Najbardziej szalona historia Euro? Powołanie dostał w pizzerii, trzy dni później został mistrzem

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Zawodnik Werderu Brema nie miał dużo czasu, aby nadrobić treningowe zaległości. Zaliczył jedynie dwie jednostki treningowe oraz wziął udział w konferencji prasowej. Wątpliwe zatem było, że Todt, który przed momentem cieszył się urlopem, nagle wskoczy do wyjściowej jedenastki.

Rzeczywiście, pomocnik był dla Vogtsa jedynie kołem ratunkowym na wypadek kolejnych problemów kadrowych. Luki w składzie uzupełnił innymi zawodnikami. Todt trafił na ławkę rezerwowych i obserwował poczynania kolegów, którzy po regulaminowym czasie gry remisowali z Czechami 1:1. Już jednak w piątej minucie dogrywki drugiego gola strzelił Oliver Bierhoff i Niemcy zostali mistrzami Europy.

- Wiedziałem, że mam małe szanse na występ w finale. Niezależnie od tego, normalnie w tym czasie siedziałbym w domu przed telewizorem, a tak z bliska czułem oszałamiającą atmosferę na stadionie Wembley - mówi Jens.

Niezręczna sytuacja na ceremonii wręczenia medali

Kilka chwil po zwycięstwie pojawił się pewien problem. Niemcy nie wiedzieli, czy organizatorzy zamierzają wręczyć Todtowi złoty medal. Sytuacja zrobiła się bardzo niezręczna.

- Nie mogłem uczestniczyć w ceremonii wręczenia medali i trofeum przez królową Anglii. Obawialiśmy się, że dojdzie do niezręcznej sytuacji, gdy nie będzie dla mnie medalu. Na szczęście potem mi go wręczono. Jeszcze na murawie - wspomina.

Co ciekawe, dzisiaj Todt nie ma swojej najcenniejszej nagrody. Jakiś czas temu ktoś włamał się do jego domu, a jednym ze skradzionych przedmiotów był właśnie złoty medal. Pozostały mu jednak piękne wspomnienia, choć wie, że w żaden sposób nie przyczynił się do sukcesu.

- Nie czuję się prawdziwym mistrzem Europy. Jestem nim tylko połowicznie - kończy Todt.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak gwiazdor NBA nabierał kibiców

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×