"Nie było tak, że piłem do upadłego". Mocne słowa byłego piłkarza kadry

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po zakończeniu kariery i śmierci ojca długo nie mógł się pozbierać. Słynny napastnik przyznaje, że był zdołowany psychicznie, a do tego pojawił się alkohol.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 6
Getty Images/Clive Brunskill
Getty Images/Clive Brunskill

Dzisiaj polscy kibice z uwagą obserwują losy Roberta Lewandowskiego. Napastnik strzela gola za golem w Bayernie Monachium, stał się gwiazdą światowego formatu. Zanim jednak było głośno o "Lewym", to w silnej lidze zagranicznej seryjnie strzelał bramki inny Polak.

Mamy na myśli Ireneusza Jelenia, który przez kilka lat był gwiazdą AJ Auxerre. Najlepsze w jego wykonaniu były sezony 2008/09 oraz 2009/10. W każdym z nich strzelił po czternaście bramek w lidze. Zarabiał też bardzo dobre pieniądze.

- Gdy czasami miało się ochotę, to wsiadało się w samochód i ruszało na podbój butików, np. Dolce & Gabbana. Jednorazowo najwięcej wydaliśmy z żoną 12 tysięcy euro - przyznaje.

Co takiego się stało, że zniknął z profesjonalnego futbolu w wieku 32 lat?

2
/ 6
Newspix.pl/Iconsport
Newspix.pl/Iconsport

Największym błędem Jelenia był transfer do Lille w 2011 roku. W tym klubie spędził tylko jeden sezon, bo grał rzadko i strzelił zaledwie jedną bramkę. Słabo jak na czołowego napastnika Ligue 1. Pojawiły się zgrzyty z trenerem i władzami klubu, a to oznaczało tylko jedno rozwiązanie.

Jesienią 2012 roku niedawny reprezentant Polski wrócił do kraju. Najpierw było Podbeskidzie Bielsko-Biała i siedem meczów, w których ani razu nie trafił do siatki. Po pół roku przeniósł się do Górnika Zabrze, ale tam było niewiele lepiej, bo zdobył tylko dwa gole.

- Po 3,5 miesiąca gry w Zabrzu klub chciał przedłużyć umowę. Nie byliśmy jednak w stanie dogadać się z trenerem Nawałką, który od początku nie był zwolennikiem mojego transferu, a do tego miałem problemy z kontuzjami i postanowiłem zakończyć karierę - tłumaczy w "Przeglądzie Sportowym".

3
/ 6
Newspix.pl/Pressfocus/Rafał Rusek
Newspix.pl/Pressfocus/Rafał Rusek

Jeleń miał wtedy 32 lata, spokojnie mógłby jeszcze pograć na przyzwoitym poziomie. Bez futbolu wytrzymał rok. Nagle pojawiła się informacja, że będzie zawodnikiem Piasta Cieszyn - klubu, który wtedy grał w A-klasie.

Skąd pomysł, aby poświęcić się jedynie amatorskiemu graniu w piłkę? Wspomniane kontuzje to jedna sprawa. Drugą była ciężka choroba ojca (nowotwór jelit), po której tata zawodnika musiał mieć amputowaną nogę. Napastnik był przy nim do ostatnich chwil. Ojciec zmarł we wrześniu 2014 roku. Czy rodzinna tragedia miała wpływ na to, że tak szybko pożegnał się z futbolem?

- Nie ma już teraz sensu tego roztrząsać. Nie mam pretensji do świata, że tak to wszystko się potoczyło. Ogólnie czuję się spełnionym piłkarzem. Gdy ktoś mnie pyta o moje jakieś tam niepowodzenia, to odpowiadam, że tak najwidoczniej miało być - tłumaczy.

4
/ 6
Getty Images/Laurence Griffiths
Getty Images/Laurence Griffiths

Od wielu miesięcy słuch o piłkarzu zaginął. Wiadomo było, że Jeleń zaszył się w Ustroniu. Z czasem zaczęły pojawiać się szokujące plotki.

- Ludzie rozpowiadali różne rzeczy, ale nie brałem tego na poważnie. Gdy usłyszałem, że jestem rzekomo chory na stwardnienie rozsiane, to nie wiedziałem, jak mam zareagować. Z jednej strony mnie to zabolało, z drugiej chciało mi się śmiać. To był jakiś absurd. Nie wiedziałem, jaki ktoś może mieć interes w tym, by rozpuszczać takie plotki. Z drugiej strony kiedyś doszły mnie słuchy, że podobno wykupiłem pół Cieszyna. Tak to mogą sobie plotkować (śmiech) - opowiada w "PS".

Były też inne plotki. Mówiono, że Jeleń zaczął szukać pocieszenia w alkoholu. Okazuje się, że w tym było trochę prawdy.

5
/ 6
Newspix.pl/Pressfocus/Paweł Berek
Newspix.pl/Pressfocus/Paweł Berek

- Zdarzało się. Ponad rok po zakończeniu kariery, już po śmierci taty. Byłem zdołowany psychicznie, nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Przez tyle lat liczyła się tylko piłka, ale potem to wszystko się skończyło i to dość nagle. Ale nie było to też tak, że piłem do upadłego, dzień w dzień. Nie było żadnych ciągów alkoholowych - opowiada piłkarz.

Na szczęście w porę zareagowali najbliżsi. Jeleń wiele zawdzięcza żonie oraz mamie. To one pomogły mu się pozbierać, aby pewnego dnia nie zapił się na śmierć. Dziś cieszy się, że ma dla kogo żyć.

Przez ostatnie lata słynny napastnik jednak niczym się nie zajmował. Dopiero teraz zaczął myśleć o planie na życie.

6
/ 6
Newspix.pl/Pressfocus/Rafał Rusek
Newspix.pl/Pressfocus/Rafał Rusek

- Wracam już do normalnego życia, mam zamiar otworzyć szkółkę piłkarską. Mam nadzieję, że uda się to jeszcze w tym roku. Przez 2,5 roku nie robiłem czegoś konkretnego, dlatego chcę mieć w końcu jakieś zajęcie, żeby nie myśleć o różnych głupotach, mieć jakiś plan na życie.

Ireneusz Jeleń ma jednak żal do jednej osoby, że nie pomogła mu w trudnych chwilach po zakończeniu kariery.

- Strasznie zawiodłem się na moim ówczesnym menedżerze. Dopóki grałem w piłkę, wszystko było w porządku, dzwonił do mnie codziennie, a kiedy skończyłem karierę, pojawiły się jakieś pretensje i urwał się nam kontakt - mówi.

Opracował CYK

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (4)
avatar
najmanek
30.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
'Na szczęście w porę zareagowali najbliżsi. Jeleń wiele zawdzięcza żonie oraz mamie. To one pomogły mu się pozbierać, aby pewnego dnia nie zapił się na śmierć.'  mocne.  
avatar
Sebfootbal Barca
29.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
5
Odpowiedz
W/g mnie to on przypadkowo grał na tym poziomie miał farta a talentu nie tylko gaz i fart  
avatar
Henryk
29.04.2016
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
W/g mnie to zmarnowany talent.