"Krazy Horse" nie jest wybitnym fighterem. Do tej pory w zawodowym MMA wygrał 28 pojedynków, ale przegrał... o dwa więcej. Nigdy też nie było mu dane walczyć w wielkich organizacjach - takich jak UFC czy Bellator. Może jednak pochwalić się przygodą w japońskiej federacji PRIDE czy w King of the Cage.
Popularność Charlesa Bennetta nie wzięła się jednak ze zwycięstw w klatce, lecz z jego życiowych "przygód" i konfliktów z prawem.
Amerykanin był drugim dzieckiem swojej matki, ale rodzina bardzo szybko się powiększała. Na świat zaczęły przychodzić kolejne dzieci. Każda pociecha była efektem nowego i przelotnego romansu kobiety.
- Byłem drugim dzieckiem z jedenastu. Moja matka miała jedenaścioro dzieci, a każde... miało innego ojca - zdradza fighter.
Matka Bennetta nie potrafiła poradzić sobie w życiu. Nie tylko zmieniała partnerów, ale także była uzależniona od narkotyków. Pewnego dnia z tego powodu trafiła do więzienia. Charles nie miał wyjścia. Musiał szukać schronienia u biologicznego ojca. Problem w tym, że był już wtedy niesfornym dzieciakiem. Po przeprowadzce sprawiał wiele problemów wychowawczych i często wszczynał bójki.
Ojciec szybko stracił cierpliwość do chłopca. Wyrzucił go na bruk. To sprawiło, że Bennett porzucił szkołę, w której trenował futbol amerykański. Nauka i sport zeszły na dalszy plan. Nastolatek musiał znaleźć sposób na przeżycie.
Większego wyboru nie miał. Pochodził z biednej dzielnicy, w której rządziły gangi.
- W moim środowisku rządziły narkotyki. Zacząłem je sprzedawać, bo myślałem, że nie da się inaczej. W ten sposób zostałem czarną owcą w mojej rodzinie - przyznaje.
Areszt za aresztem
"Krazy Horse" bardzo szybko odnalazł się w narkotykowych realiach. Handlowanie używkami szło mu na tyle dobrze, że mógł pozwolić sobie na dostatnie życie. To jedna strona medalu. Drugą były seryjne aresztowania. Pierwszy raz trafił za kraty w wieku 17 lat. Potem było kilka kolejnych krótkich odsiadek. W trakcie jednej z nich Charles trafił na ogłoszenie, które wzbudziło jego ciekawość.
- Przeczytałem ogłoszenie klubu, który zapraszał na treningi MMA. Postanowiłem, że po wyjściu na wolność zapiszę się na zajęcia. Trenerzy nie mogli uwierzyć, że jestem tak silny i szybki - wspomina.
Musiało jednak minąć trochę czasu, zanim Bennett dojrzał do pewnych zmian w swoim życiu. Początkowo trenował MMA, a jednocześnie nadal biegał po mieście, handlując narkotykami. Debiutował w 1999 roku (został poddany przez Johna Swifta), potem toczył kolejne pojedynki. Częściej wygrywał, niż przegrywał, ale poza oktagonem już tyle szczęścia nie miał.[nextpage]Amerykańskie media podają, że w latach 1999-2009 wojownik był aresztowany aż czternaście razy! Nie w każdym przypadku chodziło o narkotyki. Na przykład w 2008 roku zatrzymano go za zakłócanie spokoju i wszczęcie awantury. Pozostałe wykroczenia powiązane były z pracą dilera.
Dla dzieci rzucił narkotyki
Sześć lat temu Bennett znowu wpakował się w tarapaty. Szokujące wydarzenia miały miejsce w trakcie treningu. "Krazy Horse" pokłócił się ze swoim sparingpartnerem. Zrobiło się gorąco, doszło do przepychanek i padły mocne słowa. Fighter nagle wyszedł z budynku, ale wrócił do niego kwadrans później. W rękach miał ciężki kawałek stali.
Charles zaatakował swojego oponenta od tyłu. Mogło to się zakończyć tragicznie, ale w porę zareagowali świadkowie, którzy siłą powstrzymali wojownika od kolejnych uderzeń. Bennett ponownie trafił do więzienia. Wtedy jednak nastąpił przełom. Podjął decyzję o zerwaniu z dilowaniem.
- Przestałem handlować, kiedy pojawiły się dzieci. Chciałem widzieć, jak dorastają i dlatego poświęciłem się walkom w pełnym wymiarze czasu. Wcześniej nie brałem MMA na poważnie. To był sposób, aby unikać kłopotów i jednocześnie pomysł na zarabianie pieniędzy bez martwienia się o policję. Skończyło się tak, że zarabiam lepiej niż na handlu narkotykami - chwali się Amerykanin.
- Czy było trudno wydostać się z tego bagna? Wcale. Kiedy matka mojego pierwszego dziecka zaszła w ciążę, od razu rzuciłem dilerkę - dodaje.
Złote zęby i wyzwiska
W tym roku Bennett stoczył już trzy walki. Ostatnio jednak nie wiedzie mu się najlepiej. Na galach King of the Cage przegrał przez dwie walki decyzją sędziów - najpierw z Jimmym Zidkiem, a potem Mattem DiMarcantonio.
Zawsze jednak zwraca na siebie dużą uwagę. Ze środowiskiem kryminalnym może zerwał, ale charakter wciąż ma ten sam. "Krazy Horse" znany jest z tego, że nie ma szacunku do swoich rywali. 36-latek uwielbia "trash talk", czyli prowokacje i obrażanie rywali przed każdym pojedynkiem.
- Nigdzie nie znajdziecie drugiego tak złego faceta jak ja - mówi sam o sobie.
36-letni Charles na razie nie myśli o końcu kariery. MMA to dla niego jedyny sposób na życie. Jego największym marzeniem jest angaż w UFC, ale na to wydaje się już za późno. Kiedyś próbował przebić się do tej federacji. W 2010 roku zgłosił się na casting do telewizyjnego show "The Ultimate Fighter", którego właścicielem jest UFC. Bennett jednak nie zakwalifikował się do programu.
- Podobno nie miałem szans, bo byłem karany - tłumaczy.
O burzliwej przeszłości wojownikowi przypominają także... zęby. "Krazy Horse" stracił ich - w bijatykach - sporo. Ubytki uzupełnił złotymi protezami.
To właśnie cały Charles Bennett. Szalony, nieprzewidywalny i z wielkim bagażem złych doświadczeń.
Zobacz wideo: Co mówi Jan Błachowicz przed walką na UFC w Zagrzebiu?