"Kulej. Dwie strony medalu" to film, który w październiku ma szansę przyciągnąć tłumy do kin. Wbrew pozorom, ta opowieść nie ma jednego bohatera pierwszoplanowego. Historia Jerzego i Heleny Kulejów została pokazana z dwóch różnych stron. Podczas zgrupowania piłkarskiej reprezentacji Polski selekcjoner Michał Probierz zaprosił na seans swoich podopiecznych.
Jerzy Kulej to wybitny bokser, dwukrotny mistrz olimpijski (1964 - Tokio, 1968 - Meksyk), dla którego boks był prawdziwą pasją. Niestety, podobnie jak alkohol, co negatywnie wpływało na jego relacje rodzinne.
- Największą miłością w życiu taty był boks, przez co dominował on w jego priorytetach i wyborach. W związku z tym ja i mama Helena znajdowaliśmy się jakby w cieniu - wyznał Waldemar Kulej w rozmowie z Interią.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
W ringu osiągnął wszystko, co pozwoliło mu zbudować legendę. - Z tego, co wiem, na pewno nigdy nie leżał na deskach - dodał syn.
Waldemar Kulej przytoczył jednak historię, po której jego ojciec nie mógł się pozbierać. Nazwał ją "epizodem". - Pewnego razu, będąc pod wpływem alkoholu, ojciec chciał prowadzić samochód - zaczął opowieść.
Żona Jerzego Kuleja stanowczo zaprotestowała. Kiedy otworzył drzwi, jednym ciosem go powstrzymała. - Gdy otwierał drzwi, mama podbiegła i potężnym sierpowym ciosem trafiła go w głowę, powalając tak, że bezwładnie zawisł na drzwiach - relacjonował Waldemar.
Na drugi dzień, gdy Jerzy Kulej doszedł do siebie i dowiedział się, kto go znokautował, zastanawiał się nad zakończeniem kariery bokserskiej. - Pierwsze KO w życiu i to od mojej żony. Już nie to zdrowie i nie ta odporność. Muszę się wycofać - miał stwierdzić.
Jerzy Kulej zmarł 13 lipca 2012 roku, w wieku 71 lat. Bezpośrednią przyczyną śmierci był czerniak oka. Jednak mogło dojść do tego wcześniej, gdyż bokser miał myśli samobójcze. Planował upozorować swój zgon na wypadek. Jak?
Według Waldemara Kuleja, wpływ na te myśli miał alkohol. Bez niego ojcu nie przyszłoby do głowy coś takiego.
Poszukiwał świadka swojego samobójstwa
- Ojciec czasami przechodził z balkonu na balkon na dziewiątym piętrze, naprawiając antenę. Zdarzało się, że korzystał z sąsiednich balkonów, wspinając się po ścianie z dziesiątego piętra, by sprawdzić kabel - opowiedział syn.
Plan polegał na tym, aby upozorować wypadek. Czekał tylko na świadka, który miał to zobaczyć. Co dokładnie?
- Powiedział mi tak: "pomyślałem sobie, że aby nie wyglądało to na samobójstwo, wyjdę na balkon, owinę się kablem antenowym i poczekam na świadka, który mógłby potwierdzić, że to nie było celowe samobójstwo, tylko wypadek - wyjaśnił.
Na szczęście świadek się nie pojawił, a plan Jerzego Kuleja nie doszedł do skutku. Dlaczego bokser wybrał takie rozwiązanie?
- Uważał, że nie może sobie pozwolić na samobójstwo, bo wtedy wszyscy powiedzą, że był psychicznie słaby. A on nie chciał, żeby tak go zapamiętano - podsumował Waldemar Kulej.