Bestialskie zachowanie polskiego zawodnika MMA. Za zabicie kota grożą mu 3 lata więzienia

Środowisko MMA jest w szoku. Historia "Omena" to doskonały przykład na to, jak szybko z bohatera można zmienić się we wroga numer jeden kibiców i kolegów po fachu.

Przemek Sibera
Przemek Sibera
Materiały prasowe / FEN/Paweł Najmanowicz

Kibice MMA podziwiali Tymoteusza Ś. za odwagę i wolę walki w starciu z Victorem Marinho na gali FEN 6: Showtime w marcu 2015 roku. Przypomnijmy, że polski wojownik przegrywał na punkty, zebrał wiele potężnych ciosów, ale nie chciał się poddać. Padł na deski dopiero w ostatniej, piątej rundzie. Stracił przytomność i trafił do szpitala.

Pojedynek pokazywany w otwartym Polsacie wzbudził szereg kontrowersji. Największa krytyka spadła na sędziego ringowego, który według ekspertów powinien wcześniej zakończyć walkę i tym samym nie narażać "Omena" na utratę zdrowia.

Przez kolejne miesiące Ś. jakby zapadł się pod ziemię. Dopiero na początku stycznia 2016 r. pojawiła się informacja, że zawodnik planuje wrócić do MMA, ale najpierw musi uporządkować swoje życie prywatne. Przyznał, że ma problemy z prawem, ale nie chciał zdradzić szczegółów.

- Trzymajcie kciuki za mnie, bo to sprawy nie są za kradzież ani za gwałt. W obronie sprawiedliwości walczyłem, poświęcając między innymi karierę i stoję przed sądem jako ten zły. Ludzie co mnie znają osobiście wiedzą czemu. Niestety nie walczę na ringach tylko w sądach - pisał na Facebooku (pisownia oryginalna).

Teraz sytuacja wydaje się jeszcze poważniejsza. "Gazeta Krakowska" informuje, że do sądu w Brzesku wpłynął akt oskarżenia przeciwko 23-letniemu wojownikowi. Ś. na początku sierpnia miał złamać zakaz sądowy zbliżania się do swojego ojca i jednego z braci.

"Omen" zjawił się jednak w ich domu, żeby odzyskać swojego trzymiesięcznego kota. Zwierzęcia jednak nie znalazł. Złapał innego kota biegającego po podwórzu i... zabił go z zimną krwią.

- Mały kotek zginął w straszny sposób. Tymoteusz Ś. złapał zwierzę za tylne łapy i uderzył kilkakrotnie w lusterko swojego samochodu. Na tyle mocno, że lusterko urwał. Zakrwawionego czworonoga wrzucił następnie do auta i odjechał - ustaliła prokuratura.

Prasa donosi, że Ś. przyznał się do winy, dlatego usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami oraz złamania zakazu zbliżania się do ojca i brata. Grozi mu za to do trzech lat więzienia.

Środowisko MMA jest w szoku. "Omen", który jeszcze niedawno było bohaterem, z miejsca stał się wrogiem publicznym numer jeden. - Przykład jak IQ 23 przemiesza się z ilością zebranych ciosów. Karma wróci śmieciu - napisał na Twitterze Łukasz Jurkowski, ekspert i komentator Polsatu.

Sprawą zainteresował się również Marcin Różalski, zawodnik KSW, który znany jest z zamiłowania do zwierząt. - Czy ktoś z otoczenia Tymoteusza może to potwierdzić? - zapytał na Facebooku, umieszczając link do artykułu o bestialskim czynie "Omena".

Ś. stoczył w MMA 19 walk, z których aż 15 zakończył przed czasem. Chciał wrócić do rywalizacji w 2017 roku. Ale czy po tak bestialskim czynie ktoś będzie chciał go zatrudnić i oglądać?

Oglądaj transmisję z gali KSW 37 - tutaj!

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: co za "petarda"! Piłkarz z Kambodży strzelił fenomenalnego gola

Czy Tymoteusz Ś. ma jeszcze przyszłość w sportach walki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×