Został postrzelony, miał już nigdy nie chodzić. Piłkarz się nie poddał i stanął na nogi

Urugwajski bramkarz Alexis Viera cudem przeżył napad w 2015 r. Po nim usłyszał, że nigdy nie będzie chodzić. Teraz były sportowiec udowadnia, że lekarze bardzo się mylili. Kibice klubu, w którym występował, zgotowali mu owację na stojąco.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Eastnews/AP Photo/Eduardo Di Baia

W sierpniu 2015 r. Alexis Viera - urugwajski bramkarz grający wówczas w drugoligowym klubie w Kolumbii Depor Futbol Club - przeżył dramat. Został napadnięty przed dwóch mężczyzn. Okradli go z cennych przedmiotów, a jeden z nich oddał dwa strzały. Jedna kula uszkodziła płuco, a druga kręg piersiowy.

38-latek trafił do szpitala w ciężkim stanie i mógł nawet umrzeć. Przeżył, ale lekarze nie mieli dla niego dobrych wiadomości. Po dwóch zabiegach Viera usłyszał, że nie będzie mógł chodzić, a o powrocie do futbolu w ogóle nie ma mowy. W drugiej kwestii nic się nie zmieniło, ale w pierwszej sytuacja zmieniła się diametralnie.

4 grudnia "Pulpo" był gościem na meczu urugwajskiej ekstraklasy Nacional Montevideo - Juventud Las Piedras (2:0). W pierwszej z tych drużyn grał przez dwa sezony (w latach 2006-08). Kibice zgotowali mu owację na stojąco, wykrzykiwali jego pseudonim, a klub wręczył mu pamiątkową koszulkę. Alexis poruszał się o kulach, co jeszcze niedawno dla lekarzy wydawało się niemożliwe.

- Brak mi słów. Po tylu latach wróciłem i zrobiłem kilka kroków na stadionie, na którym grałem. Byłem podekscytowany i płakałem ze wzruszenia. Byłem dumny, gdy otrzymałem brawa od kibiców - komentuje Alexis.

Urugwajczyk cały czas przechodzi rehabilitację. Możliwe, że z czasem będzie mógł poruszać się bez kul. Takie chwile jak ta na stadionie Nacionalu na pewno zmotywują go do dalszej pracy. Na kolejnych stronach zobaczycie zdjęcia z tego wyjątkowego momentu.

Polub SportowyBar na Facebooku
Radio Nacional
Zgłoś błąd
Komentarze (0)