W niedzielnych wyborach na prezydenta RP Sławomir Mentzen uzyskał 14,81 proc. głosów. Tym samym kandydat Konfederacji uplasował się na trzecim miejscu w I turze - za plecami Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego, którzy 1 czerwca powalczą o fotel prezydenta.
Już po I turze, we wtorkowy wieczór, Mentzen był gościem Roberta Mazurka i Krzysztofa Stanowskiego w Kanale Zero. Podczas wywiadu nie zabrakło wątków piłkarskich, a przy jednym z nich gość zanotował małą wpadkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był gol! Można oglądać i oglądać
W trakcie rozmowy padł temat Grzegorza Brauna i Janusza Korwin-Mikkego, którzy odeszli z Konfederacji. Sam Mentzen wyznał, że brakuje mu prywatnych spotkań - zwłaszcza z tym drugim politykiem.
W tym momencie Stanowski zapytał się, "czy przyjaciela można odciąć, jak politycznie zaczyna zawadzać?". Mentzen rozpoczął od porównania polityki do gry drużynowej. - Nie jesteśmy rodziną, jesteśmy drużyną. Drużyna różni się tym od rodziny, że jak kogoś w rodzinie nie lubimy, jak mu się nie powiodło, jak ktoś ma gorszy okres, to go nie wyrzucamy z rodziny. Natomiast jeśli w drużynie jakiś zawodnik traci formę, doznaje kontuzji, to traci miejsce w pierwszym składzie. Niezależnie od tego, jak bardzo go lubimy - przyznał.
Przy okazji Mentzen nawiązał do pamiętnego powołania Sławomira Peszki na mistrzostwa świata w Rosji w 2018 roku. Kibice - ze względu na małą liczbę spotkań - nazywali go wtedy "gościem od atmosfery". Problem w tym, że kandydat na prezydenta... pomylił piłkarzy.
- Natomiast jakby trener trzymał w pierwszym składzie kogoś, kto nie jest w formie, ma kontuzję, albo miał szczyt formy 5 lat temu, teraz ma 40 lat, powinien iść na emeryturę, ale z sympatii się go trzyma, to nie działa to dobrze dla drużyny. Oczywiście są sytuacje, kiedy są tacy piłkarze jak Piszczek, że oni są od robienia atmosfery - powiedział Mentzen, na co szybko zareagowali prowadzący, prostując, że politykowi chodziło o Peszkę.