobiły jednak wrażenia. W jedenastym frejmie niczym profesor otworzył grę, a zatrzymał się dopiero na ostatniej czarnej z dorobkiem 133 punktów.
Podobna sytuacja miała miejsce także w dwóch kolejnych partiach, które Robertson również zapisał na swoim koncie. Wówczas stało się już jasne, że nikt nie zdoła odebrać Australijczykowi pierwszego z karierze zwycięstwa w China Open. Mistrz świata z 2010 roku wygraną przypieczętował jednak dopiero po zaciętym boju w szesnastym frejmie, w którym Mark Selby był bliski odrobienia straty... pięciu snookerów!
Dzięki triumfowi w chińskim turnieju Neil Robertson zainkasował 85 000 funtów oraz okazałe trofeum. Na koncie Australijczyka pojawiło się również 7000 punktów rankingowych, które pozwoliły mu na awans na pozycję wicelidera.
Wyniki:
Neil Robertson - Mark Selby 10:6
0-100, 78-16, 91-31, 71-68, 59-47, 84-40, 74-8, 29-82, 0-125(125), 50-79, 133(110)-0, 60-34, 90-0, 0-117(116), 0-91, 80-39