Jest piękna i silna jak tur. Polska strongwoman jedzie na mistrzostwa do USA
Czołowa polska strongwoman, Magdalena Talarczyk, opowiedziała nam o swojej karierze sportowej i życiu prywatnym. Przeczytaj koniecznie.
Hektolitry potu wylanego na treningach, tony przerzuconego żelastwa i ścisła dieta - tak w skrócie wyglądały ostatnie tygodnie Magdaleny Talarczyk, jednej z najlepszych siłaczek w Polsce. Pochodząca z Bogatyni zawodniczka na początku marca leci do USA na Arnold Sports Festival, aby wystartować w mistrzostwach świata strongwoman (3-6 marca). To będzie drugi udział 25-latki w imprezie tej rangi.
Przed rokiem nasza reprezentantka wywalczyła za oceanem ósme miejsce. Czy teraz poprawi ten wynik? - Miniony rok był dla mnie przetarciem w tak prestiżowych zawodach za oceanem. Cieszę się, że spełniłam swoje marzenie o starcie. Wiadomo, każdy marzy o tym, by wygrać. Jednak był to pierwszy start i nie do końca zdążyłam się przygotować. Myślę, że w tym roku mam wyższą formę. Jednak z roku na rok poziom wzrasta, tak więc umiejętności techniczne i siła muszą być również "nie z tej ziemi" - powiedziała naszemu portalowi.
Talarczyk na MŚ wystartuje w kategorii lekkiej, do 63 kilogramów. Jak będzie wyglądać ta impreza? - Przed zawodami mamy informację o czterech konkurencjach eliminacyjnych. W sumie startuje około 20 zawodniczek, a do finału przechodzą cztery. Dwie finałowe konkurencje są ogłaszane na tydzień przed zawodami. Mogą to być m.in.: wyciskanie belki nad głowę, spacer z ramą na odległość 60 stóp, przenoszenie kegów i worku z piaskiem w jak najkrótszym czasie oraz martwy ciąg - wyjaśniła polska strongwoman.
Pamiątkowy puchar, prestiż i satysfakcja - to wszystko, na co może liczyć Talarczyk, gdyby zdobyła tytuł mistrzyni świata.