W tym artykule dowiesz się o:
17 września 2009 roku Leo Beenhakker pożegnał się z reprezentacją Polski. Po trzech latach pracy, po 47 oficjalnych spotkaniach (22 zwycięstwa, 13 remisów i 12 porażek), po awansie na Euro 2008, ale jednocześnie porażce w eliminacjach do MŚ 2010, ówczesny zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej, z Grzegorzem Lato na czele, rozwiązał umowę z Holendrem.
Szkoleniowiec zapisał się w historii polskiej piłki nie tylko tymi większymi i mniejszymi sukcesami, ale również kontrowersyjnymi wypowiedziami. Beenhakker jak mało kto potrafił rzucić ciętą ripostą, znaleźć odpowiedź na najtrudniejsze nawet pytania, udzielić wywiadu, o którym wszyscy mówią.
Wiele jego słów z miejsca stało się legendarnymi. Przypomnijmy sobie najbardziej oryginalne wypowiedzi Holendra. Zapraszamy na wycieczkę w przeszłość.
"Co za g....! Jak chorym trzeba być, żeby wymyślić coś takiego!"
Tak Leo Beenhakker zareagował na okładkę "Super Expressu", która przedstawiała Holendra trzymającego odcięte głowy Joachima Loewa oraz Michaela Ballacka. Tabloid w taki sposób zapowiadał spotkanie Polska - Niemcy w ramach mistrzostw Europy 2008.
Okładka wywołała ogromne poruszenie, nie tylko w środowisku piłkarskim. Stała się tematem rozmów dziennikarzy, psychologów, także polityków. Głos zabrała nawet Rada Etyki Mediów, która wezwała gazetę do publicznego przeproszenia za fotomontaż.
"Jeśli chodzi o znajomość polskich piłkarzy, to jest ona większa niż panowie myślicie, ale proszę ode mnie nie żądać, żebym podał skład, w jakim Polska wybiegnie 2 września przeciw Finlandii, w pierwszym meczu eliminacyjnym do mistrzostw Europy. Nie spędziłem ostatnich lat z workiem na głowie. Wiem, co się dzieje w piłce, a pracuję w tym zawodzie 40 lat"
To słowa z pierwszej konferencji prasowej po podpisaniu kontraktu z polską federacją. Część dziennikarzy nie chciała uwierzyć, że tak znany trener, który w przeszłości pracował z piłkarzami Realu Madryt, Ajaksu Amsterdam czy reprezentacji Holandii, będzie w stanie szybko odnaleźć się w polskich realiach.
Beenhakker - już w trakcie swojej pracy - wielokrotnie dowiódł, że nie ma dla niego większego znaczenia. czy pracuje z największymi gwiazdami piłkarskiego świata, czy szkoli przeciętnych zawodników, o których nie jest głośno. Doskonale wyławiał piłkarskie talenty i - co ważniejsze - nie miał oporów, aby dać im szansę.
"Leo, why? For money"
Ten dialog zna każdy kibic. Słowa pochodzą z reklamy jednego z banków, w której główną rolę zagrał właśnie Beenhakker. Akcja promocyjna była zakrojona na ogromną skalę, więc można śmiało oszacować, że słowa Holendra słyszeliśmy kilkanaście razy dziennie - w telewizji, internecie, w radiu. W centrach miast królowały ogromne banery.
Dialog z reklamy przeszedł do historii polskiego sportu. Do dzisiaj kibice wracają do tych słów, w różnych sytuacjach. Powstają cały czas memy wykorzystujące tę wypowiedź.
"W Polsce nie ma żadnych warunków do rozwijania talentów. Mówiłem o tym trenerom na boisku AWF. Na taką nawierzchnię nie wyprowadziłbym nawet swojego psa w obawie, że zwichnie łapę. (...) O czym my, do cholery, mówimy? Robicie plany, snujecie nadzieje, a na koniec chcecie szkolić młodzież w takich warunkach"
W kwietniu 2007 roku Beenhakker udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej", w którym obnażył niektóre polskie bolączki. Przede wszystkim nawiązał do warunków, w jakich szkoliła się wówczas polska młodzież.
Holender przekonywał, że dlatego poparł kandydaturę Polski i Ukrainy w walce o Euro 2012, bo liczył właśnie na rozwój piłkarskiej infrastruktury. Chodziło mu nie tylko o budowę kilku nowoczesnych stadionów w dużych miastach, ale przede wszystkim małych boisk, na których dzieci mogłyby się uczyć piłkarskiego rzemiosła.
"Dlaczego on cały czas się mnie czepia? Niech zajmie się swoją robotą. Ja już naprawdę mam dość tych jego absurdalnych uwag pod moim adresem"
W taki sposób Beenhakker skomentował wypowiedzi Antoniego Piechniczka, który wielokrotnie ostro oceniał pracę Holendra. Obaj panowie za sobą - delikatnie rzecz ujmując - nie przepadali. Wiele razy na łamach prasy kierowali złośliwości pod swoim adresem.
Piechniczek miał za złe Beenhakkerowi, że ten podjął współpracę z Feyenoordem Rotterdam. - Selekcjoner powinien być pochłonięty w stu procentach w obowiązki związane z kadrą narodową. Nie ma czasu na inne projekty - mówił.
"International level."
Beenhakker zwykł tak motywować młodych i świetnie zapowiadających się piłkarzy, którym umożliwiał pokazanie się w reprezentacji. W tej grupie byli m.in. Michał Pazdan czy Tomasz Zahorski.
Holender przekonywał młodych zawodników, że są już na międzynarodowym poziomie i nie muszą się obawiać występów przeciw największym gwiazdom futbolu. Po latach można przyznać - zwłaszcza po Euro 2016 - że w przypadku Pazdana się nie pomylił. A specyficzny sposób motywacji przyniósł odpowiedni efekt.
"Cała Polska emocjonuje się Rogerem i jego grą w reprezentacji. Ja nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Jeśli dostanie obywatelstwo i będzie miał polski paszport, to dostanie szansę jak każdy inny piłkarz. Nie dam mu gwarancji, że będzie grał. Będzie miał tylko okazję do zaprezentowania swoich umiejętności, ambicji i pracowitości. Co w tym dziwnego? W reprezentacji Niemiec grają Polacy, w kadrze Chorwacji Brazylijczycy, to zupełnie normalne. Ludzie, mamy rok 2008, wyjdźcie ze swoich drewnianych "chatek"
W taki sposób Beenhakker reagował na pojawiające się z różnych stron głosy, że Roger Guerreiro nie powinien grać w polskiej reprezentacji. Mimo tego iż uzyskał polskie obywatelstwo i formalnie nic nie stało na przeszkodzie, aby założył biało-czerwoną koszulkę.
Ostatecznie pojechał na Euro 2008, gdzie zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
"To wielki wstyd dla Polski. Polski futbol i tak nie ma obecnie w świecie dobrego image, myślicie, że te wybryki go poprawią? Każdy, kto był zaangażowany w organizację finału, powinien się wstydzić. Przecież można było rozsądnie pomyśleć i uniknąć kompromitacji"
Podczas majowego finału Pucharu Polski doszło do ogromnej bijatyki. Kibole Legii Warszawa oraz Wisły Kraków - na stadionie w Bełchatowie - urządzili sobie ustawkę. Policja musiała użyć gazu pieprzowego, aby zaprowadzić porządek, a sędzia musiał przerwać na kilkanaście minut spotkanie.
Informacja o zadymie została nagłośniona nie tylko w Polsce, ale i całej Europie. Beenhakker - nie obawiając się utraty szacunku wśród pseudokibiców - skrytykował całą sytuację.