Shane Flowers, 31-letni strongman z Dorset (w regionie South West England), przeszedł niezwykłą przemianę. Jeszcze niedawno pracował 84 godziny tygodniowo i spał na podłodze stodoły, a dziś rywalizuje z najlepszymi na świecie. Jego historia została opisana przez dziennik "The Sun".
Flowers rozpoczął swoją przygodę z podnoszeniem ciężarów w wieku 15 lat, skupiając się na trójboju siłowym, ale dopiero pandemia COVID-19 zmusiła go do zmiany kierunku kariery.
ZOBACZ WIDEO: Bartosiński krytykuje Pudzianowskiego. "Nie było chęci walki"
- Kiedy zamknięto siłownie, zacząłem trenować na podjeździe z budżetowym sprzętem dla strongmenów - przyznał Flowers w rozmowie z "The Sun". Jego determinacja doprowadziła go do zwycięstwa w zawodach England's Strongest Man i tytułu najsilniejszego człowieka w Anglii.
Pandemia nie tylko odebrała mu możliwość trenowania, lecz także pracę. Mierzący 195 cm wzrostu umięśniony mężczyzna pracował jako ochroniarz w klubie nocnym i trener personalny na siłowni. Były to dwie branże, które po prostu przestały istnieć podczas lockdownu. - Przez pandemię straciłem mieszkanie. Razem z żoną i pięcioma psami spaliśmy na podłodze stodoły w gospodarstwie jeździeckim - wyjawił.
Flowers był wtedy zmuszony zatrudnić się jako ochroniarz na farmie naftowej, co wiązało się z ogromnym wysiłkiem. - Pracowałem po 84 godziny tygodniowo, a potem trenowałem do późna w nocy - podkreślił siłacz.
Teraz, po serii kontuzji, w tym złamaniu stopy i zerwaniu bicepsa, Flowers wraca do rywalizacji. - Nie czuję presji, chcę po prostu robić to, co kocham - mówi. Jego celem jest zdobycie tytułu World's Strongest Man 2025 (suma nagród w konkursie siłaczy w 2024 roku wyniosła ponad 260 tys. dolarów, w przeliczeniu po aktualnym kursie ok. 980 tys. złotych) i stanie się rozpoznawalnym nazwiskiem w świecie sportu.
- Mam wszystkie narzędzia, by stać się najsilniejszym człowiekiem na świecie, potrzebuję tylko więcej czasu - zapowiada Brytyjczyk, który powalczy o wygraną w zawodach w Sacramento w dniach 15-18 maja.