W tym artykule dowiesz się o:
Odliczamy godziny do drugiego występu Biało-Czerwonych na Euro 2016 we Francji. Na Stade de France w Saint-Denis zmierzymy się w czwartek z mistrzami świata Niemcami. Obie drużyny mają na koncie po trzy punkty, dlatego w powszechnej opinii będzie to mecz o zwycięstwo w grupie C.
Z Niemcami w ostatnich latach spotykaliśmy się bardzo często - na mundialu 2006, na Euro 2008 i w eliminacjach do Euro 2016. Rywalizacja z nimi powoduje w Polsce "podwyższone ciśnienie" u kibiców. Także po drugiej stronie Odry wzbudza duże emocje.
Tak duże, że kilka razy - w mediach i w kampaniach reklamowych - granica dobrego smaku została przekroczona. Niemcy sięgali po chwyty poniżej pasa, Polacy odpowiedzieli raz, w bardzo mocny sposób.
Przypomnijcie sobie największe prowokacje przed spotkaniami z odwiecznym rywalem dotyczące meczów futbolowych, choć jest także jeden incydent z innej dyscypliny.
2006 r. - reklama z Polakami kradnącymi spodnie
Pewnie każdy słyszał o "Polenwitze", czyli o żartach z Polaków. W Niemczech przez lata funkcjonował (i nadal funkcjonuje, choć na mniejszą skalę) stereotyp Polaka-złodzieja. Żarty w stylu "Jedź do Polski, twoje auto już tam jest" były na porządku dziennym.
W 2006 roku reprezentacja Polski trafiła do grupy z Niemcami, którzy organizowali piłkarskie mistrzostwa świata. Kilka miesięcy przed imprezą w państwowej niemieckiej stacji ARD zobaczyć można było reklamę jednej z sieci supermarketów oferujących sprzęt RTV i AGD.
Wystąpili w niej trzej aktorzy, którzy udawali Polaków (jeden z nich miał koszulkę z napisem "Polska"). Z załadowanymi koszami opuszczali sklep. Po drodze spotkali trzech niemieckich pracowników. "Polacy", dość niezgrabnym niemieckim, chwalili zalety sklepu. - Pozdrawiamy i dziękujemy. Za wyjątkowe produkty - dukali.
Później zaś chwalili reprezentację prowadzoną wówczas przez Juergena Klinsmanna. - Wasza wspaniała drużyna. Trzymamy kciuki na mistrzostwach świata - wypalili, po czym wyściskali się z pracownikami sklepu. Niemcy wyrazili zaskoczenie, że Polacy są tacy mili. Pokazywali na zegarki, których goście im nie ukradli. Dopiero za moment spostrzegli, że stracili spodnie...
Po emisji reklamy w Polsce zawrzało. Protest złożyła nasza ambasada w Berlinie. Film wycofano z telewizji, ale w sieci wciąż można go znaleźć.
Rok później Polaków sprowokować usiłował tabloid "Bild". Sprawa dotyczyła meczu piłkarzy ręcznych na mistrzostwach świata.
2007 r. - "Czerwone chamy" w "Bildzie"
Na moment odejdźmy od tematyki futbolowej. W 2007 roku polscy szczypiorniści robili furorę na mistrzostwach świata w Niemczech. W grupie sprawili sensację, pokonując gospodarzy 27:25.
Później obie drużyny pokonywały kolejne przeszkody, uzyskując awans do finału. Przed decydującym meczem w Kolonii atmosferę podgrzał niemiecki tabloid "Bild".
"Vorsicht vor den Roten Rüpeln!", czyli "Uwaga na czerwonych chamów!" - tak "Bild" obraził podopiecznych Bogdana Wenty przed finałem. Chodziło o ostrą grę naszych szczypiornistów, którzy zajmowali ostatnie miejsce w tabeli fair play. Czerwień to kolor koszulek, w jakich Polacy grali w półfinale z Danią.
Tytuł "Bilda" zniesmaczył Polaków. Bogdan Wenta, który niegdyś bronił barw reprezentacji Niemiec, tak komentował sprawę w "Gazecie Wyborczej". - Zachowujemy spokój, choć to, co napisała o nas niemiecka prasa, zabolało. To jest brak szacunku - denerwował się Wenta.
- Chcemy rewanżu! - domagał się "Bild". Rewanż się udał, po zwycięstwie 29:24 Niemcy wygrali finał z Polską.
Minął rok i znów zaiskrzyło na linii Niemcy - Polska. Tym razem przed Euro 2008.
2008 r. - reklama jednego z niemieckich bukmacherów
Polska i Niemcy spotkały się w pierwszym spotkaniu grupowym Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Nim jednak na stadionie w Klagenfurcie Lukas Podolski dwukrotnie pokonał Artura Boruca, doszło do niesmacznej prowokacji.
Tym razem oliwy do ognia dolał jeden z bukmacherskich portali, który przywołał stereotyp Polaka-złodzieja. Na filmie widzimy grupę niemieckich kibiców jadących na mecz. W pewnym momencie zatrzymują pojazd i wszyscy - włącznie z kierowcą - udają się "za potrzebą". Rozbrzmiewa niemiecki hymn, panowie z ulga wypisaną na twarzy chcą kontynuować podróż, ale...
Gdy się odwracają, busa już nie ma. W domyśle: ukradli go Polacy.
Ta reklama spotkała się z odzewem. Polacy stworzyli kilka przeróbek, które następnie umieszczali w sieci. W jednej z nich samochód wcale nie został skradziony, lecz - pozostawiony "na luzie" - stoczył się i uderzył w znak drogowy.
Jednak w 2008 r. głośno było także o polskiej prowokacji. Jeden z tabloidów wytoczył ciężkie działa przeciwko Niemcom.
2008 r. - Beenhakker z odciętymi głowami Ballacka i Loewa
Gorączka przed wielkim turniejem udzieliła się także polskim mediom. Wszyscy tak bardzo wierzyli w moc Leo Beenhakkera, że balonik był napompowany do granic. Tabloidy sięgnęły po motywy wojenne. "Leo powtórzy Grunwald" - pisał "Fakt". Na okładce widniał Beenhakkerem z mieczem w dłoni. Przed Leo klęczał kapitan Niemców Michael Ballack.
Jednak to o publikacji "Super Expressu" mówiono najwięcej. W drugim z tabloidów zamieszczono szokujący fotomontaż. Beenhakker - z groźną miną - chwalił się łupami w postaci odciętych głów trenera Niemiec Joachima Loewa oraz Michaela Ballacka.
"Leo, daj nam ich głowy" - krzyczał "Super Express", a w nagłówku widniał napis "Wojna niemiecko-polska".
Beenhakker był wściekły. Publicznie przeprosił Niemców. - W imieniu piłkarzy, a myślę że także kibiców, przepraszamy Niemców za to, co pokazało się w jednej z polskich gazet. Dystansujemy się od tego. To zrobili chorzy ludzie - mówił na konferencji prasowej.
2015 r. - laleczka voodoo
Po raz ostatni piłkarze Niemiec i Polski mierzyli się we wrześniu 2015 r., w eliminacjach do Euro 2016. Także przed meczem we Frankfurcie nad Menem doszło do prowokacji.
W tygodniku "Sport Bild" zamieszczono reklamę jednej z firm bukmacherskich. Kibiców zachęcano do typowania wyniku meczu Niemcy - Polska.
Niesmak budziła ilustracja. Pokazano bowiem laleczkę voodoo w koszulce z polską flagą i człowieka wbijającego w nią szpilki. Podpis także był mocno prowokacyjny: "Macie to w swoich rękach".
Wątpliwe, by niemieccy kibice posłuchali rady i sięgnęli po laleczki voodoo. Faktem jest jednak, że ich reprezentacji udał się rewanż za porażkę 0:2 z Warszawy. Pokonali podopiecznych Adama Nawałki 3:1.
Opracował MF
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nietypowe treningi Rosjan podczas Euro