Był gwiazdą wielkiej Wisły. Potrafił zajść za skórę kolegom i kibicom

Piotr Bobakowski
Piotr Bobakowski
Kolejną aferą z udziałem piłkarza z Afryki była jego odmowa udziału w meczu z Omonią Nikozja w ramach eliminacji Ligi Mistrzów 2003/04. Miała to być forma zemsty za to, że Wisła nie zgodziła się na transfer do Ajaksu Amsterdam. Sprawa, która zbulwersowała kibiców i media, zakończyła się półroczną dyskwalifikacją Nigeryjczyka.

- W przeddzień najważniejszego meczu opuścił drużynę, odmówił zagrania w meczu z Omonią. Tak bezczelnego zachowania nie było jeszcze w całej historii polskiej piłki nożnej. W tej sytuacji zarząd Wisły nie miał wyjścia: musiał zareagować zdecydowanie. Miałem nadzieję, że Uche zapomni o pokusach, jakie snują przed nim menedżerowie. Nigeryjczyk poinformował nas jednak, że nie ma zamiaru zagrać w meczu z Omonią. Okazało się, że nic dla niego nie znaczą koledzy z drużyny, trenerzy, a przede wszystkim tysiące wiernych mu kibiców. Kalu zapomniał, że dwa lata temu przyszedł do nas jako piłkarz niechciany w drużynie rezerw Espanyolu Barcelona. Dopiero tu nauczył się grać, w Wiśle rozwinął się jego talent, choć - trzeba to przyznać - z pożytkiem dla nas. W Krakowie Kalu znalazł przyjaciół, a Wisła zastępowała mu ojca i matkę - powiedział mediom Bogdan Basałaj, ówczesny prezes Wisły.

Gonił Wisłę

Prawnicy Uche domagali się rozwiązania obowiązującego do grudnia 2006 roku kontraktu z Wisłą, ale klub z Krakowa pozostał nieugięty. FIFA orzekła, że Nigeryjczyk może reprezentować barwy wyłącznie Wisły, więc skruszony pomocnik wrócił do treningów przy Reymonta.

Konflikt pomiędzy piłkarzem i działaczami udało się zażegnać. W styczniu 2004 roku Uche podpisał czteroletni kontrakt, który gwarantował mu dużo lepsze warunki finansowe. Piłkarz przeprosił kierownictwo klubu i kibiców, a następnie zapewnił, że chce osiągnąć z Wisłą jak najlepsze wyniki.
EPA/TONI GARRIGA EPA/TONI GARRIGA
W czerwcu 2004 roku niesforny zawodnik doznał jednak kontuzji pachwiny, która zatrzymała rozwój jego kariery. W środowisku piłkarskim krąży anegdota, której bohaterem jest Nigeryjczyk. Otóż po wyleczeniu urazu i dobrych wynikach badań Uche miał pojechać z Wisłą na zgrupowanie do Francji. Z powodu awarii budzika zaspał jednak na zbiórkę i nie pojechał z drużyną. Dołączył do zespołu później, a podróż musiał odbyć na własny koszt. Dodatkowo został ukarany finansowo przez Wisłę.

To był początek końca Uche w krakowskim zespole. W sezonie 2004/05 został wypożyczony do Bordeaux. W sierpniu 2005 roku - w ostatnim dniu okienka transferowego - Nigeryjczyk podpisał kontrakt z hiszpańskim zespołem UD Almeria, w którym występował do 2011 roku. W kolejnych sezonach tułał się po całym świecie - grał m.in. w Szwajcarii, Turcji i Katarze - ale w tym roku znowu zawitał do Almerii.

- Nie chciałbym wracać do tamtych spraw. Mam nadzieję, że gdybym pojawił się w Krakowie, kibice miło by mnie przyjęli. Mam sentyment do Polski i Wisły, bo ona mnie wypromowała. Ona pomogła mi osiągnąć to, co dziś mam - cytuje Uche historiawisly.pl.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ten piłkarz pobił rekord niezdarności. Trzy błędy w kilka sekund!

Kalu Uche to najlepszy zagraniczny piłkarz w historii polskiej Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×