Najbardziej szalona historia Euro? Powołanie dostał w pizzerii, trzy dni później został mistrzem

Losy Jensa Todta pokazują, jak przewrotne może być życie. Niemiecki pomocnik w 1996 roku nie pojechał na mistrzostwa Europy, a kilka tygodni później został mistrzem. Wszystko zaczęło się w pizzerii w Bremie.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Getty Images / Alexander Hassenstein

Cały świat z niecierpliwością czeka na finał Euro 2016, który odbędzie się w niedzielę (10 lipca) na Stade de France. 20 lat temu złote medale wywalczyli Niemcy, którzy ograli Czechów 2:1.

Dlaczego wspominamy ten finał, ten turniej? Bo wówczas rozegrała się wyjątkowa historia, która dzisiaj jest przez wielu kibiców zapomniana. Bohaterem jest Jens Todt, który wtedy występował w Werderze Brema i miał na koncie zaledwie trzy mecze w drużynie narodowej. Na mistrzostwa Europy nie pojechał, ale nagle wszystko się zmieniło.

Siedział w pizzerii, gdy nagle...

Berti Vogts, który wtedy prowadził niemiecką reprezentację, na Euro 96 mógł powołać 22 zawodników. W tej szerokiej kadrze nie było Jensa Todta i nikt się nim specjalnie nie przejmował. Szczególnie że Niemcy szli jak burza. W grupie zajęli pierwsze miejsce z siedmioma punktami. W ćwierćfinale ograli Chorwatów 2:1, a następnie po rzutach karnych wyeliminowali Anglię.
Getty Images/Marcus Brandt Getty Images/Marcus Brandt
W finale chłopcy Vogtsa trafili na Czechów z takimi gwiazdami jak Patrik Berger, Karel Poborsky, Pavel Nedved czy Pavel Kuka. Niemcy z pozoru mieli przewagę psychologiczną, bo w fazie grupowej ograli tego rywala 2:0. Wystarczyło to powtórzyć, ale selekcjoner miał wielki ból głowy. Z gry nagle wypadło mu pięciu zawodników.

Juergen Kohler, Mario Basler oraz Fredi Bobić doznali poważnych kontuzji, które wykluczały ich z występu. Natomiast Stefan Reuter oraz Andreas Moeller musieli pauzować za kartki. W ten sposób niemiecka kadra uszczupliła się do 17 nazwisk. Vogts znalazł się w potrzasku i razem z działaczami federacji wystosowali prośbę do UEFA o zgodę na wyjątkowe dowołanie jednego zawodnika.

Były protesty ze strony Czechów, a wielu kibiców oburzało się, że zgoda na takie rozwiązanie jest dowodem na faworyzowanie Niemców. UEFA jednak nie przejmowała się takimi głosami i pozwoliła na zgłoszenie jednego nowego zawodnika. Padło na wspomnianego Todta, który dla trenera był cenny z tego względu, że zaliczał się do wszechstronnych pomocników.

- Na półfinał z Anglią poleciałem do Londynu z kolegami z Werderu. Oglądaliśmy ten pojedynek razem z innymi kibicami. Dzień później byłem już w Bremie i siedziałem z żoną w pizzerii. Nagle zadzwonił mój telefon komórkowy. To był Berti Vogts. Opisał mi całą sytuację i powiedział mi, że zostałem powołany na Euro - wspomina Todt.

Niezapomniany finał Euro

Piłkarz, który wcześniej rozegrał zaledwie trzy mecze w drużynie narodowej, nagle stanął przed szansą zostania mistrzem Europy. Informacja od selekcjonera mocno go zaskoczyła.

- Po rozmowie telefonicznej zapłaciłem rachunek i zaniemówiłem. Dziesięć godzin później byłem już w Londynie. To było dziwne. Dopiero co w półfinale byłem zwykłym kibicem, a nagle stałem się częścią zespołu - dodaje piłkarz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×