Kilkuletnie dzieci walczą w ringu na śmierć i życie. Przerażające sceny!

Piotr Bobakowski
Piotr Bobakowski
- 12-letni Boosong Samrong w niczym nie przypomina Mike'a Tysona, ale musi walczyć, żeby wyżywić swoją rodzinę. W przeciwieństwie do swoich rówieśników z Europy chłopiec nigdy nie myślał o karierze piłkarza czy astronauty. O jego przyszłości zdecydował ojciec, który kazał mu zostać profesjonalnym zawodnikiem boksu tajskiego - pisze dziennikarz "The Mirror" w korespondencji z regionu Isan, gdzie przyglądał się walkom nastoletnich bokserów.

Oto kolejny cytat: - Boosong jest jednym z tysięcy dzieci w Tajlandii - niektóre z nich zaczynają w wieku pięciu lat - który uczestniczy w zawodach z nagrodami sięgającymi nawet kilkunastu tysięcy dolarów. Za wygraną walkę może otrzymać premię 100 dolarów, kiedy jego ojciec zarabia najwyżej 25 dolarów dziennie.

Ojciec nie widzi w tym nic złego

Po odbytej walce Boosong zgodził się na krótką wypowiedź dla brytyjskiego dziennika. - Nie przeszkadzają mi otarcia naskórka i siniaki na ciele. Najgorsze jest to, że z powodu kontuzji szczęki nie będę mógł jeść przez jakiś czas moich ulubionych potraw. Mam nadzieję, że zostanę mistrzem w boksie tajskim i będę mógł zapewnić mojej rodzinie lepsze życie. To jest dla mnie szansa na ucieczkę z ubóstwa - powiedział 12-latek.

Dziennikarz rozmawiał też z ojcem młodego sportowca. W rozmowie z mediami mężczyzna stwierdził, że nie widzi nic złego w tym, że jego syn bierze udział w walkach.

- Jestem robotnikiem budowlanym, który pracuje dorywczo za ok. 25 dolarów dziennie. Mój syn ma natomiast 100 dolarów za zwycięską walkę, więc to robi dużą różnicę dla naszego budżetu rodzinnego. Zresztą jest to powszechnie stosowana praktyka w naszym kraju, gdzie nikogo nie dziwi fakt, że dzieci zarabiają w ringu, żeby pomóc finansowo swoim rodzinom - przyznał.
Ezra Shaw/Getty Images Ezra Shaw/Getty Images
Dla zakochanych w boksie Tajów liczy się więc tylko wygrana i pieniądze, jakie można w ten sposób zdobyć. Muay thai w wykonaniu dzieciaków to w tej chwili potężny biznes, na którym zarabiają głównie organizatorzy walk, trenerzy, a dopiero na końcu rodziny małych sportowców.

Wszyscy są jednak zadowoleni. Biznes świetnie się kręci, a policja na wszystko przymyka oko (sport jest legalny, jedynie wspomniane obstawianie walk to zakazany proceder).

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: co za "petarda"! Piłkarz z Kambodży strzelił fenomenalnego gola



W Tajlandii powinno się zakazać organizacji walk z udziałem dzieci?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×