W trakcie swojej kariery piłkarskiej Franciszek Smuda reprezentował kilkanaście klubów. Był również okres, w którym dawny obrońca występował w amerykańskich zespołach. Miało to miejsce w latach 1975 i 1978.
I to właśnie z tym okresem wiąże się ciekawa anegdota. Kolegą klubowym Polaka był George Best, legendarny piłkarz Manchesteru United, który uchodził za króla imprez. I to właśnie na jedną z nich wciągnął on Franciszka Smudę.
Nie była to jednak zwykła impreza. Ta odbyła się tuż po jednym z wyjazdowych meczów. Były selekcjoner reprezentacji Polski o jej szczegółach opowiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie mogła sobie tego odmówić. Miss Euro zrobiła show na plaży
- Pamiętam, jak przyjechaliśmy raz z meczu wyjazdowego i George (Best, przyp. red.) mówi: "Słuchajcie, jedziemy do mojego pubu, tam czeka już na nas specjalny gość. Zamkniemy lokal". Zjawiliśmy się późno, jakoś po dwunastej - opowiadał Smuda.
Jak się okazało, na miejscu czekał gość specjalny. Była nim znana piosenkarka, z którą Smuda, jak i cały zespół, znalazł wspólny język.
- George faktycznie zamknął pub, została tylko część drużyny i obsługa. Specjalnym gościem była znana piosenkarka Bonnie Tyler, bardzo dobra znajoma Besta. Bawiliśmy się z nią do rana - kontynuował Smuda.
Dodajmy, że Tyler mimo swojego wieku (obecnie ma 72 lata) jeszcze w 2019 roku wydała album pt. Between the Earth and the Stars. Kobieta europejskiej publiczności pokazała się w 2013 roku, kiedy to reprezentowała Wielką Brytanię w finale 58. Konkursu Piosenki Eurowizji. Zajęła wówczas 19. miejsce.
Zobacz także:
Zobacz, gdzie Lewandowscy poszli po świętach
Bednorz pokazał, jak wyglądał w dzieciństwie