Gdy miał 14 lat, nazywali go "nowym Maradoną". Dzisiaj jest taksówkarzem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Luke Pike miał być wielką gwiazdą angielskiego. W wieku 14 lat kręcił już reklamy, jego nogi były ubezpieczone na milion funtów, mocno zabiegała o niego Chelsea Londyn. Miał jednak pecha, bo - przez jego ojca - marzenia zmieniły się w koszmar.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 8

Przypadek Freddy'ego Adu znany jest wielu kibicom. Amerykański piłkarz już jako dziecko został okrzyknięty wielkim talentem. Eksperci i kibice nie mieli wątpliwości, że za kilka lat będzie podbijał stadiony w Europie. Stało się inaczej. Młody sportowiec nie sprostał wielkim oczekiwaniom, a dzisiaj przebywa na peryferiach futbolu, grając w mało znanych drużynach.

Wiele wspólnych elementów ma historia innego złotego dziecka. Anglik Luke Pike, bardziej znany jako "Sonny", w latach 90. ubiegłego wieku stał się gwiazdą. Miał wówczas zaledwie 14 lat.

Jego losy stanowią idealny materiał na scenariusz filmowy. Nie byłaby to jednak produkcja o drodze na szczyt.

Poznajcie historię chłopca, dla którego piłka nożna stała się przekleństwem. Niewiele brakowało, a ukochany sport pchnąłby go do popełnienia samobójstwa.

2
/ 8

Ajax Amsterdam od kilku dekad uważany jest za wylęgarnię talentów. To właśnie skauci tego klubu jako pierwsi dostrzegli Pike'a. Chłopiec miał zaledwie 7 lat, kiedy otrzymał propozycję przyjazdu do Holandii. Na miejscu miał zagrać w turnieju, a następnie zostać na stałe. Luke w zawodach wziął udział, ale wrócił po ich zakończeniu do kraju.

Rodzice zdecydowali, że lepiej będzie, jeżeli ich pociecha będzie trenować blisko domu. Utalentowany piłkarz lekcje futbolu pobierał w drużynie Leyton Orient. Pobyt w Ajaksie sprawił jednak, że nie był już anonimowym zawodnikiem. Media podłapały temat, a w Anglii oszaleli na punkcie "Sonny'ego".

W takich chwilach najważniejsze jest, aby mieć u boku rozsądnych rodziców, którzy odpowiednio pokierują losami swojej pociechy. Luke nie miał tego szczęścia. Jego przekleństwem okazał się własny ojciec.

3
/ 8

- Ojciec miał parcie na szkło. Cały czas walczył o zainteresowanie publiczne i kontrakty reklamowe. Zrobił mi tym wiele krzywdy - mówi wprost piłkarz.

Mickey Pike z zawodu był budowlańcem. Na temat futbolu nie miał większego pojęcia. Mimo to wziął na siebie odpowiedzialność za przyszłość dziecka. Problem w tym, że na pierwszym miejscu stawiał pieniądze, a odległą sprawą było szczęście i prawidłowy rozwój syna.

To ojciec dbał o to, aby media cały czas miały nowe informacje o "Sonnym". Cel osiągnął, bo do nastolatka zaczęły napływać propozycje od sponsorów. Mickey przyjmował niemal wszystkie, jak leci (Luke nie mógł tego robić, bo był niepełnoletni), a zyski zgarniał dla siebie.

- Był w zmowie z dziennikarzami. Robił interesy i zarabiał pieniądze na boku, z czego nie zdawałem sobie sprawy. Owszem, w wieku 14 lat żyłem już jak profesjonalny piłkarz, miałem pieniądze od sponsorów czy darmowy sprzęt, ale jednocześnie nie miałem na nic czasu - dodaje Luke.

Piłka nożna zaczęła schodzić na dalszy plan. Głównym priorytetem stali się sponsorzy i płynące od nich pieniądze.

4
/ 8

Pike, mając 14 lat, miał na koncie kilkaset bramek zdobytych w rozgrywkach młodzieżowych. Media porównywały go do największych legend tego sportu. Jedni mówili o nim "nowy Diego Maradona", a inni określali "następcą George'a Besta" czy "następnym Ryanem Giggsem".

To jednak miało swoją cenę. Dziennikarze śledzili każdy jego krok, a ojciec był w żywiole, bo mógł brylować w mediach. Korzystając z popularności pociechy, cały czas powiększał fortunę. 14-latek jednak cierpiał. Zamiast trenować i bawić się z rówieśnikami, musiał kręcić kolejne reklamy. McDonald's, Coca-Cola, producenci sprzętu sportowego - "Sonny" był ich twarzą.

- Pamiętam, jak kręciliśmy reklamę McDonald's. Musiałem podbijać piłkę, a następnie strzelać w kierunku kamery. Było mnóstwo dubli. Moje uda odmawiały posłuszeństwa. Nikt jednak na to nie zwracał uwagi. Środowisko reklamowe było bezwzględne - opowiada Luke.

Mickey Pike chyba zdawał sobie sprawę, że to może odbić się na zdrowiu chłopca. Dlatego postanowił ubezpieczyć jego nogi na kwotę miliona funtów. Następnie wykonał kolejny krok. Zaprosił jedną z brytyjskich telewizji, aby nakręciła o "Sonnym" film dokumentalny. Jak się okazało, to był wielki błąd.

5
/ 8

Luke był zawodnikiem Leyton Orient, ale otworzyła się przed nim wielka szansa. Po nastolatka zgłosiła się Chelsea Londyn. Jeden z trenerów "The Blues" przyjechał po niego, a niedługo później Pike zagrał w nowej drużynie. Następnie... wystąpił w pierwszym składzie Leyton.

W ten sposób złamał przepisy, bo nie mógł jednocześnie być zawodnikiem dwóch klubów.

- Nie wiedziałem, że robię coś złego. Tak się jednak złożyło, że podczas pobytu w Chelsea cały czas towarzyszyły mi kamery "Channel 4", które nagrywały materiał do filmu dokumentalnego. W ten sposób wszystko wyszło na jaw - tłumaczy Luke.

Sprawą "Sonny'ego" zajęła się komisja dyscyplinarna i nie miała dla niego litości. Uzdolniony nastolatek został zawieszony na rok i przez ten czas nie mógł grać w żadnym klubie. Popularność nie pomogła. Pike został sam, a w dodatku zaczęły się problemy w domu. Rodzice mieli dwa odmienne spojrzenie na kierowanie jego karierą. To doprowadziło do rozwodu.

Luke odcierpiał karę, ale kiedy wrócił, nie był już młodą gwiazdą, na której punkcie wszyscy szaleli. Nastolatek zaczął grać w niewielkich klubach, takich jak: Stevenage Borough, Barnet czy Enfield. Talent do futbolu pozostał, ale jego psychika była już w totalnej rozsypce.

6
/ 8

"Sonny" miał 17 lat, gdy zaczął sobie zdawać sprawę, że nienawidzi piłki nożnej. W pamięci utkwił mu jeden mecz, w trakcie którego chciał rzucić wszystko.

- Grałem na lewym skrzydle. W trakcie meczu pomyślałem sobie: "Wiecie co? Weźcie sobie to wszystko i po prostu mnie stąd zabierzcie". Moja psychika była w fatalnym stanie. Pojawiły się nawet myśli samobójcze. Nie potrafiłem ich tak po prostu odgonić - opowiada.

Nagle "złote dziecko brytyjskiego futbolu" zniknęło. Nie było go w mediach, nie występował w reklamach. Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje.

- Zrobiłem to celowo. Zmieniłem swój wizerunek, aby nikt mnie nie rozpoznał. Poszedłem na wypożyczenie do Grimsby. Przed wejściem do samochodu wziąłem nożyczki i ściąłem swoje włosy. Nie chciałem po wejściu do szatni słyszeć kolejnych pytań, czy to ja jestem tym chłopcem, który był w Ajaksie. Chciałem być kimś innym, traktowanym tak samo jak inni - tłumaczy.

7
/ 8

Z czasem kibice, dziennikarze i eksperci zapomnieli o Pike'u. Tylko sporadycznie ktoś sobie o nim przypomniał, a wtedy powstawało mnóstwo legend na jego temat. Niektóre były absurdalne - jak choćby te, że Luke nadal gra w piłkę, ale pod zmienionym nazwiskiem. Inne natomiast sugerowały, że studiuje psychologię.

"Sonny" długo milczał. Dopiero w tym roku postanowił opowiedzieć, co robił przez ostatnie lata. Najpierw szkolił się na cieślę, potem był na studiach, a dzisiaj, przez sześć dni w tygodniu, pracuje jako taksówkarz. Założył rodzinę i ma dzieci. Pozostał mu uraz do piłki nożnej. Nie ukrywa, że dzisiaj niespecjalnie się nią interesuje.

- Na temat dzisiejszego futbolu nie wiem zbyt wiele. Będąc dzieckiem, miałem obsesję na punkcie piłki, a teraz oglądam ją rzadko i przeważnie tylko wtedy, gdy gra reprezentacja Anglii. Bardziej interesuje mnie boks.

8
/ 8

Czasami dostanie zaproszenie z którejś z akademii, aby małym piłkarzom opowiedzieć swoją historię. Luke wierzy, że w ten sposób może uchroni niektórych przed powieleniem jego błędów. Czy jednak żałuje, że jego życie tak się potoczyło?

- Nie mogę powiedzieć, że ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Jestem szczęśliwy z moimi dziećmi. Ponadto moje doświadczenia sprawiają, że będę dobrym ojcem. Moje dzieci mogą być pewne, że wszystko będę robił dla ich dobra. Ale niech moja historia będzie dla wszystkich lekcją - kończy Pike.

Warto pamiętać o niej, gdy widząc utalentowanego młodego piłkarza, będziemy porównywać go do Cristiano Ronaldo lub Lionela Messiego. Lepiej pozwolić dzieciom na spokojny rozwój, bo zbyt wielkie oczekiwania potrafią zniszczyć nawet najbardziej uzdolnionego sportowca.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)