Dziennikarz i komentator sportowy, Przemysław Babiarz, wrócił do sprawy słynnej "karteczki od prezesa" z 2022 roku, związanej z transmisją skoków narciarskich z ZIO w Pekinie.
Przyznał, że po odczytaniu na antenie notatki chwalącej TVP i jednocześnie "krytykującej" TVN, spotkał się z "nieprzychylnymi reakcjami" ze strony kolegów z redakcji, która miała prawa do pokazywania konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich (TVN i Eurosport).
ZOBACZ WIDEO: Kołecki jasno o polskiej piłce. "Trudno mi znaleźć klub, któremu mógłbym kibicować"
- Reakcje były nieprzychylne. Ze strony kolegów z redakcji, która ma skoki (...) Pozwalali sobie na uszczypliwości. Oni utożsamiali się ze swoją redakcją, a mi nie pozwalali się utożsamiać z moją - zdradził w "Hejt Parku" w Kanale Sportowym.
Babiarz zaznaczył, że jego intencją nie był atak na TVN, gdzie pracuje wielu jego znajomych, a "karteczka" od ówczesnego prezesa TVP Jacka Kurskiego była odczytana z pewnym dystansem i przymrużeniem oka.
Kontekstem afery z 2022 roku było przekazanie przez Babiarza komunikatu nawiązującego do tego, że wcześniej prawa do pokazywania konkursów PŚ przejął TVN i Eurosport, a występy reprezentantów Polski na igrzyskach w Pekinie były dostępne w TVP. Dzięki temu widzowie TVP mogli cieszyć się ze zdobycia brązowego medalu przez Dawida Kubackiego.
"Proszę państwa! Z niezależnych od TVP powodów skoki nie cieszyły się ostatnio może wielkim zainteresowaniem, ale wróciły do domu i od razu jest efekt. A zatem włączajcie telewizory, dzwońcie do rodziny i sąsiadów. Mamy medal!" - przeczytał Babiarz podczas transmisji z konkursu olimpijskiego.