Kolejna walka dla freakfightowej organizacji Fame MMA nie potoczyła się po myśli Tomasza Adamka. Jego przeciwnik Roberto Soldić udowodnił, że w boksie radzi sobie równie dobrze, jak w innych formułach.
Ich pojedynek na gali Fame MMA 27 dobiegł końca w drugiej rundzie. Soldić dwukrotnie posłał na deski "Górala", przez co sędzia przerwał tę walkę i Chorwat mógł cieszyć się z końcowego triumfu.
ZOBACZ WIDEO: Założył się z gwiazdą NBA. Gorzko tego pożałował
- Tak to jest w sporcie, raz na górze, raz pod wozem. 48 (lat - przyp. red.), ja nie mam się czego wstydzić. Przegrałem, nie lubię tego, ale po prostu byłem gorszy. Trafił i przegrałem. Dziękuję Bogu, bo od 1999 roku jestem zawodowcem - powiedział tuż po pojedynku Adamek.
Po tej rywalizacji dał on jasno do zrozumienia, że nie wróci już do ringu. - Głowa dobra, nic nie dolega, jeszcze zabawiłem się na Fame kilka walk. Cieszę się bardzo, że mogłem tu być, mogłem się pokazać. Przegrałem, taki jest sport, ale dziękuję wam wszystkim - skomentował "Góral".
- Mati (Borek - przyp. red.) mówi: droga się sportowa skończyła, ale dalej przede mną życie, mam co robić. Dwie córki, żona, dwie wnuczki, dziękuję, kocham was wszystkich - dodał.
Dziennikarz sport.pl Dominik Wardzichowski dorzucił jeszcze wpis na platformie X dotyczący legendarnego pięściarza. "Tomasz Adamek potwierdza, że kończy sportową karierę. 'Chyba, że mnie żona z domu wypier**** i nie będę miał na bułkę'. Mateusz Borek: To decyzja Tomka. Mamy kontrakt na jeszcze jedną walkę w FAME, ale nie ma z kim walczyć..." - napisał.
Aż kasy bedzie koniec i znowu gdzieś powalczy