Igrzyska olimpijskie w Montrealu w 1976 roku przeszły do historii sportu. To podczas nich doszło do wydarzeń, jakie nigdy wcześniej i później nie miały miejsca. Pomysłowość sowieckiego pięcioboisty miała jednak swoje granice, a zamiast sukcesu i walki o złoto był wstyd, dyskwalifikacja i upokorzenie w ojczyźnie.
Podczas rywalizacji na szpady doszło do dziwnej sytuacji. Już wcześniej rywale Borysa Oniszczenki podejrzewali, że nie walczy on uczciwie, ale nie mieli dowodów, żeby o cokolwiek oskarżać słynnego sportowca. W starciu z Jimem Foksem wszystko się wydało. Anglik bronił się przed natarciem reprezentanta ZSRR. W pewnym momencie wydawało się, że zostanie trafiony, ale gwałtownie się uchylił.
Zdziwienie sędziów i kibiców było jednak ogromne, bowiem pchnięcie, które zatrzymało się dobre dwadzieścia centymetrów od ciała Anglika, zostało zasygnalizowane jako celne trafienie. Tak pokazała lampka podłączona do szpady Oniszczenki. Pojedynek natychmiast przerwano.
Magiczna szpada
Najpierw podejrzewano, że nawaliła aparatura elektroniczna, jednak Fox zasugerował, żeby sprawdzić sprzęt rywala. Zbadanie broni zawodnika ZSRR ujawniło oszustwo. Miał ulepszoną szpadę - zmodyfikował ją tak, że dodał przycisk (zamaskowany zamszem), który włączał lampkę sygnalizującą trafienie. Zapalała się także wtedy, kiedy przeciwnik nie został skutecznie zaatakowany.
Wybuchła burza. Oniszczenko, 39-letni major armii ZSRR (i pułkownik KGB), został zdyskwalifikowany. Przeprosił Foksa, z którym znał się dobrze od dawna. Nic to jednak nie zmieniło, bo pięcioboista swoim zachowaniem wykluczył także całą kadrę swojego kraju z drużynowej rywalizacji.
Prasa w Kanadzie kpiła z reprezentanta ZSRR, że miał "magiczną szpadę", której jednak moc szybko została odkryta.
Dwóch panów w garniturach
Pochodzący z Ukrainy Oniszczenko był sławą pięcioboju. Miał na koncie złoto olimpijskie zdobyte drużynowo na igrzyskach w Monachium w 1972 roku (srebro w rywalizacji indywidualnej), a także pięć medali mistrzostw świata.
W Montrealu rywalizował z nim m.in. Janusz Pyciak-Peciak, znakomity polski pięcioboista. On także protestował, kiedy oglądał wcześniejsze zwycięstwa Oniszczenki, bo widać było, że lampka podejrzanie często zapala się przy atakach radzieckiego wojskowego.
- W życiu nie spodziewałem się, że Oniszczenko ma zmodyfikowaną broń. Najpierw sędziowie długo sprawdzali połączenia elektroniczne, jednak czułem, że coś tu śmierdzi. Wściekłem się jeszcze bardziej, kiedy widziałem, jak on próbuje schować broń do torby. Starał się ją szybko ukryć. Nie do wiary, że można było posunąć się do takiego oszustwa - wspominał po turnieju Fox.
Pyciak-Peciak opowiadał, że o wszystkim dowiedział się już po walce. - Byłem w szoku. To niesamowite, co on zrobił - wspominał polski sportowiec, który w Montrealu sięgnął po złoto.
[nextpage]Już na sali do Oniszczenki podeszło dwóch ludzi w garniturach i eskortowało go do hotelu. Nikt nie wiedział, kim są. - Podejrzewaliśmy, że to agenci KGB - mówił Jan Bartu, reprezentant Czechosłowacji w pięcioboju. Oszust miał zostać wykluczony z igrzysk, lecz spodziewano się nacisków, aby jednak został na turnieju.
Skończył jako taksówkarz
Tak się nie stało. Decyzja komitetu olimpijskiego nie została zmieniona. Oniszczenko musiał lecieć do domu. Dla jego kolegów z kadry oznaczało to wycofanie z rywalizacji drużynowej. Sowieci nie mogli bowiem wymienić swojego zawodnika na nikogo innego. A byli murowanymi faworytami do złota.
Oniszczence mieli grozić inni olimpijczycy z ZSRR. Siatkarze podobno mówili, że wyrzuciliby go z wioski z całym jego sprzętem.
Media w krajach komunistycznych nie wiedziały, jak przedstawiać całą sprawę. Nie można było pisać, że reprezentant ZSRR oszukiwał, więc starano się go wybielić. Czekano na reakcję z Moskwy.
Radziecka agencja prasowa TASS wydała komunikat, w którym dość niejasno podano, że sportowiec naruszył regulamin Międzynarodowej Federacji Pięcioboju Nowoczesnego, za co został zdyskwalifikowany. Efektem było nie tylko wyrzucenie z igrzysk, ale także dożywotnie usunięcie z reprezentacji ZSRR.
Taka informacja nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie zezwolenie Leonida Breżniewa, przywódcy i sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, który interesował się startami radzieckich sportowców. Zaraz po przylocie do ojczyzny wezwał Oniszczenkę do siebie.
Wiadomo, że sportowiec został wyrzucony z armii i zdegradowany. Stracił także tytuł "Zasłużonego mistrza sportu", a także został ukarany grzywną w wysokości 5 tysięcy rubli. Nie znamy dokładnie jego późniejszych losów. Czasowo został karnie zesłany na Syberię (nie wiadomo, na jak długo). Po powrocie z wygnania pracował w Kijowie jako taksówkarz.
Afera z Oniszczenką pomogła Polakowi. Pyciak-Peciak przyznał, że gdyby nie spostrzegawczość Foksa, złoto przypadłoby najprawdopodobniej reprezentantowi ZSRR. Prasa w Anglii miała pożywkę, nazywając Ukraińca "Borys-oszust". Po całej aferze zmieniono przepisy i od tamtej pory żadna część szpady nie mogła być ukryta czy zamaskowana.
Nigdy nie dowiedziano się dokładnie, kto wpadł na pomysł zainstalowania dodatkowej aparatury w szpadzie Oniszczenki. Nie wiadomo też, czy ktoś z jego kolegów czy trenerów wiedział o oszustwie. Nic jednak nie wskazuje na to, aby wcześniej reprezentant ZSRR używał zmodyfikowanego sprzętu, bo do występu na igrzyskach w Montrealu jego zwycięstwa nie budziły kontrowersji.
78-letni Oniszczenko do dziś mieszka w Kijowie.
Opracował KG
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mourinho zastraszał piłkarza? "Za takie coś grożą 3 lata"
Sportowcy walczą uczciwie.