Zaskoczeni składem finału? Raczej nie, bo w decydującej rozgrywce o złoto zagrają dwie najwyżej rozstawione drużyny po rundzie zasadniczej Wprawdzie Valencia na pozycję numer 2 wskoczyła w ostatniej chwili, wykorzystując słabość La Laguny, w półfinale udowodniła jednak, że była to roszada w pełni zasłużona, bo ekipa z Wysp Kanaryjskich nie miała zbyt wiele do powiedzenia w serii, stosunkowo gładko przegrywając ją 0:3.
W żadnym z trzech spotkań z La Laguną Valencia nie zostawiła rywalom złudzeń, kto jest lepszy w tej parze. U siebie podopieczni Pedro Martineza dwukrotnie wygrali bardzo przekonująco, a w ostatnim spotkaniu kwestię awansu rozstrzygnęli praktycznie w trzeciej kwarcie, wygranej różnicą aż 18 punktów. Można nawet odnieść wrażenie, że to w ćwierćfinale większy opór Valencii postawiła inna ekipa z „Kanarów”, Gran Canaria, która wprawdzie również przegrała 0:2, w drugim domowym meczu walczyła jednak na tyle dzielnie, że do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
Real z kolei w pierwszej rundzie play-off lekko, łatwo i przyjemnie uporał się Baskonią, ekipą swojego byłego trenera, Pablo Laso, którą pokonał 2:0. W półfinale już tak obiecująco nie było, bo choć „Królewscy” dwa pierwsze domowe mecze wygrali w miarę pewnie, to do Malagi wcale nie jechali jak po swoje. I słusznie, bo najpierw w kontrowersyjnych okolicznościach przegrali pierwsze spotkanie, w drugim z kolei tracili do Unicaji już 12 punktów, zryw w drugiej części meczu pozwolił im jednak zniwelować straty i objąć siedmiopunktowe prowadzenie, którego nie oddali już do końca.
Unicaja choć przegrała 1:3 i tak zasłużyła na oklaski, zakończyła bowiem sezon, w którym sięgnęła aż po cztery trofea! Na krajowym podwórku triumfowała w Supercopa Endesa i Copa del Rey, a na arenie międzynarodowej zwyciężyła w Lidze Mistrzów i Pucharze Interkontynentalnym.
Do finału ACB awansował jednak Real, dla którego będzie to trzynasty z rzędu występ w decydującej batalii o złoto rozgrywanej systemem play-off. „Królewscy” nie walczyli o mistrzostwo jedynie w sezonie 2019/20, wówczas turniej finałowy rozgrywany był jednak w specjalnej bańce, a rozgrywkom towarzyszyła trwoga szalejącego wokół wirusa COVID-19. We wszystkich pozostałych przypadkach Real zawsze grał w finale, aż siedem z nich kończąc ze złotymi medalami.
Wśród tych przegranych finałów trafił się m.in. ten z sezonu 2016/17, w którym w decydującej batalii ekipa ze stolicy przegrała 1:3 z… Valencią. Dla niej było to pierwsze – i jak jedyne dotychczas – mistrzostwo. Co ciekawe, Valencię do tytułu poprowadził wówczas Pedro Martinez, który po sezonie pożegnał się z klubem i bez większego powodzenia prowadził Baskonię, Gran Canarię i Manresę. W 2024 roku wrócił na trenerską ławkę Valencii, a teraz będzie miał szansę sięgnąć z nią po drugie mistrzostwo.
Powyższa seria to jedyny przypadek kiedy Valencia i Real zmierzyły się ze sobą w finale. I jedyny w historii play-off, kiedy „Królewscy” okazali się w tej rywalizacji słabsi. Ostatni raz taka konfrontacja miała miejsce w półfinale sezonu 2020/21 i wówczas zawodnicy ze stolicy triumfowali 3:1.
W bieżącym sezonie obie ekipy grały ze sobą dwukrotnie i w obu przypadkach umiejętnie wykorzystywały atut własnego parkietu. W Madrycie podopieczni Chusa Mateo zwyciężyli 96:89, z kolei w Walencji miejscowi triumfowali, ale tylko 85:84. Jeśli trend ten utrzymałby się również na play-off, wówczas to Real będzie mógł cieszyć się z trzydziestego ósmego mistrzostwa Hiszpanii. Wcale jednak nie musi tak być, bo Valencia w obecnej dyspozycji na pewno jest drużyną, która nawet w starciach z wielkim Realem jest w stanie pokusić się o niejedną niespodziankę.
Plany transmisyjne Sportklubu z finałów play-off Ligi ACB:
Real Madryt – Valencia, piątek 20 czerwca, godz. 21:15 (na żywo)
Real Madryt – Valencia, niedziela 22 czerwca, godz. 21:15 (na żywo)
Valencia – Real Madryt, środa 25 czerwca, godz. 21:15 (na żywo)
Valencia – Real Madryt, piątek 27 czerwca, godz. 21:15 (na żywo) *
Real Madryt – Valencia, poniedziałek 30 czerwca, godz. 21:15 (na żywo) *
* o ile będzie potrzebny