Dwa lata temu Włoszczowska przeżyła śmierć przyjaciela. Dzisiaj nosi specjalną opaskę

Marek Galiński był jednym z najlepszych kolarzy górskich w naszym kraju. Wracając ze zgrupowania na Cyprze nie opanował samochodu na jednym z zakrętów.

 Redakcja
Redakcja
Getty Images

- Cały czas nie wierzę - napisała ponad dwa lata temu na Facebooku nasza srebrna medalistka z Rio de Janeiro, Maja Włoszczowska. - Tacy ludzie, jak on, powinni mieć parasol ochronny dookoła siebie. Jedna z najwspanialszych osób, jakie poznałam w życiu. Genialny, niesamowicie pracowity i energiczny trener, ale przede wszystkim bardzo dobry człowiek i wspaniały przyjaciel. To nie może być prawda...

Niestety, była. Marek Galiński - jeden z najlepszych polskich kolarzy przełajowych i górskich, wielokrotny mistrz kraju, czterokrotny uczestnik IO (Atlanta, Sydney, Ateny i Pekin) zginął 17 marca 2014 roku w wypadku samochodowym w miejscowości Brzegi. Wracał ze zgrupowania kadry narodowej (był już trenerem) na Cyprze. Zostawił żonę i dwie córki.

Włoszczowska i Galiński współpracowali przez wiele lat. Poznali się w kadrze narodowej. Byli liderami swoich zespołów, trenowali także przez jakiś czas w CCC. Rozumieli się bez słów. Potem Galiński trenował naszą zawodniczkę, przejął tę funkcję po Andrzeju Piątku. - Marek pomagał mi na początku bezinteresownie, wspierał mnie w trudnych chwilach, wtedy zrozumiałam, że to odpowiedni człowiek, aby poprowadzić mnie do kolejnych sukcesów sportowych. Miałam ciężkie chwile w swojej karierze. Byli tacy, którzy mówili, że się skończyłam. Marek pozwolił mi uwierzyć, że mogę jeszcze wiele - przyznała w jednym z wywiadów.

I nagle przyszła śmierć... Włoszczowska nie ukrywała, że chce zdobyć medal w Rio, właśnie dla Galińskiego. Od jakiegoś czasu jeździ ze specjalną silikonową opaską na prawej ręce. Opaską wyprodukowaną i sprzedawaną przez Fundację im. Marka Galińskiego. Na opasce widnieje napis: "Marek Galiński. Just do your job" ("Marek Galiński. Po prostu wykonaj swoją pracę" - w wolnym tłumaczeniu). - Opaskę zawsze mam przy sobie, przypomina mi w ciężkich chwilach, że u Marka nie było czasu na narzekanie i pesymizm. Zawsze we mnie wierzył - tłumaczy Włoszczowska.

Podczas startu w Rio opaska oczywiście (co widać na głównym zdjęciu) była na ręce polskiej zawodniczki. Podczas sesji fotograficznej po uroczystości wręczenia medali, Włoszczowska ściągnęła opaskę, aby było ją dokładniej widać na zdjęciach. Oto dowód.
Fot. Łukasz Trzeszczkowski/WP SportoweFakty Fot. Łukasz Trzeszczkowski/WP SportoweFakty
Opracował (bob)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×