Zarobił setki milionów dolarów w ringu, choć nie zadał nawet jednego ciosu

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
W 1984 roku po raz pierwszy krzyknął "let's get ready to rumble". Widownia oszalała! - Wiedziałem, że to był strzał w dziesiątkę - przyznaje Buffer.

Zwrot postanowił natychmiast opatentować. - Pan żartuje ze mnie? Chce pan opatentować te pięć słów? Po co? - urzędnik nie mógł zrozumieć początkującego konferansjera.

Po ośmiu latach walki w urzędzie patentowym, w końcu się udało. Od 1992 roku jest jedynym człowiekiem, który może ich używać w celach zarobkowych. Wieloletnia udręka z patentem opłaciła się i przyniosła mu sporo pieniędzy. Pomijając kilka wygranych spraw sądowych wobec konferansjerów, którzy próbowali wykorzystywać ten zwrot w swojej pracy, otrzymał aż 100 milionów dolarów od firmy Midway, która produkuje gry wideo.

Jak konferansjer wpadł na pomysł, aby użyć tych konkretnych słów? Buffer wykorzystał słowa komentatora ESPN - Sala Marciano - który przed jedną z wielkich walk powiedział: "we're ready to rumble" ("jesteśmy gotowi na grzmoty"). A samo słowo "grzmoty" ("rumble") pojawiło się w zawodowym boksie dzięki Muhammadowi Alemu, który wiele lat wcześniej powiedział: "rumble, young man, rumble".

Oświadczył się na antenie programu telewizyjnego

Można ostrożnie szacować, że Buffer zapowiadał kilkaset walk o pasy mistrzowskie. Foreman vs Moorer , Holyfield vs Bowe, Kliczko vs AdamekMayweather Jr vs Pacquiao... Można wyliczać w nieskończoność. - Zwiedziłem praktycznie cały świat - mówił przed rokiem w rozmowie z "Super Expressem". - W samym 2014 roku odwiedziłem 33 państwa. Uwielbiam podróżować, więc taka praca mi pasuje.

Za jeden występ kasuje od 4 do 25 tysięcy dolarów. Oczywiście organizator pokrywa wszelkie koszty związane z podróżą, zakwaterowaniem, wyżywieniem. W Stanach Zjednoczonych jest legendą, ikoną. Największe stacje telewizyjne biją się o to, aby odwiedził ich najpopularniejszy talk-show. Kiedy w 2007 roku na antenie show Jaya Leno oświadczył się swojej trzeciej żonie, program okazał się jednym rekordowych pod względem oglądalności.

- Daję sobie jeszcze dwa, trzy lata, a może pięć - mówił Buffer na łamach "Przeglądu Sportowego" w... 2011 roku. Czyli pięć lat temu. Mimo to nie słychać, aby amerykański konferansjer miał żegnać się z zawodem. Jak na 72-latka doskonale wygląda, świetnie się czuje, non-stop podróżuje, a jego głos nadal elektryzuje.

Pokonał raka W lutym 2008 roku chciał odebrać wyniki rutynowych badań. Wpadł do kliniki dosłownie na chwilę, zostawił samochód w niedozwolonym miejscu, liczył, że zajmie mu to góra minutę. - Zapraszam go pokoju lekarskiego, tam wszystkiego się pan dowie - usłyszał od pielęgniarki.

- Wiedziałem, że coś jest nie tak, zacząłem się bać - wspomina Buffer.

- Ma pan raka krtani - kilka chwil później usłyszał diagnozę.

- Osunąłem się z krzesła - mówi. - Przecież ja nigdy nie miałem problemów ze zdrowiem. Jak to możliwe?

Lekarze uznali, że za raka są odpowiedzialne papierosy, mimo że Buffer rzucił ten nałóg aż 35 lat wcześniej. Konferansjer natychmiast zdecydował się na operację. Nie było na co czekać. Rokowania były dobre. Pod koniec lutego przeszedł zabieg, a w kwietniu zapowiadał w ringu walkę Joe Calzaghe'ego z Bernardem Hopkinsem. - Bałem się, że braknie mi głosu, że lekarze wycięli za dużo, że będzie kompromitacja - twierdzi.

Nie było. A kibice usłyszeli słynne...

Uwaga: powyższe nagranie nie pochodzi z walki Calzaghe - Hopkins.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×