Największy "freak" w historii sportu. Miał ponad 2 metry wzrostu i ważył prawie ćwierć tony

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Francuski wrestler miał słabości do dwóch rzeczy - alkoholu oraz kobiet. Żaden z przyjaciół nie jest w stanie zliczyć wszystkich jego romansów. Legendy głoszą, że w każdym miejscu, w którym walczył, miał co najmniej jedną kochankę. Jedyną konsekwencją jego bogatego życia erotycznego była córka, z którą jednak przez lata miał sporadyczne kontakty.

Bardziej spod kontroli wymknęło się jego uwielbienie do alkoholu. Powstało mnóstwo anegdot, bo Andre potrafił pochłaniać niewyobrażalne ilości napojów wysokoprocentowych.

- Na jego temat krąży mnóstwo legend, które nigdy się nie wydarzyły. Co innego te, które opowiadają o alkoholu. Wszystkie są prawdziwe - mówi jeden z przyjaciół.

Roussimoff z racji swoich gabarytów potrafił wypić więcej niż przeciętny człowiek. Ponoć jego rekord to... 156 puszek piwa przy jednym posiedzeniu. Pewnego razu przed wyjściem do ringu wypił sześć butelek wina. Innym razem za wcześnie przyjechał na lotnisko i dla zabicia czasu wypił 102 butelki piwa.

Kiedyś podróżował autobusem po Japonii i w trakcie tej wycieczki wypił dwanaście butelek wina. Znana jest także historia, gdy w barze zamówił czterdzieści drinków wódki z tonikiem, które następnie wypił jeden po drugim. Miał też własną miksturę. Do dzbanka wlewał kilkanaście różnych alkoholi, które następnie pochłaniał z wielkim smakiem. Przyjaciele z czasem okrzyknęli go największym pijakiem na świecie. Trudno bowiem znaleźć człowieka, który byłby w stanie wypić równie dużo jak on.

Marzył, by przez chwilę być normalny

Z wiekiem Andre czuł się coraz gorzej. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Francuz zaczął zdawać sobie sprawę, że wokół niego pełno jest fałszywych przyjaciół, którzy grzeją się w blasku jego popularności. Wykorzystywali go też finansowo. Z wrestlingu rocznie zarabiał 260 tysięcy dolarów. Byłoby o wiele więcej, ale spora część pieniędzy trafiała do ludzi, którzy zajmowali się jego karierą.

Gwiazdorowi wrestlingu zaczęło coraz bardziej doskwierać codzienne życie. Z racji gabarytów miał wiele problemów. Na przykład podróżując samolotem, musiał siedzieć na ziemi, bo nie mieścił się w fotelu. Musiał też odmawiać sobie wielu przyjemności. - Nigdy nie poszedł do kina czy teatru - z prostego powodu. Nie chciał innym zasłaniać widoku - wspominają ludzie z jego otoczenia.

Już pod koniec kariery Roussimoff sam wypowiedział się na ten temat. Wyżalił się, że wiele by dał, by choć przez chwilę być normalnym człowiekiem.

- Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak męczące są ciągłe pytania o wzrost i wagę. Dlatego do restauracji chodzę tylko w południe lub późnym wieczorem. Zawsze jestem uprzejmy i chcę zrobić dobre wrażenie, ale czasami to jest trudne. Dałbym wiele pieniędzy, aby choć jeden dzień spędzić jako człowiek o normalnych rozmiarach. Chciałbym iść na zakupy, do kina, jeździć sportowym samochodem i gapić się na innych ludzi.

Pod koniec lat 80. jego kariera wrestlerska była coraz większym ciężarem. Gigantyzm coraz bardziej dawał o sobie znać. Regularnie lądował w szpitalu, bo kości i stawy odmawiały posłuszeństwa, przez co często poruszał się o kulach lub na wózku inwalidzkim. Występował w ringu coraz rzadziej, ale nie chciał całkowicie rezygnować ze sportowej kariery.

Walki jednak kosztowały go mnóstwo bólu, bo po jednym wejściu do ringu potem przez wiele dni nie potrafił podnieść się z łóżka. W 1992 roku postanowił wrócić do rodzinnej Francji, aby pomóc ojcu na farmie. Długo tak nie wytrzymał. Na początku 1993 roku wyjechał z przyjacielem do Paryża i miał w planach kolejną walkę.

Nie doszło do niej. 28 stycznia 1993 r. w pokoju jednego z hoteli w Paryżu znaleziono jego ciało. Zmarł we śnie, z powodu zawału serca. W wieku 46 lat (jak wspominaliśmy, lekarze zapowiadali, że nie dożyje czterdziestki).

Świat, a przede wszystkim Amerykanie, byli wstrząśnięci jego odejściem. To na jego cześć federacja WWF utworzyła galerię sław, której Andre "The Giant" Roussimoff został pierwszym członkiem. W pełni na to zasłużył, bo to on sprawił, że wrestling zrobił furorę za wielką wodą.

Francuz jeszcze jednym zachowaniem zyskał szacunek. Pisaliśmy o córce, z którą początkowo nie utrzymywał kontaktu. Próbował to zmienić w ostatnich latach swojego życia. Wprawdzie nie żył z nią w najlepszych relacjach, ale w testamencie zapisał jej wszystkie swoje pieniądze, a także prawa do nazwiska oraz wizerunku.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o jego aktorskim epizodzie. "The Giant" ma na koncie występy w kilku produkcjach. Można go zobaczyć m.in. w serialach "The Six Million Dollar Man" i "Zorro", ale najgłośniej było o jego rolach w filmach "Narzeczona dla księcia" czy "Conan Niszczyciel". W tym drugim zginął z rąk samego Conana, w którego wcielił się Arnold Schwarzenegger.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: zimnej wody się nie boi. Błachowicz wykąpał się w jeziorze

Czy lubisz oglądać wrestling?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×